Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niedawno publikowaliśmy rozmowę z Marcelem Gerhardem, który mocno pracuje nad popularyzacją marki GTR. Polskim partnerem Gerharda jest znany w branży żużlowej Mirosław Dudek. Poprosiliśmy go o opinię na temat konstrukcji oraz mającej powstać szkoły dla mechaników żużlowych.

Marka GTR, Pana zdaniem, ma przyszłość w Polsce i tym samym w światowym żużlu?

Odpowiem szybko i szczerze – tak. Silnik Gerharda jest w tej chwili najnowocześniejszy na rynku żużlowym, to nie podlega żadnej dyskusji. Wierzę w tę konstrukcję, tak jak Marcel i mamy zamiar nasz założony plan realizować, jak to się ładnie mówi, step by step. Przed nami jeszcze jednak długa i wyboista droga.

Gdzie zatem w takim razie tkwi problem w jego popularyzacji?

Na ten temat już się wielokrotnie wypowiadałem. Cały problem polega na precyzyjnym ustawieniu silnika pod konkretnego zawodnika. To nie jest tak, że panowie żużlowcy kupują GM-a u najlepszych tunerów na świecie i to samo jedzie. Nie, to tak nie działa. Owszem, jest kilku panów, znanych danemu tunerowi, ale cała reszta kupuje później u tego samego tunera, bo im się wydaje, że to samo pojedzie. 

Czyli zawodnicy ulegają temu, co widzą u kolegów, ale niekoniecznie musi się to sprawdzić w ich przypadku.

Powiem tak – znam historie, że zawodnik idzie do sponsora i prosi o zakup silnika u konkretnego tunera. Sponsor kupuje. Wkładają ten silnik w ramę w Polsce, a silnik nie jedzie. Zawodnik przychodzi do klubowego mechanika i prosi o pomoc, bo go sponsor zabije… Bardzo często polscy mechanicy, nazwijmy ich umownie silnikowcami, poprawiają te jednostki po tunerach zagranicznych, bo coś takiego jak złoty środek na dobry silnik po prostu
w żużlu nie istnieje. 

Mirosław Dudek w warsztacie Marcela Gerharda

A GTR to taki fabryczny silnik po tuningu?

Tak, tylko ten silnik wymaga jeszcze odpowiedniego ustawienia. Ten silnik jest jeszcze mało popularny i żużlowcy tak naprawdę mieli mało z nim do czynienia. Zawodnicy myślą, że kupią trwalszy silnik od GM-a, wkładają go w ramę i nie jedzie tak, jak sobie życzą. Więc odkładają go na bok. Tak to wygląda. 

Gehard wspominał w wywiadzie z nami, że problemem jest to, iż zawodnicy nie myślą, co będzie jutro i nie liczą się z kosztami…

Oczywiście, że tak. Podpisuję się pod tym. Zawodnicy nie szukają oszczędności. Jeśli potrzebują silnik, idą do sponsora i od niego dostają pieniądze, bo sponsor zawsze pomoże. To jest długi temat…

Jak zamierzacie rozpropagować z Gerhardem temat GTR-a wśród polskich zawodników?

Mamy kilka pomysłów. Spotykaliśmy się wielokrotnie, jesteśmy w kontakcie i powoli jakieś ruchy na pewno będą w tym kierunku wykonywane. Nie będzie na pewno łatwo i z tego zdajemy sobie sprawę, ponieważ środowisko jest bardzo konserwatywne. Zawodnicy boją się zmian i jakiekolwiek prawdopodobieństwo utraty kilku punktów po prostu ich przeraża. Niestety, w tym sporcie rzeczą nadrzędną stał się pieniądz. Być może zaczniemy nie tak jak Marcel od Lindgrena. czyli od góry, ale od dołu, od młodzieży. Kluby powinny zobaczyć, ile kosztuje ich w chwili obecnej utrzymanie startów juniora. Ja się tak zastanawiam, kto zapłaci za tegoroczny kalendarz startów młodzieżówki. Jestem przekonany, że nie wszystkie kluby będą dotować starty w DMPJ czy innych zawodach młodzieżowych. Cały ten proces popularyzacji GTR-a nie odbędzie się z dnia na dzień, to projekt na lata i zdajemy sobie z tego sprawę. 

Kolejną ideą jest powstanie szkoły mechaników żużlowych…

W tej chwili pomysł ten jest na etapie organizacyjnym. Na razie szukamy wspólnie odpowiednich dat w kalendarzu, aby to organizować. Są mechanicy, byli zawodnicy, którzy są zainteresowani tym projektem. Plan szkolenia jest z Marcelem omówiony. Na pewno szkoła nie będzie darmowa, bo jednak są to określone koszty organizacyjne. Planujemy cykl szkoleń minimum dwudniowych i na pewno po zdanym egzaminie uczestnik otrzyma certyfikat mechanika żużlowego. Taki mechanik po szkoleniu będzie potrafił złożyć, rozebrać i, co ważne, ustawić silnik. Posiadając taki certyfikat mechanik też będzie miał na rynku żużlowym większą wartość.

Szkolenia planujecie dla mechaników znanych z parków maszyn czy może też znajdą się miejsca dla pasjonatów?

Proszę popatrzeć na najlepszych tunerów na świecie. Większość z nich to byli mechanicy i pasjonaci, którzy do swoich pozycji dochodzili ciężką pracą. To odpowiedź na pytanie. Jesteśmy otwarci na wszystkich. 

Podoba się Panu żużel dzisiaj?

Powiem szczerze, że za duża komercjalizacja wdarła się w ostatnich latach. Dziś to wielki show-biznes, ale nikt nie myśli, co będzie jutro. Oby za kilka lat nie zostały nam tylko cykl Grand Prix i ekstraliga. PZM ma w statusie dbanie o rozwój dyscypliny, a pierwsza liga i druga „zdychają”. Inaczej to wygląda z trybun, a inaczej od kuchni. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie żużel po prostu obumiera i trzeba szukać skutecznych rozwiązań w kierunku optymalizacji kosztów, a co za tym idzie, oszczędności. Nie patrzmy, co jest tu i teraz, ale myślmy też o tym, co będzie. 

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA