Anders Thomsen. Foto: Radek Kalina/ Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po kontuzji Andersa Thomsena, zespół ebut.pl Stali Gorzów mocno odczuwa absencję jednego z liderów swojej drużyny. W meczu przeciwko Tauron Włókniarzowi Częstochowie ekipa z lubuskiego nie mogła zastosować za Duńczyka zastępstwa zawodnika, ponieważ nie miał on najwyższej średniej biegopunktowej w drużynie i w spotkaniu zaprezentował się Mathias Pollestad. Młody zawodnik przywiózł jednak tylko 4 punkty, a gorzowianie ostatecznie ulegli Lwom 41:49. Czy w tym wypadku nowe przepisy o zastępowaniu kontuzjowanych zawodników działają korzystnie dla klubów? O opinię poprosiliśmy prezesa Stali Gorzów Waldemara Sadowskiego.

 

Przypomnijmy, że według nowelizacji, którą poczyniono w PGE Ekstralidze, zastępstwo zawodnika może zostać zastosowane jedynie za żużlowca, który w danej ekipie ma najwyższą średnią biegopunktową. W przypadku Stali tym zawodnikiem jest Martin Vaculik. Z tego powodu podczas niedzielnego spotkania gorzowianie nie mogli zastępować innego z liderów – kontuzjowanego Andersa Thomsena. W miejsce Duńczyka musiał zostać wstawiony inny żużlowiec. W tym wypadku trafiło na młodego Mathiasa Pollestada, który jednak, mimo swojego potencjału, nie był w stanie przywieźć tylu punktów, na ile liczono, gdyby w zawodach wziął udział Thomsen. Warto dodać, że jeszcze w zeszłym sezonie popularna ZZ-ka za Duńczyka miałaby miejsce, ponieważ można było wtedy zastępować pojedynczo więcej niż jednego lidera danej ekipy.

– Obecne zapisy regulaminu wykluczają wypożyczanie zawodników po 14. kolejce i obowiązuje jedno zastępstwo zawodnika za tego z najlepszą średnią. O ile w rundzie zasadniczej jest to moim zdaniem do zaakceptowania, to w play-offach powinny być dodatkowe możliwości stosowania ZZ-etek, nie wiem czy za dwóch czy za trzech zawodników. Trzeba jednak znaleźć jakiś kompromis w takich sytuacjach, bo kontuzja może spotkać każdego, każdą drużynę – powiedział nam prezes Stali Waldemar Sadowski.

Sternik gorzowskiej ekipy zaznacza także, iż brak możliwości zastąpienia zawodnika, który nie jest zdolny do jazdy, działa niekorzystnie nie tylko dla samej drużyny, ale także dla żużla ogólnie:

– Traci na tym dyscyplina, traci jej wizerunek, traci także zainteresowany klub. Nie ma co się oszukiwać, cały rok wszyscy ciężko pracujemy, aby dostać się do play-offów i jedną czy drugą kontuzją drużyna traci szanse na to, żeby jechać o najwyższe cele. Mecze robią się jednostronne, a trzeba je odjechać do końca. To też są koszty dla klubu. Zainteresowanie kibica w tym momencie też może spadać, jeśli widzi, że drużyna ma mniejsze szanse na walkę o medale. Daj Boże, że awansujemy do kolejnej fazy play-offów, bo szanse ciągle na to mamy. Jednak wtedy w meczach o medale wszyscy nas będą skazywali na sromotne porażki i to nie będzie miało dobrego wpływu, aby kibic pojawił się na stadionie – kontynuował Waldemar Sadowski.

Prezes Stali dodał ponadto, że oprócz zainteresowania kibiców, pogorszeniu mogą w takiej sytuacji ulec także stosunki ze sponsorami. Wtedy straty dla klubu są jeszcze poważniejsze niż gdyby liczyć tylko same porażki w spotkaniach.

– Nie ukrywam, że na rundę play-off dogadywałem pewien temat ze sponsorem na właśnie tę część sezonu, ale teraz te rozmowy tak naprawdę utknęły w miejscu, bo czekamy na rozwój sytuacji po meczu rewanżowym, w którą to stronę pójdzie. Także tu są wymierne straty dla całej dyscypliny i dla klubu, którego spotyka taki pech – podsumował Waldemar Sadowski.

Kolejne spotkanie, ciągle osłabionej Stali, odbędzie się już w najbliższą niedzielę. Rewanż ćwierćfinałowej potyczki gorzowian z Tauron Włókniarzem Częstochową rozpocznie się o 19.15.