Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zespół MSC Wolfe Wittstock pokonał w piątek drużynę Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego 46:44. Dziewięć punktów zapisał na swoim koncie – pochodzący z bawarskiego Memmingen – Sandro Wassermann. Młody Niemiec po zawodach nie ukrywał satysfakcji ze swojego dorobku punktowego. Niektórzy kibice twierdzą, że 22-latek może być czarnym koniem Wittstock.

– Dla mnie te zawody ułożyły się bardzo dobrze i przyznam, że jestem zadowolony z mojego dorobku punktowego. Myślę, że nie tylko ja, ale cały zespół pokazał się z dobrej strony. Będę pracował nad tym, aby taką dyspozycję utrzymać w kolejnych spotkaniach i być pewnym punktem zespołu z Wittstock. Korzystając z okazji, dziękuje Frankowi Mauerowi za to, że dał mi szansę startów w polskiej lidze i rywalizowania z naprawdę silnymi przeciwnikami. O tym, czy będę czarnym koniem Wittstock przekonamy się po zakończeniu rozgrywek – mówi ze śmiechem Wassermann. 

Sandro Wassermann

Mistrz świata w klasie 250cc z 2014 roku nie ukrywa, iż dużą rolę w polskiej lidze odgrywa sprzęt. Bez szybkiego silnika nie ma co marzyć o dobrych występach.

– To jest niby najsłabsza polska liga, a jest na pewno silniejsza od naszej niemieckiej. Moim mentorem jest Jan Hertel i to jemu zawdzięczam fakt, że dysponuję szybkimi motocyklami. Pracuje z Janem od lat i mogę powiedzieć tyle, że bez jego pomocy nie byłbym w stanie osiągać takich wyników, jakie dane mi było wywalczyć choćby w meczu z Rzeszowem. Jeśli tylko ominą mnie kontuzje, to powinienem z meczu na mecz rozkręcać się z wynikami – podsumowuje Wassermann.