fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

We wtorek – 27 października – swoje 51. urodziny obchodzi jedna z barwniejszych postaci polskiego speedwaya – Jacek Gollob. Dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski, siedmiokrotny drużynowo i całe mnóstwo innych sukcesów. Życząc wszystkiego dobrego i dużo zdrowia, przypominamy tekst Przemysława Sierakowskiego, w którym Jacek Gollob odgrywa główną rolę.

***

Tekst oryginalnie został opublikowany 24 lutego 2019 roku.

***

Jacka Golloba poznałem na jednym z pierwszych bali Tygodnika Żużlowego. Nie ukrywam, wcześniej na łamach nieco po nim „pojechałem”, nieopatrznie nazywając „Diabełkiem”, nie tyle z racji facjaty, co rzekomych inklinacji do szatańskich zachowań.

Pogadaliśmy wtedy, jak facet z facetem w… toalecie, przy pisuarze i zrobiło mi się głupio. Jacek opowiedział o swych muzycznych fascynacjach, a że dusza rockowa, te mieliśmy zbieżne. Napomknął o dzielnicy Bydgoszczy, w której się wychowywał, a willowa to ona nie była i trzeba było się wykazać, by zasłużyć na szacunek i tymi wywodami wręcz mnie wtedy zawstydził.

Karierę żużlową starszy z braci Gollobów rozpoczął bardzo późno, jak na współczesne realia. W 1988 roku poznawał dopiero żużlowe arkana i mimo praktyki w innych odmianach motocyklowego ścigania, niewielu wróżyło mu późniejsze sukcesy. Rok 1989 przyniósł debiut w barwach Wybrzeża, po głośnych przenosinach klanu do Gdańska. Jacek miał już 20 lat i tylko rok juniorki, by zaistnieć. Do tego uległa lojalność wobec jątrzącego i nieprzebierającego w słowach „Papy”, który nieustannie prowokował wypowiedziami i zachowaniem środowisko, co niejako „rykoszetem”, negatywnie odbijało się na synach.

Gollob tylko raz publicznie pożalił się na zachowanie kibiców po derbach w Toruniu, domagając się szacunku i krytykując nazywanie siebie „pijakiem” i „narkomanem”. Efekt, jak łatwo się domyślić, był dokładnie odwrotny. Dziś poszłaby fala hejtu w necie, ale wtedy także wielu zapamiętało „frajera”, który się skarży, a jeździć nie potrafi.

Zarzucano Jackowi przez wiele lat, że wypłynął na talencie brata, holującego go za uszy po punkty, że sam nigdy by niczego nie osiągnął, że medale i tytuły zawdzięcza Tomkowi i jeździe po ulubionym, bydgoskim owalu. Tego było za wiele.

Pierwszy tytuł IMP zdobył Jacek w rodzinnej Bydgoszczy, z 14 oczkami pokonał… brata i to wystarczyło krytykantom, by pomstować. Dla niego zaś stało się inspiracją do zmiany otoczenia. Po przenosinach do Piły, Gollob zanotował bodaj najlepszy okres w karierze, zwieńczony drugim tytułem IMP, tym razem z kompletem 12 oczek, zdobytych w przerwanym, z powodu ulewy, pilskim finale. Tutaj jednak ponownie pojawili się malkontenci, wyrzucający Jackowi, że w ostatecznej batalii zabrakło przecież Tomasza. Nie pomogło srebro DMŚ w niemieckim Brokstedt, w 1994 roku, będące zwieńczeniem międzynarodowych startów starszego z braci. Z tym zresztą startem wiąże się pewna ciekawostka. Otóż światowe władze speedway’a postanowiły zlikwidować rywalizację w MŚP, zaś dotychczasową formułę nazwać DMŚ i zamiast czwórmeczów z udziałem czterech zawodników i rezerwowego, rozgrywać finał z siedmioma tercetami.

W Niemczech jechali wtedy: Tomasz, Dariusz Śledź, wówczas z Wrocławia i jako rezerwowy, Jacek. Zadziwiające, że między trzecim a siódmym miejscem zanotowano tam ledwie jedno oczko różnicy. Wygrali Szwedzi, a na drugim stopniu podium stanęli nasi. Jacek, po pierwszym nieudanym starcie Darka Śledzia, wskoczył do składu na tyle skutecznie, że jego 4 punkciki, przy szesnastu Tomka, wystarczyły do srebra. Tomasz jedyne oczka stracił wtedy po porażce z Australijczykiem, Adamsem, który był drugi na kresce i… starszym bratem. Jacek jeszcze dwukrotnie błysnął na krajowym podwórku, zdobywając Złoty Kask, przy czym we wrocławskim finale edycji 1996 pokonał Tomka na obczyźnie, po wyścigu barażowym.

Po udanym sezonie 2000, w Pile nie było już tak kolorowo. Dobry powrót do korzeni na dwa lata i kolejne przenosiny, tym razem do Tarnowa. Pierwsze dwa sezony w Unii „trochę jak cię mogę”, jak mawiała moja babcia. Szału nie było, średnie nieco ponad 1,7 nie powalały. Poziom więc był, tyle, że bez błysku. Od roku 2006, to już początek katastrofy. Średnie w granicach punktu na bieg, także w pierwszoligowej Polonii, do której wrócił na sezon 2008 i widmo podjęcia ostatecznych kroków.

Koniec końców, po konsultacjach z życzliwymi i głębokim zastanowieniu, krótko przed czterdziestką, zdecydował się Jacek zakończyć bogatą i barwną przygodę ze speedwayem, jako zawodnik. Deklarował, że zajmie się opieką nad synem, Oskarem i wróżył mu dobrą karierę. Zamierzał też poprawić nadszarpnięte przez niemal 20 lat ścigania, relacje rodzinne. Nie wytrzymał. Władysław Gollob przejął zadłużoną Polonię, a Jacek zaangażował się w pomoc ojcu jako trener i… zawodnik. Trzy mecze sezonu 2016, imponujących osiągnięć punktowych nie przyniosły, ale gdyby starszy z rodzeństwa dowoził to, co miał po starcie, to pewnie byłby liderem zespołu. Niestety zdrowie już nie to, braki kondycyjne, do tego niepotrzebne publiczne przepychanki słowne z młodzieżowcami i Jacka w klubie nie ma. Cóż z tego, że ostatecznie wyszło na jego, skoro zdolności dyplomatyczne, najwyraźniej odziedziczył po ojcu.

Medali zdobył worek, mimo niechęci kibiców, czym skutecznie zamykał usta nawet największym krytykom. Skoro więc nie doceniło go środowisko, uczyniła to Kancelaria Prezydenta RP, honorując w 2000 roku, po drugim tytule IMP, Złotym Krzyżem Zasługi.

Pod koniec tego roku Jacek Gollob świętować będzie 50. urodziny, a są tacy, którzy twierdzą, że życie zaczyna się po pięćdziesiątce. Czym więc nas jeszcze Jacek zaskoczy?

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

4 komentarze on Urodziny Jacka Golloba. Pokażcie drugiego z dorobkiem, którego tak nienawidzono…
    Pan Demia
    27 Oct 2020
     11:25pm

    Złoty Kask w 1996 roku i wyścig barażowy to chyba ten, który kończyli bez walki próbując przejechać metę równocześnie, prawda?

    R2R
    28 Oct 2020
     12:37am

    Na szacunek sobie Jacek zasłużył i basta! Pod koniec lat 90 wyszedł z cienia brata i stał się żużlowcem w sosie własnym. Brakowało go w Bydgoszczy w 1999, potem brakowało w Pile w 2002. Po dwa tytuły IMP sięgał bezdyskusyjnie będąc głównym aktorem tych finałów.
    Ciekawa postać, ale takie zaczyna się w pełni doceniać, jak już kończą kariery.

Skomentuj

4 komentarze on Urodziny Jacka Golloba. Pokażcie drugiego z dorobkiem, którego tak nienawidzono…
    Pan Demia
    27 Oct 2020
     11:25pm

    Złoty Kask w 1996 roku i wyścig barażowy to chyba ten, który kończyli bez walki próbując przejechać metę równocześnie, prawda?

    R2R
    28 Oct 2020
     12:37am

    Na szacunek sobie Jacek zasłużył i basta! Pod koniec lat 90 wyszedł z cienia brata i stał się żużlowcem w sosie własnym. Brakowało go w Bydgoszczy w 1999, potem brakowało w Pile w 2002. Po dwa tytuły IMP sięgał bezdyskusyjnie będąc głównym aktorem tych finałów.
    Ciekawa postać, ale takie zaczyna się w pełni doceniać, jak już kończą kariery.

Skomentuj