Dla Przemysława Pawlickiego zakończony sezon nie był szczególnie udany. Indywidualnie nie notował świetnych rezultatów, drużynowo – jego MrGarden GKM nie znalazł się w czołowej czwórce i znów o medale nie walczy. – Nie chcę skupiać się na tym co było, tylko osiągnąć coś pozytywnego, optymistycznego, żeby z czystą głową zakończyć rok – przyznaje żużlowiec w rozmowie z Przemysławem Sierakowskim.
Przemysław Pawlicki w tym sezonie, to trochę jak w utworze „Raz, dwa, raz, dwa” Maanamu – falowanie i spadanie, falowanie i spadanie…
No tak, jeśli chodzi o moje tegoroczne starty w Polsce, nic dodać nic ująć. Teraz jednak skupiam się na tym, by jak najwięcej pozytywnego wyciągnąć z sezonu startując w Szwecji. Nie chcę roztrząsać tego co było, tylko osiągnąć coś pozytywnego, optymistycznego, żeby z czystą głową zakończyć rok. Chciałbym patrzeć w przyszłość z nadzieją, popartą dobrymi wynikami w końcówce i na bazie wyciągniętych wniosków przygotować się do nowego rozdania.
Skoro jesteśmy przy muzyce, to jak u Tomka Lipińskiego „Jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie”?
Jestem przekonany. Jeszcze będzie Przemek jechał. Do przodu.
W przyszłym roku Grudziądz, czy inna opcja? Jesteś po rozmowach?
Nie powiem, że w Grudziądzu jest niedobrze. Dwa sezony tam spędzone będę znakomicie wspominał, ostatni niekoniecznie, ale tylko od strony sportowej. Mój wynik indywidualny daleki był od oczekiwań i nie zaliczę tych startów do udanych. Jeśli jednak chodzi o klub i osoby, z którymi współpracowałem, to uważam, że były to dobre dwa lata. Jeśli dojdzie do momentu, w którym będę musiał zdecydować czy zmienić otoczenie, z pewnością zachowam bardzo dobre wspomnienia. Na razie jeszcze nie rozmawiałem z zarządem GKM-u, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć w związku z przyszłością i ewentualną jazdą w Grudziądzu. Na ten moment przedłużam sezon w Szwecji. Zależy mi na tym, żeby końcówkę podciągnąć i wynieść z jazdy jak najwięcej pozytywów. Patrząc na moje starty w GKM-ie, nie mam pojęcia, co takiego się zadziało, że tak wpłynęło na moją psychikę. Startów nie było za wiele. Nie było możliwości żeby testować, sprawdzać i cokolwiek sensownego powiedzieć. Szwecja stopniowo mnie nakręca. Powoli wraca pewność i sądzę, że jestem na dobrej drodze, by kolejny sezon był znacznie lepszy od tego, który się zakończył w Polsce.
Ale były też fajne momenty. Choćby finał IMP w Lesznie…
To prawda, tyle że silnik w tych zawodach… umarł. Cały czas pracujemy z teamem nad tym, by znaleźć coś, co da nam spokojniejszą głowę na początku przyszłego roku. Korzystamy ze startów w Szwecji i całe szczęście, że jest taka możliwość. Finał IMP rzeczywiście pokazał, że coś drgnęło we właściwą stronę. Jestem więc dobrej myśli i pracuję by drgnęło na dłużej, najlepiej na stałe w jeszcze lepszym kierunku.
Przemek, dopiero co zaliczyłeś pełny sezon w cyklu SGP, może tamte niepowodzenia odebrały Ci nieco pewności siebie?
Wiele czynników składa się na powodzenie, bądź nie w sezonie. Roszad w sprzęcie było sporo, szukałem też rezerw w sobie, by zdobycze w cyklu były znacznie okazalsze. Czasem jednak kiedy człowiek za bardzo chce, zaczyna się gubić w tym, co robi. Myślę, że w moim przypadku troszeczkę tak to wyglądało. To, co było muszę zostawić za sobą, wyciągając odpowiednie wnioski. Każda porażka również czegoś uczy. Oby udana końcówka tego roku w Skandynawii była dobrym prognostykiem przed kolejnym sezonem.
W Grudziądzu imponowałeś umiejętnością jazdy ścieżką Golloba – po płocie. W tym roku, po przebudowie toru, płot „nie chodził”.
No tak. Tor po zmianie geometrii zachowywał się zupełnie inaczej. Zupełnie inne ścieżki niosły, bardzo ważny był start. Ja miałem z tym niestety pewien problem. Starty nie były optymalne, a na dystansie nie rozpędzałem się na tyle żeby wyprzedzać rywali. Jak by nie patrzeć jednak, nie ma co ukrywać, atuty grudziądzkiego owalu zostały odebrane. Nie można już było jeździć szybko i skutecznie tak szeroko jak w poprzednim sezonie, ale były inne dobre ścieżki. Mnie niestety nie udawało się ich skutecznie odnajdywać, tak bym ja był zadowolony ze zdobyczy, a klub ze mnie. Szansa robienia tej słynnej ścieżki pod płotem pewnie była, tylko przez poszerzenie, przesunięcie toru do wewnątrz, szpryca nie dolatywała pod dmuchawce, a tor ma być jednakowo przyczepny na całej szerokości. W Grudziądzu nawierzchnia była świeża, więc nie bardzo chciano ryzykować z lekko przyczepnym torem, żeby się przedwcześnie nie rozsypał.
W pewnym momencie na odsiecz przybył tata, ale mecz z Gorzowem został przerwany i nie zdążyłeś się specjalnie najeździć.
Tato jest teraz mocno zapracowanym człowiekiem, nie do końca też ma czas, ale znalazł luźniejszy weekend i przyjechał. Chciałem żeby przyjechał, zobaczył to od środka. Ogląda wszystkie mecze w telewizji, tylko to nie to samo. Dawno nie było go w parkingu, była możliwość, udało się, choć zbyt wiele, z racji przerwania meczu, nie zdołał przekazać. Pojawił się jednak na stadionie i znowu miał okazję poczuć trochę atmosfery parkingu. Na nieszczęście nie udało się objechać tych zawodów do końca. Na pewno nie był do końca nasycony, ale pewnie dobrze wspomina samą atmosferę i powrót do boksów, czego mu pewnie brakowało.
Twoje wcześniejsze słowa brzmiały nieco jak pożegnanie z Grudziądzem?
W żadnym wypadku. Nie żegnam się z GKM-em. Sezon jeszcze trwa i myślę, że za krótki czas siądziemy z zarządem do rozmów o mojej przyszłości w Grudziądzu.
To może metoda na poprawę jest inna. Ośmiu braci Pawlickich, każdy w innej drużynie. Twój wyścig przeciw Piterowi w domowym meczu z Lesznem – palce lizać…
(śmiech) Może i tak. Na tę chwilę byłoby to trudne z przyczyn… nazwijmy obiektywnych.
Czym generalnie SGP różni się od ligi?
W lidze jedziesz dla drużyny. Rozglądasz się, pomagasz, walczysz o zespołowe zwycięstwo. W cyklu, czy turnieju jesteś sam dla siebie. Skupiasz się na sobie. Margines błędu w obu przypadkach jest minimalny. Wszędzie ścigają się sami najlepsi. Na dzień dzisiejszy w żużlu nie ma chyba pojęcia „margines błędu”, staje się ono czysto teoretyczne. Trzeba robić wszystko, by unikać potknięć, uchybień.
Gość w zespole – dobre, czy złe rozwiązanie.
Moim zdaniem, jeśli tworzymy drużynę przed sezonem, to powinniśmy tym składem jechać. Należy skupić się na zaufaniu ludziom, których wybrało się przed rozgrywkami. Wiadomo, że w przypadku kilku klubów gość pozwolił wydostać się z tarapatów, ale kosztem zawodnika będącego w kryzysie. Dla tych w dołku nie jest to najlepsze rozwiązanie. Każdy przygotowywał się i inwestował na 100%, a przy słabszym występie był odsuwany od składu. Taka niepewność gra dużą rolę u zawodników i nie wpływa pozytywnie. Brakuje spokojnej głowy, komfortu jazdy. Z mojej perspektywy nie jest to najrozsądniejsze rozwiązanie. Z jednej strony czułem zaufanie klubu, ale też z tyłu czaiła się niepewność. Trochę późno zacząłem jechać wszystkie biegi programowe, stąd ta wcześniejsza niepewność. Ciężko było odzyskać komfort dobrej jazdy dla siebie i drużyny. Z drugiej strony rozumiem doskonale interes zespołu. Pojawiały się moje słabe występy, a wynik drużyny jest bardzo ważny.
Zaczęliśmy muzycznie i tak zakończymy. Budka Suflera – Przegrywać czasem to normalna rzecz, upadać nisko by się wyżej wznieść…
Dziękuję ci bardzo. Mam nadzieję, wierzę, że przepowiednia się spełni, a najtrudniejsze już za mną.
Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Mniej instagrama, mniej tatuaży i mniej lansiku a więcej ciężkiej pracy (wystarczy popatrzeć na Bartka Zmarzlika) a wyniki się pojawią.
Zmarzlik to ma predyspozycje wzrostowe i doskonaly sprzet. Pawlicki zostal zostawiony samemu sobie. Do tego chlop ma rodzine, dwa dzieciaki i juz ma inne cele.
Buahahaha. Nic głupszego dawno nie czytałem.
Napisałaś to na trzeźwo?
To fakt dzieci zmieniają spojrzenie tylko patrzeć jak Bartek będzie przymykał gaz przed wejściem w niepewną sytuacje
Żużel. Motor nadal niepokonany! Wielki mecz Sajfutdinowa (RELACJA)
Żużel. Waleczny GKM nie dał rady Sparcie. Odrodzenie „Magica”! (RELACJA)
Żużel. Zdrada w Orle Łódź?! Mocne słowa prezesa!
Żużel. Pragnął wrócić do Ekstraligi jak nikt inny. Teraz jest jednym z liderów!
Żużel. Jason Doyle: Szwecja jest nieopłacalna. Chcę gonić za tytułem
Żużel. GKM jedzie do podrażnionej Sparty. Apator potwierdzi formę w Lublinie? (ZAPOWIEDŹ)