Tomasz Jędrzejak w czapce Kadyrowa, mistrz Polski z 2012 roku (Zielona Góra). FOT. JAROSŁAW PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wtorek, 14 sierpnia 2018 roku bez wątpienia wstrząsnął polskim speedwayem. Tego dnia odszedł od nas Tomasz Jędrzejak – charakterny i ambitny zawodnik, który w żużlu mógł jeszcze bardzo dużo osiągnąć. Dziś obchodziłby swoje 43. urodziny. Oddajmy mu więc hołd i zadbajmy o to, by pamięć o nim nie zanikła.

 

Tekst pierwotnie ukazał się na naszych łamach 14 sierpnia 2019 roku, autorstwa Łukasza Brunackiego.

14 sierpnia 2018 roku wychowanek Iskry Ostrów Wlkp. pogrążył jednak całe żużlowe środowisko w żałobie, a swoich najbliższych zostawił z pytaniem: dlaczego? We wspomnieniach rodziny i przyjaciół zapamiętany został jako kochający brat, wierny, empatyczny przyjaciel, wrażliwy na ludzkie cierpienie. To był żużlowiec bezgranicznie oddany temu, co robił. Kochał Spartę i chciał jeszcze coś udowodnić. Przede wszystkim sobie.

Tomasz Jędrzejak lubił ostro pojechać, ale zawsze w granicach rozsądku. Szanował swoje zdrowie i kolegów z toru. – Pamiętam, jak „Ogór” miał chyba z 16 lat i potraktował swojego rywala mocno nieelegancko. To było podczas Łańcucha Herbowego Ostrowa. Podszedłem do niego i mu powiedziałem: „Ogór, za ostro jeździsz. Szanuj siebie i szanuj kolegów.” Byłem wtedy starszym zawodnikiem i chyba się przestraszył, bo wziął sobie te słowa do serca i od tego momentu… nasze więzi zaczęły się zacieśniać – tak początki znajomości wspomina jego bliski przyjaciel Sławomir Drabik.

Na temat stylu jazdy Tomka Jędrzejaka w bardzo podobnym tonie wypowiada się Piotr Baron. – Był koleżeński na torze. Wiadomo, początki kariery, młody człowiek, który próbuje się przebić. Lubił ostro pojeździć, ale wszystko w granicach rozsądku. To zawsze go cechowało – podsumowuje trener Fogo Unii Leszno.

Dariusz Jędrzejak spędził z bratem Tomkiem mnóstwo czasu przy motocyklach żużlowych. Fot: Archiwum Dariusz Jędrzejak

Częstochowa – szansą na rozwój

Drabik widział w młodym Jędrzejaku potencjał i zasugerował mu przenosiny do Częstochowy. Zwłaszcza, że w barwach Lwów jeździł ówczesny idol młodego ostrowianina – Mark Loram.

– Pamiętam, jak Sławek przekonywał Tomka, że jeśli chce się rozwijać i podnosić swoje umiejętności, to musi zmienić środowisko, a Częstochowa będzie do tego idealna. Sławek bardzo nam wtedy pomógł. – mówi nam Dariusz Jędrzejak, brat Tomka. – Gdy Tomek zaczynał karierę, to jeździłem z nim na każde zawody – na początku tylko jako brat, taka ostoja. W ogóle to Tomek poszedł za mną, a nie ja za nim. Ja pierwszy próbowałem swoich sił jako żużlowiec. Na szkółce zacząłem i na szkółce jednak zakończyłem (śmiech). Potem pracowaliśmy już jako team. Moje zdanie było bardzo ważne dla niego. Nasze relacje były bardzo bliskie, praktycznie w kwestiach żużla wszystko razem konsultowaliśmy. Przede wszystkim łączyła nas braterska miłość – zrobiłbym wszystko dla niego. Jeśli mnie o coś prosił, to bez wahania pomagałem. Jak Tomek czegoś potrzebował, to obojętnie o której godzinie jechałem i pomagałem. Jako szef był bardzo wyrozumiały. Kładł duży nacisk na dobre przygotowanie sprzętu – ocenia Darek.

Podczas pobytu w Częstochowie Tomasz Jędrzejak chciał kupić samochód, jak się okazało, od swojego późniejszego sponsora i wieloletniego przyjaciela. Przepraszam, brata.

– Znamy się od ponad 20 lat, jak „Ogór” stawiał swoje pierwsze kroki w Ostrowie. Tak na poważnie to poznaliśmy się, gdy Tomek jeździł w Częstochowie, chciał zmienić klub i przyszedł do mnie kupić busa. Dosyć szybko zacząłem go też sponsorować i ostatecznie odradziłem mu tego busa (śmiech). Z biegiem czasu nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Mam trzech braci, a on był jak czwarty. Gdy był zawodnikiem Rzeszowa, to odwiedzał mnie w szpitalu. Widywaliśmy się bardzo często. Wszystko ze mną konsultował – tak przyjaźń wspomina Krzysztof Cierniewski, właściciel firmy Płomyk.

Był jak brat

Mega kolega i oddany przyjaciel – to najczęstsze sformułowania z ust najbliższych na temat Tomka. – Jak Tomek wylądował w Częstochowie, to zaczęły się także nasze wspólne spotkania. Takiego kolesia spotkać w czasach, gdy sportem rządzi pieniądz, nie jest łatwe. Nigdy nie był zazdrosny. Natomiast był bardzo pomocny i życzliwy. Dla mnie jak brat – mówi Sławomir Drabik.

Jędrzejak bardzo rozsądnie podchodził do życia i kolejnych sportowych zmian. Każdą zmianę analizował na każdy możliwy sposób. Dla niego pieniądze nie stanowiły celu nadrzędnego.

– W 2012 roku osiągnął swój największy sukces. Na torze w Zielonej Górze został indywidualnym mistrzem Polski. To było ukoronowanie jego ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Na brak ofert z innych klubów nie narzekał. Jedna nawet dwukrotnie przewyższała tę z Wrocławia. Tomek zgasił temat w zarodku. Bo Spartę kochał miłością bezgraniczną. Chyba nawet za dużą – ocenia brat Tomka.

Nie tylko w sporcie pieniądze stanowiły dla niego mniej niż wierność i oddanie. – Zawsze miał wielkie serce. Nigdy nie odmówił pomocy. Brał udział w kampanii miejskiej w Ostrowie „Tutaj mieszkam”. Wszystkie zebrane środki przeznaczył na chorego chłopca. Tomek był perełką naszej rodziny, był naszym kręgosłupem. Pod koniec życia, jak reprezentował Rzeszów, to dzwonili do niego inni zawodnicy i pytali, czy mają jechać, bo pieniędzy już nie otrzymywali. Tomek im odpowiadał, że mają jechać dla kibiców – mówi Dariusz Jędrzejak.

Lubił być doceniony

Brązowy medalista indywidualnych mistrzostw Polski z 2003 roku bardzo przeżywał swoje starty i porażki. Według opinii przyjaciół i rodziny – miał kłopot z wiarą we własne umiejętności. Potrzebował, aby mobilizował go najlepiej jakiś autorytet.

– Pamiętam to bardzo dokładnie. To był mecz w Gdańsku w 2009 roku. Tor, na którym Tomek nie lubił jechać. Początek meczu, a Sparta dostaje takie lanie, że zanosiło się na pogrom. Najpierw przyjechał drugi, a potem nasze przełożenia poszły w złym kierunku i było zero. W tym momencie podszedł do niego trener Marek Cieślak i powiedział, że ma ratować wynik drużyny, że bardzo na niego liczy i w niego wierzy. Tomek nie przegrał już do końca z nikim, wygrywając kolejne cztery wyścigi. Podobna sytuacja miała miejsce w Tarnowie w 2011 roku. Po pierwszym nieudanym starcie do Tomka podszedł Piotr Baron. Nie zalecał żadnych zmian przy sprzęcie, tylko drobną korektę jazdy i brat wygrał pozostałe biegi. Uważam, że Tomek nie osiągnął wielkich wyników na arenie międzynarodowej, bo prawdopodobnie brakowało mu jakiegoś autorytetu. Ja aż takim nie byłem – wspomina brat.

– Nigdy nie był zazdrosny – mówi o Tomku Jędrzejaku Sławomir Drabik

Niska samoocena niestety cechowała Tomka. Mimo ogromnego potencjału, dobrego zaplecza finansowego i sprzętowego był bardzo krytyczny wobec siebie. – Bardzo kochał Spartę i Wrocław. Osiągnęliśmy wspólnie dość sporo. Złoty medal podczas indywidualnych mistrzostw Polski był jego marzeniem, które się spełniło. W 2011 roku zdobyliśmy wspólnie złoty medal MPPK. To były rzeczy, które go budowały. Ale jak rozmawialiśmy, że będzie liderem w Sparcie – to ciężko mu było w to uwierzyć. Miał rewelacyjny sezon 2012 i to było piękne – opowiada Piotr Baron.

Ten pamiętny finał z Leszna

Jak się okazuje, bardzo ważnym wydarzeniem w jego życiu był finał indywidualnych mistrzostw Polski w 2018 roku w Lesznie. Pojawiła się szansa, że wystąpi w nim jako pełnoprawny zawodnik. – Miał nowy kevlar i osłony, ale jak się dowiedział, że będzie drugim rezerwowym, to chciał wyjechać ze stadionu. Niestety przepisy i możliwa wysoka kara mu tego zabraniały. Strasznie to przeżył. Czuł się tam oszukany. Dla niego ta impreza była tak ważna, jakby miał jechać w finale indywidualnych mistrzostw świata. W tym czasie jeździł dla Rzeszowa i chciał się pokazać szerszej publiczności. II liga miała być tylko przystankiem w powrocie do wyższej ligi – mówi Krzysztof Cierniewski.

Złoty medalista MPPK z 1999 roku kochał żużel ponad wszystko, ale czynnie uprawiał także inne dyscypliny sportu. Bardzo chętnie grał w piłkę nożną, koszykówkę czy tenis. – Jak zapragnął obejrzeć mecz Barcelony, to jechaliśmy do Hiszpanii. Przeczytał wiele sportowych biografii. Prowadził sportowy tryb życia i zawsze bardzo rzetelnie przygotowywał się do każdych zawodów. On był mimo wszystko sportowo nieszczęśliwy i niespełniony. Wiem, że mojego brata zabrała nam depresja. Odczuwam ogromną pustkę każdego dnia i zadaję sobie pytanie: dlaczego? Młody człowiek, który dzisiaj powinien być z nami. Myślę, że on zawiódł sam siebie… – kończy Dariusz Jędrzejak.

Żeby powiedział: „Slammer, mam kurwa problem!”

Również do Sławomira Drabika nie docierały żadne sygnały, że może dojść do tragedii. – Ciężko mi uwierzyć, że coś takiego się wydarzyło. Jak jechałem do Ostrowa, to zawsze mogłem liczyć na pomoc ze strony „Ogóra”. Jeszcze na kilka dni przed śmiercią razem oglądaliśmy piłkę nożną, którą kochał. Gdyby powiedział: „Slammer, mam ku*wa problem!” Ale nic nie mówił. Aż dreszcze przechodzą – podsumowuje dwukrotny indywidualny mistrz Polski.

Tomasz Jędrzejak z Piotrem Baronem, Patrykiem Dolnym i Zbigniewem Sucheckim

Na dzień przed śmiercią również Piotr Baron odbył długą i sympatyczną pogawędkę ze swoim długoletnim przyjacielem. – Nasze stosunki były bardzo dobre. Był bardzo otwarty i mieliśmy do siebie sporo zaufania. Na pewno mi Tomka brakuje. Miałem okazję z nim porozmawiać dzień przed śmiercią o godzinie 15. Rozmowa była bardzo serdeczna i trwała prawie 40 minut. Gdybym wtedy wiedział, że to nasza ostatnia rozmowa, to mógłbym coś zrobić, a tak to niestety… – przerywanym głosem mówi były menedżer Batard Sparty Wrocław.

– Na kilka dni przed śmiercią, dokładnie w weekend poprzedzający tamto zdarzenie, Tomek wpadł do mnie na grilla i spędziliśmy całą sobotę razem. Był bardzo pogodny i zadowolony. Z tego człowieka aż biło życie! Nawet zastanawialiśmy się wspólnie czy nie pojechać na niedzielne zawody, ale z racji odległości, ostatecznie zrezygnowaliśmy. Potem w poniedziałek (13.08.2018) wieczorem wysłałem mu nasze zdjęcie, na którym stoimy w przyjacielskim uścisku. Odpisał: „ja też tak czuję…” Przyjrzałem się dokładnie temu zdjęciu i Tomek miał na nim zamknięte oczy. Obudziłem się rano, byłem bardzo niespokojny. Szybko pojechałem pod dom Tomka, ale pomyślałem, że nie będę go jednak budził. Za dwie godziny dostałem telefon, że Tomek nie żyje… – opowiada o swoich ostatnich chwilach z Tomaszem Jędrzejakiem, jego bliski przyjaciel Krzysztof Cierniewski. Dla właściciela Płomyka żużel nie smakuje już tak samo jak kiedyś.

W tym roku Tomek Jędrzejak skończyłby 42 lata. Postanowił spróbować swoich sił w innej lidze. Dla nas nieosiągalnej. Wypada mieć nadzieję, że tam, gdzie teraz jeździ jest sportowo spełniony, uśmiechnięty i szczęśliwy. To był bardzo dobry i wrażliwy facet. Swoim żywotem zasłużył na pamięć, bo dopóki jest w naszej pamięci, dopóty cały czas żyje.

13 komentarzy on Żużel. Zawsze miał wielkie serce. Dziś Tomasz Jędrzejak obchodziłby 43. urodziny
    Emilia
    14 Aug 2019
     7:19am

    Sztos…
    Tekst poruszający do takiego stopnia, że nie znając Tomka czytelnik ma poczucie straty.
    Gratuluję autorowi- mega robota!!!

    Aneta
    14 Aug 2019
     12:35pm

    Wspaniały artykuł. Ciepłe wspomnienia o najlepszym z najlepszych – Kapitanie Sparty Wrocław. Szczególnie końcówka… Bohaterowie żyją wiecznie!

    Balbincia
    14 Jul 2020
     10:59am

    Duży brak ,duży żal i smutek.Do dzisiaj nie potrafię tego zrozumieć.Kazda bezsensowna śmierć boli ,a ta taka była…Panie Tomku tęsknimy za panem:(

    Slawek
    14 Jul 2020
     11:50am

    Panie Tomaszu, szkoda że w tym feralnym dniu nie wiedział Pan, ilu ma Pan przyjaciół, ludzi życzliwych Pana osobie, a przede wszystkim kibiców u których zawsze miał Pan i będzie miał ogromny szacunek….
    Piękny wzruszający tekst…

    R2R
    14 Jul 2020
     12:46pm

    Pamiętam jak po dobrym sezonie 1999 w drugoligowej Iskrze, Tomasza zakontrakotował na rok 2000 ekstraligowy Włókniarz i tam ze średniej ponad 2pkt. na bieg w II lidze, Tomasz zleciał na wyniki w stylu (0,1,u,0,1).
    Przed rokiem 2001 Włókniarz opuścili najważniejsi zawodnicy (Drabik, Loram, Staszewski, Holta ze względu na proces ubiegania się o obywatelstwo) i została sama druga linia, która miała sie bić o utrzymanie. Z braku zawodników to właśnie Jędrzejaka w Częstochowie nieśmiało deklarowano zimą jako jednego z tych, ktory ma pociągnąć zespół. Pomyślałem sobie wtedy: „CO?!? Siła drużyny na facecie, który rok wcześniej robił raptem po kilka punktów? To się nie uda. Włókniarz poleci”.
    Tomasz jednak już od pierwszych meczów dostał numer prowadzący parę i zaczął robić dwucyfrówki, będąc rzeczywiście koniem pociągowym, koronując sezon swoim pierwszym czystym kompletem 15pkt w meczów z Piłą.
    Nic dziwnego, że po takiej progresji zapragnął mieć go Wrocław, gdzie Tomasz ostatecznie poszedł.
    Później zdarzały sie Tomkowi rózne sezony, ale nigdy nie zapomnę jakie wrażenie na mnie zrobił tymi wynikami w drugim i ostatnim sezonie we Włókniarzu. Z faceta na 1-3 punkty zrobił się kozak na 10 punktów.

      Mmm
      14 Aug 2020
       4:05pm

      A ja sie z toba nie zgodze….w drugiej lodze wlasbie Jedrzejak z Karolem Malechą ciagneli wynik w lidze a w imprezach juniorskich brylowali. Wiec to nie tak ze robil raptem po kilka punktow.

        R2R
        15 Aug 2020
         12:40am

        Zgodzisz się, jeśli przeczytasz jeszcze raz. Wyraźnie napisałem, że w Iskrze były zawodnikiem ze średnią ponad 2 punkty na bieg. To w pierwszym roku startów we Włókniarzu, strasznie obniżył loty i dostawał w lidze srogie manto. Tomek i Malecha w sezonie 1999, to zupełnie inna bajka. Pokręciłeś sobie wszystko.
        Ludzie czytajcie ZE ZROZUMIENIEM!!!

    Skrudrz
    14 Jul 2020
     5:26pm

    Krąża plotki że wdowa nie otrzymała do dzisiaj zaległych pieniędzye z Rzeszowa i raczej nie ma na to już żadnych szans.

    Smutna historia pokazująca ciemną finansową stronę tego sportu.

      R2R
      14 Jul 2020
       7:28pm

      Skoro imię i nazwisko dłużnika, to w tym wypadku wiedza powszechna, to myślę że to nie są plotki a smutna prawda.
      PS:nawiasem mówiąc, ciekawe gdzie pan I.N. dzisiaj jest?

        Seba
        14 Jul 2020
         8:50pm

        Dziwne wlasnie,ze o nim sluch zaginal. Z nim najciekawsze bylo to,ze wobec innych prezesow – oszustow jakos na poczatku mozna bylo uwierzyc w ich uczciwosc. Irek od poczatku nawet nie udawal,ze nie ma kasy.

Skomentuj

13 komentarzy on Żużel. Zawsze miał wielkie serce. Dziś Tomasz Jędrzejak obchodziłby 43. urodziny
    Emilia
    14 Aug 2019
     7:19am

    Sztos…
    Tekst poruszający do takiego stopnia, że nie znając Tomka czytelnik ma poczucie straty.
    Gratuluję autorowi- mega robota!!!

    Aneta
    14 Aug 2019
     12:35pm

    Wspaniały artykuł. Ciepłe wspomnienia o najlepszym z najlepszych – Kapitanie Sparty Wrocław. Szczególnie końcówka… Bohaterowie żyją wiecznie!

    Balbincia
    14 Jul 2020
     10:59am

    Duży brak ,duży żal i smutek.Do dzisiaj nie potrafię tego zrozumieć.Kazda bezsensowna śmierć boli ,a ta taka była…Panie Tomku tęsknimy za panem:(

    Slawek
    14 Jul 2020
     11:50am

    Panie Tomaszu, szkoda że w tym feralnym dniu nie wiedział Pan, ilu ma Pan przyjaciół, ludzi życzliwych Pana osobie, a przede wszystkim kibiców u których zawsze miał Pan i będzie miał ogromny szacunek….
    Piękny wzruszający tekst…

    R2R
    14 Jul 2020
     12:46pm

    Pamiętam jak po dobrym sezonie 1999 w drugoligowej Iskrze, Tomasza zakontrakotował na rok 2000 ekstraligowy Włókniarz i tam ze średniej ponad 2pkt. na bieg w II lidze, Tomasz zleciał na wyniki w stylu (0,1,u,0,1).
    Przed rokiem 2001 Włókniarz opuścili najważniejsi zawodnicy (Drabik, Loram, Staszewski, Holta ze względu na proces ubiegania się o obywatelstwo) i została sama druga linia, która miała sie bić o utrzymanie. Z braku zawodników to właśnie Jędrzejaka w Częstochowie nieśmiało deklarowano zimą jako jednego z tych, ktory ma pociągnąć zespół. Pomyślałem sobie wtedy: „CO?!? Siła drużyny na facecie, który rok wcześniej robił raptem po kilka punktów? To się nie uda. Włókniarz poleci”.
    Tomasz jednak już od pierwszych meczów dostał numer prowadzący parę i zaczął robić dwucyfrówki, będąc rzeczywiście koniem pociągowym, koronując sezon swoim pierwszym czystym kompletem 15pkt w meczów z Piłą.
    Nic dziwnego, że po takiej progresji zapragnął mieć go Wrocław, gdzie Tomasz ostatecznie poszedł.
    Później zdarzały sie Tomkowi rózne sezony, ale nigdy nie zapomnę jakie wrażenie na mnie zrobił tymi wynikami w drugim i ostatnim sezonie we Włókniarzu. Z faceta na 1-3 punkty zrobił się kozak na 10 punktów.

      Mmm
      14 Aug 2020
       4:05pm

      A ja sie z toba nie zgodze….w drugiej lodze wlasbie Jedrzejak z Karolem Malechą ciagneli wynik w lidze a w imprezach juniorskich brylowali. Wiec to nie tak ze robil raptem po kilka punktow.

        R2R
        15 Aug 2020
         12:40am

        Zgodzisz się, jeśli przeczytasz jeszcze raz. Wyraźnie napisałem, że w Iskrze były zawodnikiem ze średnią ponad 2 punkty na bieg. To w pierwszym roku startów we Włókniarzu, strasznie obniżył loty i dostawał w lidze srogie manto. Tomek i Malecha w sezonie 1999, to zupełnie inna bajka. Pokręciłeś sobie wszystko.
        Ludzie czytajcie ZE ZROZUMIENIEM!!!

    Skrudrz
    14 Jul 2020
     5:26pm

    Krąża plotki że wdowa nie otrzymała do dzisiaj zaległych pieniędzye z Rzeszowa i raczej nie ma na to już żadnych szans.

    Smutna historia pokazująca ciemną finansową stronę tego sportu.

      R2R
      14 Jul 2020
       7:28pm

      Skoro imię i nazwisko dłużnika, to w tym wypadku wiedza powszechna, to myślę że to nie są plotki a smutna prawda.
      PS:nawiasem mówiąc, ciekawe gdzie pan I.N. dzisiaj jest?

        Seba
        14 Jul 2020
         8:50pm

        Dziwne wlasnie,ze o nim sluch zaginal. Z nim najciekawsze bylo to,ze wobec innych prezesow – oszustow jakos na poczatku mozna bylo uwierzyc w ich uczciwosc. Irek od poczatku nawet nie udawal,ze nie ma kasy.

Skomentuj