Vaclav Milik jest już baaardzo blisko toruńskiego klubu. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dwa mecze w PGE Ekstralidze pozwoliły odbudować się Vaclavovi Milikowi. Czech zarówno w starciu z forBET Włókniarzem, jak i w rywalizacji z truly.work Stalą spisał się z dobrej strony i był jednym z najmocniejszych zawodników swojej drużyny. Po niedzielnym meczu, 26-latek był bardzo zadowolony i ponownie dziękował Taiowi Woffindenowi.

Milik bardzo źle rozpoczął sezon 2019. Żużlowiec z Caslavia nie zdobywał zbyt wielu punktów w kolejnych spotkaniach Betard Sparty Wrocław i w końcu został odstawiony od składu. Ostatnie mecze pokazują jednak, że żużlowiec spartan powoli wychodzi na prostą. – Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego meczu. Podobnie jak w zeszłym tygodniu, cała drużyna pojechała równe i dobre zawody. Punktowaliśmy tak na dobrą sprawę od początku do końca. W zeszłym tygodniu miałem osiem punktów, a dzisiaj jedenaście (Milik zdobył dziewięć punktów i dwa bonusy –dop. aut.), więc jakiś tam progres jest – komentował czeski żużlowiec.

W meczu 10. kolejki PGE Ekstraligi, Milik ponownie korzystał z silników Taia Woffindena. Zawodnik przyznał, że sprzęt Brytyjczyka pomógł mu się odbudować nie tylko na torze, ale przede wszystkim w kwestiach mentalnych. – Dziękuję bardzo Taiowi za pomoc. W zeszłym tygodniu udało mi się trochę odbudować i dzisiaj od początku meczu jechałem na dużo większym luzie, byłem zdecydowanie mniej spięty. Teraz mamy cztery tygodnie przerwy i mam nadzieję, że popracuję nad swoimi silnikami i na nich też będzie mi się dobrze jechać. Ja przecież również mam silniki od pana Ryszarda Kowalskiego. Jechałem jednak na silnikach mistrza świata, więc lepszych chyba już nie ma. Myślę także, że moja gorsza jazda była kwestią bardziej tego, że niektóre rzeczy sobie niezbyt dobrze układałem w głowie. Teraz wszystko sobie poukładałem tak jak to powinno być i jedzie mi się dobrze – wyjaśniał zawodnik, który ma na koncie cztery zwycięstwa w PGE Ekstralidze.

Milik w ostatnim czasie pożyczał od Woffindena nie tylko silniki, ale i mechaników. Po meczu z truly.work Stalą Gorzów, 26-latek chwalił sobie współpracę z zespołem mistrza świata. – W zeszłym tygodniu tak naprawdę dopiero się poznawaliśmy, bo chłopacy od Taia nie znali mnie jako zawodnika. Po poprzednim meczu pytali się mnie jak mi się jechało i okazało się, że widzieli wszystko tak, jak ja to czułem. Szybko się dogadaliśmy. Są to mechanicy mistrza świata, więc muszą wiedzieć co robią – oceniał uradowany Milik.

– Moi mechanicy w ogóle nie są natomiast zazdrośni. Są zadowoleni z tego, że mogą patrzeć na tych mechaników. Chłopaki Taia mają więcej doświadczenia przy żużlu, więc mój zespół, podobnie jak ja, sporo się nauczył – dodał Czech.

Jednym z najczęściej poruszanych tematów przy okazji niedzielnego spotkania były tropikalne warunki pogodowe. W trakcie meczu, temperatura we Wrocławiu dochodziła do 39 stopni Celsjusza. – Jechało się dzisiaj bardzo ciężko. Każdy z nas chłodził się na swoje sposoby. Ja wypiłem jakoś 5,5 litra wody. Teraz jednak już czuję, że znowu nie mam w sobie nic i muszę się znów napić – zakończył Milik.

BARTOSZ RABENDA