Krzysztof Mrozek. FOT. MATEUSZ DZIERWA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie mam wątpliwości, że prezes ROW-u Rybnik marzy i śni o awansie do Ekstraligi. O wielkich sukcesach i splendorach. A przy okazji o szacunku i uznaniu zarówno dla klubu jak i dla siebie. Niech więc rybniccy żużlowcy zadbają o spełnienie prezesowskich marzeń już w tym sezonie, bo za rok plany podboju pierwszej ligi będzie miał Apator Toruń. O awans zatem będzie dwa razy trudniej. 

Po triumfie w rundzie zasadniczej i zwycięstwie w pierwszym półfinale play-off ROW pozostaje w zasadzie głównym i jedynym faworytem do zwycięstwa w pierwszej lidze. Po pierwsze Rekiny chcą tego awansu. Po drugie, istnieje spore prawdopodobieństwo, że spełnią licencyjne wymagania Ekstraligi, a po trzecie mają pieniądze na starty w elicie. Rywale co najwyżej marzą o finale i przytuleniu kasy ze sprzedaży biletów. ROW z Ekstraligi nie zrezygnuje, inni najprawdopodobniej odpuszczą.  

Ewentualny awans ROW-u byłby kolejnym powrotem wielkiej firmy do żużlowej elity. Rybnicki klub ma przecież w kolekcji aż dwanaście złotych medali drużynowych mistrzostw Polski. Łącznie zdobył dwadzieścia trzy ligowe „krążki”. Tyle, że ostatni z nich, srebrny, wywalczony w 1990 roku. Wówczas na chwałę ROW-u punkty zdobywali m.in. Antoni Skupień, jego brat Eugeniusz Skupień, Mirosław Korbel, Adam Pawliczek, Henryk Bem. Piękne wspomnienia, wspaniałe czasy i fantastyczni zawodnicy. Tylko, że dla współczesnej młodzieży, w erze internetu i smartfonów, to wszystko brzmi niczym prehistoria. Pożółkła niczym kartki papieru. 

Po 1990 roku dla żużla w Rybniku przyszły trudne czasy. Okres ustrojowej transformacji pogrążył ROW i tamtejszy czarny sport. Upadały kopalnie. Górnicy tracili pracę. O finansowaniu żużla nikt nie myślał. Było skromnie, a czasami wręcz biednie. Pojawiała się zdolna młodzież, jak Mariusz Węgrzyk, Rafał Szombierski, Roman Chromik, Łukasz Romanek, lecz z różnych przyczyn żaden z tych zawodników nie zrobił nawet krajowej kariery. Przez blisko trzy dekady ROW daleki był od ligowego podium. 

I teraz na placu boju pojawia się Krzysztof Mrozek. Całokształt jego pracy doprowadza do myślenia, że ROW to on. Rządzi niepodzielnie. Plan jest czytelny – Ekstraliga. Prezes dba o klub i przy tym musi zdawać sobie sprawę, że sukces sportowy mocno przyczyni się do rozkwitu jego kariery. Mrozek znany jest z ciętego języka. Nieposkromionych nerwów. A zarazem dał się poznać jako chłoptaś biegający po parkingu w krótkich spodenkach. Gdyby przed ubiegłorocznym finałem pierwszej ligi w Lublinie nie miał na wszystko wyjebane, to może już teraz jeździłby w Ekstralidze. Podejrzewam, że w tym sezonie bardziej wstrzemięźliwie podejdzie do decydującej rywalizacji. Ma przecież szansę na zdobycie szacunku. Na wyjście ze sportowej bylejakości i awans na salony. 

Może i nieco zapędzam się w tym kreowaniu ROW-u jako pewniaka do awansu. Cóż, nie będę owijał w bawełnę, że wolę w Ekstralidze zespół, który świadomy jest wymagań, już teraz deklaruje gotowość do startów wśród najlepszych i w trakcie sezonu nikomu nie odpuści. Start Gniezno lub Ostrovia Ostrów niech zaczekają, spokojnie sobie przemyślą czy chcą Ekstraligi i czy mają na to wystarczająco dużo samozaparcia.

DAWID LEWANDOWSKI