Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Urodzony w Millthorpe Bluey Wilkinson tak naprawdę nazywał się Arthur Wilkinson. Nazywano go „Bluey” ze względu na jego rude włosy. To właśnie Wilkinson był pierwszym żużlowym mistrzem, którego woskowy pomnik stanął w muzeum figur woskowych Madame Tussaud.

 

Z zawodu Wilkinson był całkiem dobrym rzeźnikiem i to nie żużel był jego pierwszą sportową miłością. Australijczyk był obiecującym zawodnikiem w lidze rugby, przemieszczanie się z piłką po boisku zostawił jednak w pewnym momencie właśnie dla speedwaya. Aby zacząć na nim jeździć, nabył za 3 funty mocno zniszczony motocykl Douglasa, który własnoręcznie odremontował. 

Talent do żużla miał spory i pierwsze sukcesy szybko sprawiły, iż doczekał się całkiem nowego motocykla, który zakupił mu lokalny biznesmen, późniejszy sponsor zawodnika. Po pierwszym swoim sezonie przez ówczesnych fachowców czarnego sportu został uznany za tego, który może odnosić duże sukcesy w żużlu. Nic zatem dawnego, że w 1929 roku Wilkinson zdecydował się na podróż do Anglii, gdzie podpisał kontrakt z firmą Dirt Track Speedways Ltd, której właściciel był promotorem West Ham. W 1929 roku w West Ham Wilkinson występował okazjonalnie, jednak rok później był już podstawowym zawodnikiem zespołu. W klubie tym pozostał do końca swojej żużlowej kariery, która skończyła się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej w 1939 roku. W 1937 roku wygrał z West Ham Speedway National League, w 1938 roku zdobył ACU Cup. W  rywalizacji indywidualnej Bluey zajął trzecie miejsce w Star Riders’ Championship w 1933 roku. To właśnie z tego turnieju narodziły się trzy lata później Indywidualne Mistrzostwa Świata. 

BlueyWilkinson, Lionel Van Praag oraz JackMilne. Wembley 1938

Co warte przypomnienia, Wilkinson był pierwszym zawodnikiem, który w serii pięciu test-meczów Australia – Anglia (1937-38) osiągnął w każdym z nich maksymalną liczbę punktów. Wielu uważa, że to właśnie Wilkinson zasłużył na tytuł pierwszego mistrza świata w 1936 roku, ponieważ to on był niepokonany w inauguracyjnym Finale Światowym. Złotego medalu wówczas jednak nie odebrał, ponieważ w tamtym czasie każdy finalista miał na koncie zaliczane punkty bonusowe z rund kwalifikacyjnych. Po dodaniu tych punktów Wilkinson miał 25 punktów, o jeden mniej niż Lionel Van Praag i Eric Langton, którzy walczyli o tytuł. Wilkinson pozostaje zatem zawodnikiem wyjątkowym w historii Mistrzostw Świata. Wygrał wszystkie wyścigi w finale, ale został pokonany przez… system punktów bonusowych. Rok później Wilkinson był faworytem do zdobycia tytułu mistrza świata, jednak na przeszkodzie stanęła kontuzja nadgarstków. 

Do trzech razy sztuka. Trzecie podejście do wywalczenia miana najlepszego zawodnika globu zakończyło się sukcesem. 1 września Wilkinson wywalczył zloty medal wyprzedzając Jacka Milne”a oraz Wilbura Lamoreaux. Tu warto napomknąć o fakcie, iż Australijczyk znany był ze swojej odwagi oraz twardości charakteru. Gdyby nie ona, być może tytułu by nie wywalczył. W dniu poprzedzającym finał na Wembley, Bluey podczas meczu West Ham doznał złamania obojczyka. Zdeterminowany skontaktował się z lekarzem piłkarskiego Tottenhamu Hotspur i polecił wsadzenie sobie ręki oraz barku w specjalną mieszankę z gipsem. Tak „opancerzony” w finale zdobył czternaście punktów i mistrzostwo świata. 

Artykuł w Daily Mirror o wygraniu mistrzostwa świata przez „zagipsowanego” zawodnika

– Dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi na Wembley Speedway zeszłej nocy, szalejąc z podniecenia, oglądało Blueya Wilkinsona, rudowłosą młodą australijską gwiazdę żużla, która zdobyła mistrzostwo świata. Wśród tłumu była młoda żona Blueya, napięta nie tylko z podniecenia, ale i niepokoju. Sama bowiem wśród ogromnego tłumu wiedziała, że w każdej chwili może on upaść i czym upadek może się skończyć. W dzień poprzedzający finał Bluey miał zagipsowane ramię, a podczas jak kolega odwoził go domu, mdlał dwa razy. Pani Wilkinson była jednym z pierwszych przyjaciół Bluey’a, kiedy przybył do Anglii, prawie bez środków do życia, dziewięć lat temu – można było przeczytać tuż po finale na okładce słynnego Daily Mirror.

Ze względu na wybuch drugiej wojny światowej w 1939 roku finał nie został rozegrany, a na kolejny trzeba było poczekać niemal dekadę. Trudno zatem powiedzieć, czy i ile tytułów Australijczyk dołożyłby do swojej kolekcji. 

Jako człowiek  Wilkinson uchodził za dość nietypowego. Publicznie twierdził, że wypadki na torze, którym ulegał nie są złe, bo na ich podstawie on się uczy. Po jednym z tych wypadków, które mrożą krew w żyłach odkrył, że lewa strona kierownicy jego maszyny jest wygięta w dół. Wyjechał zatem do do powtórki z uszkodzoną kierownicą, wygrał bieg, spodobało mu się nowe wyczucie i nigdy już nie zawracał sobie głowy poprawianiem jej do pierwotnego stanu. Pomimo popularności Wilkinson był jednak samotnikiem. Bardzo często przyjeżdżał na stadion jako ostatni i często był pierwszym zawodnikiem, który opuszczał obiekt po zakończeniu spotkania. Uwielbiał również Szekspira i oglądał tyle sztuk, na ile pozwalał mu tylko kalendarz startów. „Samotnik”, nie znaczy jednak nielubiany. Fakt, że nasz Bluey był sympatycznym człowiekiem, jest niezaprzeczalny. Kiedy po raz pierwszy wyjeżdżał do Wielkiej Brytanii, mieszkańcy jego rodzinnego Bathurst sprezentowali mu portfel wypełniony 30 funtami, a sto lat temu była to niemała kwota.

Oprócz doskonałej jazdy na żużlu, swoją popularność budował również na fakcie głoszenia tezy, że akurat on nigdy na torze żużlowym nie zginie. Jak się okazało, miał w zupełności rację. Bluey Wilkinson zginął 27 lipca 1940 roku, kiedy to wracając ze swoją żoną z seansu filmowego w kinie, zostali potrąceni przez ciężarówkę. Były mistrz świata zginął niemal natychmiast, wskutek pęknięcia czaszki, w wieku zaledwie 28 lat. Żona Muriel przeżyła wypadek z lekkimi obrażeniami. Warto podkreślić, że Bluey Wilkinson był pierwszym żużlowcem w historii, którego figura woskowa stanęła w słynnym muzeum Madame Tussauds.

Australijski żużlowiec z zamkniętymi oczami po ostatnim biegu finału na Wembley, w którym startował usztywnionym ramieniem – pisał Daily Mirror