Za chwilę rozstrzygnie się, kto awansuje do składu przyszłorocznej elity speedwaya. Decydujące starcie na Bałkanach, w Chorwacji, zatem powinno być gorąco dosłownie i w przenośni. Zapewne tak będzie dla miejscowych kibiców swojaka-jedynaka Juricy Pavlicia. Dla mnie najwyżej chłodno. Bez naszych, to już zupełnie inna dramaturgia.
Analizując skład przez pryzmat udziału aktualnych uczestników cyklu, na wszelki wypadek walczących o prolongatę na wypadek porażki w głównej serii oraz znanych i uznanych dziadków, pragnących powalczyć o kontrakt życia w Polsce przez udział w GP – ciężko będzie o fajerwerki.
Rzeczony Pavlić, na własnych śmieciach, przy bardzo sprzyjających wiatrach, o które w górach Bjokovo nietrudno, może pokusić się o powrót na salony z żużlowego zesłania. Jeśli jednak nawet dokona cudu i awansuje do Grand Prix, to raczej trudno spodziewać się, by w przyszłym sezonie miał być odkryciem cyklu. Trudno także znaleźć pośród aspirantów zupełnie nowe, nieznane szerzej żużlowe nazwiska, czy kraje. No może z wyjątkiem szwedzkiego debiutanta Pontusa Aspgrena, obniżającego nieco średnią wieku reprezentacji złożonej z Ljunga i… siebie.
W polskiej lidze chłopak dotąd wielkiego show nie robił, we własnych rozgrywkach też trudno określić go mianem brylanciku, zatem pewnie bliżej mu do zapisania Gorican jako największego sukcesu w karierze niźli spodziewać się sensacji w wykonaniu Skandynawa. Może zawody życia zaliczy Lambert, wciąż młody i obiecujący, a do tego z Wysp, więc nacji zanikającej na piedestale speedwaya.
Mnie osobiście najbardziej usatysfakcjonowałby awans Michelsena. Duńczyk czyni regularne, systematyczne postępy. W tym roku zapracował na miano odkrycia sezonu w Polsce i mimo iż już nie junior, to jeszcze nie emeryt w odróżnieniu od Nielsa, czy Kennetha. Zdecydowanie wolałbym w elicie Mikkela, zamiast wymienionej dwójki jego starszych rodaków. Zatem Lambert, Michelsen, Pavlić no i przydałby się jeszcze jakiś młody-gniewny. Nie ma, niestety, w stawce takowego. Brak też nacji żużlowo wygasających. Brak w ogóle bądź posucha w gronie faworytów. Nie ma Amerykanów, Czechów, Francuz bez większych szans na otarcie o awans, mimo całej życzliwości i obym się mylił. Tak czy siak, wygląda na kolejne nudne i przewidywalne zawody, do tego bez adrenaliny, bo bez Polaków. Przewidywalne głównie w kwestii geografii awansu, że tak to ujmę. W zdecydowanej większości jadą ci sami zawodnicy, z tych samych krajów, z takoż realnymi szansami, znani od lat, tylko coraz starsi.
A Polacy? Nie dojechali na Bałkany. Bo tory w eliminacjach nie przeszły weryfikacji przez komisarzy, a stadiony nie spełniły wymogów Ekstralipy – tak najogólniej. Kiedy trzeba było skutecznie powalczyć na przystosowanym polu kukurydzy, wyraźnie brakło motywacji i umiejętności. Determinacja – zero, chciałoby się stwierdzić. Czego i kogo jeszcze zabrakło? Ano bękarta granatowomarynarkowych, czyli Pitera. Fiknął raz, nie jadąc na kadrę. Poprawił za chwilę, przed finałem Złotego Kasku w Pile, to i się doigrał. Pokazali mu granatowi kto tu rządzi i ile może. Papiery na jazdę Piter ma. Rogatą duszę, choć nie zawsze najmądrzejszą – także. A do tego jest mocno zmotywowany sukcesami największego wroga, czytaj Bartka Zmarzlika. Pawlicki nie narzekałby na odległości i połączenia, tylko pojechał, awansował, a po powrocie, jak to ma w zwyczaju, objechał… marynarki za swoistą pomysłowość terminową i „pomoc” reprezentantom Polski. Z drugiej strony, na co ze strony rodzimych federacji mogą liczyć Angole, Rosjanie, Szwedzi, Niemcy, czy wspomniany wyżej Bellego pospołu z Berge? Pewnie na tyle samo, co Jurica Pavlić – przedstawiciel gospodarzy GP Challenge.
Czyli na rewolucję w personaliach i trzęsienie ziemi wśród nacji się nie zanosi. Dawne asy, obecnie blotki, walczą o przedłużenie kariery, by zapracować na wyższą emeryturę, mimo iż latka nie te, a sukcesy, o ile były, to niewielu o nich pamięta. Radykalnej obniżki średniej wieku w cyklu, z opisanych powodów, takoż spodziewać się nie należy. Dalej będzie statecznie, bez ryzykanctwa, szaleństwa, za to odrobinę bardziej geriatrycznie. Szkoda, bo bywało, głównie za czasów jednodniowych finałów, że wyskoczył jak królik z kapelusza, a to Niemiec (Muller), a to Fin (Kopponen), Węgier (Nagy), Włoch (Castagna), czy Norweg (Gunnestad). Niektórzy zdołali nawet wyrwać medal.
Smutnawo także, bo z Hancockiem odchodzą w niebyt reprezentanci USA, jak niedawno utytułowana Nowa Zelandia. I znowu zasięg speedwaya się zawęża. Nie ma rundy GP w Australii, nie ma w Rosji, nie mają zawodów cyklu Amerykanie, a BSI jak żużel – zamiera, odcinając kupony od dawnych obietnic bez pokrycia i kasując na potęgę „głupich Polaczków”. Pora na rewolucję, pamiętając, że każda ryba psuje się od głowy. Najpierw zatem FIM powinna ową głowę naprawić, najlepiej wymieniając konsumpcyjną i odtwórczą BSI, na młodych, ambitnych z udokumentowanymi sukcesami. Są tacy. Kłopot w tym, że pochodzą z niewłaściwej dla FIM Polski. A że ekspansja i rozwój są wciąż możliwe, nikogo chyba szczególnie nie trzeba przekonywać. Po trzech, czterech sezonach nowej, ożywczej krwi w speedwayu, byłaby, co ja mówię, jest szansa powrotu na właściwe tory, nie tylko żużlowe.
Zatem wiosna nadchodzi, czy zima w okowach… BSI? Czekam na decyzję światowej federacji, mimo wszystko z nadzieją.
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. Hit kolejki w Ipswich! Polacy pojadą dziś w Wielkiej Brytanii
Żużel. Znamy termin zaległo meczu Krajowej Ligi Żużlowej! Mecz drugiej kolejki rozegrają… za miesiąc!
Żużel. Wychowanek wskakuje do składu! Start ze zmianą na mecz Polonią
Żużel. Włókniarz zawalczy o pierwsze punkty w hicie kolejki! Żelazne zestawienie w obu ekipach. (SKŁADY)
Żużel. Jako pierwsza kobieta w historii poprowadziła mecz żużlowy! Pomóżmy jej znaleźć się w księdze Guinnessa!
Żużel. Są składy na wielki hit! Zmiana w ekipie Byków. Falubaz tak, jak we Wrocławiu (SKŁADY)