fot. Michał Dubiel/ 400mm.pl
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ten laik to ja. Jako młody łepek oczywiście, pewno że kopałem piłkę. W szkole podstawowej i średniej były boiska, w podstawówce wysypane żużlem z kotłowni przyszkolnej, gdzie zdzieraliśmy sobie kolana do krwi i zdzieraliśmy spodnie a w liceum już był asfalt i też zdzieraliśmy sobie spodnie a matki chwytały się za głowy, gdyż spodnie dresowe kosztowały krocie. Lepsze były te zdarte kolana.

 

Piłka nożna w polskim wydaniu a nawet światowym nigdy mnie nie pociągała i oglądam te rozgrywki okazjonalnie. Jednak z racji tak spektakularnych meczów o wejściu czy wyjście, ale z grupy, obejrzałem. Jak nie patrzeć to Mistrzostwa Świata w najbardziej rozpoznawalnym sporcie.

Ten z Meksykiem taki jakiś bezpłciowy i wyrównany, ten z Arabią Saudyjską to był mecz podpuszczania i grania na kartki, Polacy dali się podpuszczać. No i Argentyna… po 15 minutach miałem czerwoną twarz, po pierwszej połowie siną a po końcowym gwizdku byłem blady i… zadowolony? Nie, było mi wstyd!

Zadowolony z czego? Z tego że nasza reprezentacja przeszła do kolejnej strefy rozgrywek? Oglądając mecz z Argentyną doszedłem do wniosku, że nasza ekipa nie gra nawet jak trampkarze podwórkowi czy któraś tam gminna liga a byłem na 2 takich meczach. Nasi zawodnicy z Lewandowskim na czele nie potrafili podawać, odbierać piłek, dryblować, nie mieli pojęcia o ustawieniach. Stali i się patrzyli jak przeciwnicy rozgrywają, nawet w sytuacjach podbramkowych.

Jednak strata tylko 2 bramek z reprezentacją Ameryki Południowej to rzeczywiście sukces, normalnie to powinno być 6:0? tylko tyle? Nie da się wygrać meczu jednym zawodnikiem – bramkarzem Szczęsnym który nawet broni karne!

Jednak lepiej oglądać żużel, tam mamy osiągnięcia a w piłce kopanej…? ŻENADA!!!

Wawrzyniec KWERKO