Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

23 stycznia pierwsi połapali się i wysłali ostrzeżenia… Brytyjczycy, oskarżani teraz o lekceważenie zagrożenia. – Epidemia nowego koronawirusa w Chinach jest ogromnym problemem dla świata – oceniła już wtedy brytyjska minister biznesu Andrea Leadsom. – Teraz rutynowo sprawdzamy wszystkie loty z Wuhan, oczywiście jest to ogromny niepokój dla świata, ale w szczególności dla tego miasta w Chinach, które, jak rozumiem, jest teraz zamknięte i oczywiście będziemy kierować się wszystkimi radami pochodzącymi od światowych władz ds. zdrowia, a także z dowodami napływającymi z samych Chin – powiedziała Leadsom w telewizji Sky News. I dodała: – Myślę, że co do zasady wszyscy będą się niepokoić, ale oczywiście ważne jest, aby reakcja była wyważona.

Chiny zamknęły 11-milionowe miasto Wuhan, które jest uważane za epicentrum nowej epidemii koronawirusa. Wstrzymane zostały wszystkie loty i pociągi pasażerskie z i do Wuhanu. Nie kursują też autobusy miejskie, metro i promy pasażerskie. Służby zdrowia na całym świecie walczą o zapobieżenie globalnej pandemii, ale nieznany wcześniej koronawirus, oznaczony jako 2019-nCoV, rozprzestrzenił się już jednak na inne rejony Chin, a wykryto go także w Tajlandii, Japonii, Korei Południowej, Hongkongu i USA, teraz zaś zaatakował Europę.

W ramach środków zapobiegawczych Wielka Brytania ogłosiła już w styczniu, że na londyńskim lotnisku Heathrow wyznaczony zostanie osobny obszar dla pasażerów z regionów dotkniętych koronawirusem, zaś pasażerowie przylatujący z Wuhan będą poddawani kontroli medycznej na lotnisku.

W internecie krąży mnóstwo plotek i niepotwierdzonych informacji na temat koronawirusa oraz doniesień o cudownych specyfikach, które mają nas z niego wyleczyć, albo w najlepszym razie uodpornić. Rządy i instytucje, a także globalne media i sieci społecznościowe, starają się z fake newsami walczyć.

Hiszpański mikrobiolog Francisco Mojica powiedział w piątek mediom, że nie wyklucza, iż koronawirus mógł powstać w laboratorium w Wuhan. Zaznaczył, że prawdopodobnie pojawił się poza obiektem badawczym z “powodu ludzkiego błędu”. Mojica, którego nazwisko pojawiało się już w przeszłości wśród kandydatów do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny, uważa, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż „koronawirus został wyniesiony” poza chińskie laboratorium. Naukowiec z uniwersytetu w Alicante wskazał, że wobec laboratorium w Wuhan, „w którym prowadzone są badania nad patogennymi wirusami”, już wcześniej pojawiały się ostrzeżenia. „Pochodziły one szczególnie ze strony amerykańskich ośrodków naukowych, które wskazywały na brak w tej jednostce badawczej wszystkich elementów zapewniających bezpieczeństwo” – dodawał Mojica.

Hiszpański mikrobiolog wyraził przekonanie, że koronawirus, który w pierwszej kolejności pojawił się w mieście Wuhan, może zaliczać się do tzw. wirusów mutujących. Medyk, rozmawiający z hiszpańskimi mediami po uroczystości z okazji 40-lecia uczelni w Alicante, wyjaśnił, że nie jest on jedyną osobą, która uważa, że istnieje „dziwny zbieg okoliczności między pojawieniem się w Wuhan groźnego i rzadkiego wirusa a działającym w tym mieście laboratorium badającym patogenne wirusy”.

W Polsce – przez długi czas „zielonej wyspie” wolnej od wirusa – przebiła się teoria, zgodnie z którą rząd ukrywał pierwsze przypadki choroby. Sugestie takie pojawiły się w mediach i w sieci po tym, jak wirus zaczął rozprzestrzeniać się we Włoszech. Po czym dotarły na salony polityczne. Jacek Rostowski, były minister finansów, na twitterze upierał się, że władze nie tylko nie mówią całej prawdy, jeśli chodzi o SARS-CoV-2 nad Wisłą, ale też ich celem jest ogłoszenie pierwszego przypadku koronawirusa na 30 minut przed rozpoczęciem konwencji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. A sama kandydatka na prezydenta z ramienia PO, także za pośrednictwem twittera, nawoływała rząd do ujawnienia prawdy, sugerując, że ma coś na sumieniu.

Wtedy głos zabrali diagności laboratoryjni. – W przestrzeni medialnej pojawiają się oskarżenia pod adresem reprezentowanej przeze mnie grupy zawodowej dotyczące ukrywania dodatnich wyników badań. Z mojego punktu widzenia jest to godne potępienia społecznego – napisała prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych Alina Niewiadomska. I dodawała: – Nieodpowiedzialne wypowiedzi w sposób absolutnie niedopuszczalny, nieuzasadniony i kłamliwy deprecjonują zawód diagnosty laboratoryjnego, bo to właśnie diagności laboratoryjni wykonują oznaczenia potwierdzające lub wykluczające zakażenia koronawirusem u pacjentów.

Zresztą pochodzenie wirusa stało się czołowym tematem miłośników teorii spiskowych. W chińskich mediach społecznościowych można było spotkać się z teorią, jakoby SARS-CoV-2 był bronią biologiczną opracowaną przez Amerykanów i wymierzoną w Państwo Środka. Za dowód miało służyć m.in. to, że chociaż wirus dotarł na Zachód, to znacznie niższa była tu śmiertelność (teoria powstała na bardzo wczesnym etapie epidemii). Chińczycy skłonni byli także wierzyć, że zarazek to efekt prac chciwych naukowców z Wuhanu, którzy teraz zarobią krocie na szczepionce.

Co ciekawe, z teorią o amerykańskim pochodzeniu wirusa można było się spotkać także w arabskich mediach. Na początku lutego dziennikarz z saudyjskiego dziennika „Al-Watan” pisał, że: – W Chinach odkryto nowy wirus, który niedługo pojawi się także w Egipcie… ale ani dziś, ani jutro, ani nawet pojutrze nie pojawi się on w Stanach Zjednoczonych i Izraelu.

W tym wypadku jednak górę wziął wątek zwykłej chęci zysku. Autor spekuluje, że krótko po pojawieniu się zarazka do drzwi dotkniętych nim krajów zapukają przedstawiciele koncernów farmaceutycznych z USA i Izraela.

Poza Chinami oczywiście teoria jest dokładnie odwrotna. To w Państwie Środka prowadzono prace nad bronią biologiczną, która wyrwała się spod kontroli. Paliwem dla niej stało się m.in. to, że w Wuhanie mieści się najlepszy chiński ośrodek badań nad wirusami, doposażony niedawno w laboratorium umożliwiające pracę z najbardziej niebezpiecznymi zarazkami (powtarzały to także polskie media). W Wielkiej Brytanii z kolei popularność zdobył pogląd, jakoby chorobę COVID-19 wywoływały maszty telefonii komórkowej piątej generacji (sic!).

Do mitów o źródłach epidemii należy również teoria o tym, że wirus przeskoczył na człowieka podczas konsumpcji zupy z nietoperza. Nałożyły się tutaj w niefortunny sposób na siebie dwie informacje, że w Chinach zdarza się jeść egzotyczne zwierzęta jako przysmak oraz, że nietoperze są nosicielami koronawirusów (chociaż mogą minąć lata, zanim znajdziemy gacka lub jego bliskiego kuzyna zainfekowanego SARS-CoV-2).

Tempo rozprzestrzeniania się informacji – zarówno tych prawdziwych, jak i nieprawdziwych – na temat koronawirusa sprawiło, że już na początku lutego eksperci Światowej Organizacji Zdrowia ogłosili, że mamy do czynienia z „infodemią”. Nie ulegajmy więc zbiorowej panice i histerii, nie naciągajmy faktów, lecz także nie lekceważmy zagrożenia. Stosujmy się do zaleceń, choćby wydawały się nam nielogiczne i bezsensowne – czasem inni wiedzą po prostu lepiej i więcej.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI