Jacek Ziółkowski fot. Facebook Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Gościem środowego – ostatniego już – „R1. Rezerwowego Programu Żużlowego” był Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin. Prowadzący magazyn Tomasz Dryła i Mirosław Jabłoński rozmawiali z nim o kulisach pracy menedżera i trenera. Ziółkowski wskazał też na aspekty, których poprawienie mogłoby podnieść komfort pracy szkoleniowców.

Menedżer Motoru Lublin został zapytany, czy byłym żużlowcom łatwiej jest prowadzić zespoły. – Na pewno kariera zawodnicza ułatwia trenerowi pracę. Zna on wówczas pewne rzeczy z własnego doświadczenia. Ja również próbowałem jeździć na żużlu, lecz już za drugim razem złamałem nogę i tak moja przygoda się skończyła. Nigdy nie rościłem sobie praw do bycia trenerem i uczenia zawodników jazdy – wyraźnie zaznaczył Ziółkowski.

Mirosław Jabłoński dopytywał gościa o to, czy kiedykolwiek zarzucano mu brak autorytetu z powodu niebycia żużlowcem. – Trzeba umieć wziąć trudne decyzje na klatę i nie zasłaniać się innymi czynnikami. Ważna jest argumentacja i bezpośredniość. Zawodnicy po jakimś czasie docenią menedżera, który potrafi im zakomunikować, że nie jadą w biegach nominowanych, podając tego przyczyny – powiedział menadżer Motoru.

Nie zabrakło pytań o podejście do poszczególnych żużlowców. – Każdy zawodnik, tak jak i każdy człowiek, jest inny i potrzebuje innych metod. Nie umiem wskazać, czy większą radość sprawia mi współpraca z tymi oczekującymi samych ciepłych słów, czy też takimi, których można krytykować. Najważniejsze, żeby punktowali, a moje słowa przekładały się na wyniki. Moje ulubione wspomnienie w tym aspekcie to czasy rzeszowskie, gdy jeden zawodnik wygrał tylko raz w sześciu startach, a i tak byłem zadowolony, bo w tym jednym biegu startował jako dżoker – wspominał rozmówca.

Kolejnym tematem był wpływ trenera na skład meczowy. Prowadzący dopytywali zwłaszcza o sytuację, w których to prezesi ustalają z zawodnikami takie szczegóły jak nawet numer startowy. – Miałem trudne momenty podczas spotkań, lecz zawsze odsyłałem zawodników do prezesa, oczywiście już po zakończeniu zawodów. Niech mój pracodawca decyduje, czy mogłem wystawić przysłowiowego Kowalskiego z Wiśniewskim. Jak dotąd nikt mi nie podziękował za współpracę – zaznaczył z uśmiechem Jacek Ziółkowski.

Jednocześnie zaproponował on pewną zmianę, która mogłaby ułatwić pracę trenerom i menadżerom. – Żałuję, że prezesi polskich klubów żużlowych nie są tak blisko drużyny jak Karl-Heinz Rummenigge czy Franz Beckenbauer w Bayernie Monachium. Nigdy nie widziałem ich w takich relacjach z menadżerami i trenerami jak to ma miejsce w przypadku wspomnianych Niemców. Taki pobyt na ławce rezerwowych ułatwiłby nam współpracę – uważa gość „R1”.

3 komentarze on Ziółkowski: Prezesi klubów mogliby się zachowywać jak Rummenigge czy Beckenbauer
    Wariat
    6 Jun 2020
     11:11am

    O wszystkim i w sumie o niczym
    To mi się podoba hahahahaha:
    „Żałuję, że prezesi polskich klubów żużlowych nie są tak blisko drużyny jak Karl-Heinz Rummenigge czy Franz Beckenbauer w Bayernie Monachium”
    Padłem 🙂 🙂 🙂

    BIG LEBOWSKI
    7 Jun 2020
     12:50am

    Nawet Rummenigge zna swoje miejsce na trybunie Bayernu. Moim zdaniem Mirek Jabłoński zrównuje sobie i stacji nadającej te audycje określoną liczbę widzów. Sobie podobną. I nic więcej. Co do teorii, to był np. Ryszard Nieścieruk. Pzdr!

Skomentuj

3 komentarze on Ziółkowski: Prezesi klubów mogliby się zachowywać jak Rummenigge czy Beckenbauer
    Wariat
    6 Jun 2020
     11:11am

    O wszystkim i w sumie o niczym
    To mi się podoba hahahahaha:
    „Żałuję, że prezesi polskich klubów żużlowych nie są tak blisko drużyny jak Karl-Heinz Rummenigge czy Franz Beckenbauer w Bayernie Monachium”
    Padłem 🙂 🙂 🙂

    BIG LEBOWSKI
    7 Jun 2020
     12:50am

    Nawet Rummenigge zna swoje miejsce na trybunie Bayernu. Moim zdaniem Mirek Jabłoński zrównuje sobie i stacji nadającej te audycje określoną liczbę widzów. Sobie podobną. I nic więcej. Co do teorii, to był np. Ryszard Nieścieruk. Pzdr!

Skomentuj