Martin Vaculik i Leon Madsen. Foto: FB Falubaz Zielona Góra.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przepisy dotyczące transferów w polskich rozgrywkach od lat wywołują liczne dyskusje w środowisku żużlowym. Według regulaminu, zawodnicy nie mogą otrzymywać ofert od potencjalnych nowych pracodawców oraz podpisywać kontraktów przed 1 listopada. W praktyce wygląda to jednak tak, że żużlowcy osiągają porozumienia z klubami znacznie wcześniej, a w wyznaczonym terminie zazwyczaj jedynie potwierdzają informacje publikowane przez media. Nasz ekspert, Grzegorz Dzikowski, przyznaje, że wspomniane przepisy mogą irytować, ale, póki co, nie widzi dla nich alternatywy.

– To jeden z wielu przepisów, do których trzeba się po prostu dostosować. Regulamin jest regulaminem, ale oczywiście życie pisze swoje scenariusze. Nie jest tajemnicą, że rozmowy działaczy z zawodnikami zaczynają się wcześniej. Nawet nie zaraz po zakończeniu rozgrywek, a już w trakcie sezonu. Działacze tak raczej luźno pytają się o plany na przyszłość i sondują rynek. Wtedy mamy przymiarki. Przez ten przepis ostateczne potwierdzenie transferu mamy jednak dopiero w listopadzie. Do tego czasu niczego nie można być do końca pewnym – mówi nam były zawodnik i szkoleniowiec klubów żużlowych.

Ostatnie tygodnie dobitnie pokazują, że najważniejsze ruchy na rynku transferowym są przeprowadzane znacznie wcześniej niż zezwala na to regulamin. Od dłuższego czasu zapowiadany jest chociażby powrót Martina Vaculika do Moje Bermudy Stali Gorzów. Kibice we Wrocławiu z kolei mogą już powoli przyzwyczajać się do drużyny z Artiomem Łagutą.  Zdaniem części ekspertów, najlepszym rozwiązaniem byłoby więc zniesienie okresu transferowego.

– Na pewno nie można dopuścić do tego, by można było podpisywać kontrakty w dowolnej chwili. Ten przepis to też jest zabezpieczenie przed sytuacjami, że zawodnik spotyka się z drużyną, z którą już podpisał kontrakt. Lepiej więc, żebyśmy mogli się wszystkiego domyślać i prowadzić spekulacje niż doprowadzać do takich sytuacji. Dla dziennikarzy z pewnością jest to irytujące, bo zawodnicy nie mogą właściwie niczego zdradzić. Jednak jak to mówią, jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Za bardzo nie ma co przy tym kombinować – podkreśla nasz ekspert.

Były szkoleniowiec m.in. Wybrzeża Gdańsk i Włókniarza Częstochowa ma jednak pomysł na drobną modyfikację regulaminu. W jego opinii wydłużenie okresu transferowego sprawiłoby, że gorący okres dyskusji nad zmianami barw klubowych zaczynałby się w bardziej odpowiednim momencie.

– Wydłużyłbym tylko okres podpisywania kontraktów. Te regulaminowe dwa tygodnie to jednak za mało na dopięcie wszystkich szczegółów. Okres transferowy mógłby trwać do końca listopada. Wtedy, być może, rozmowy kontraktowe nie zaczynałyby się tak wcześnie, jak ma to miejsce teraz – podsumowuje Dzikowski.