Fot. Vaculik Racing Team
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Martin Vaculik, do spółki z Nickim Pedersenem, był najpewniejszym punktem zielonogórzan w wyjazdowym starciu z Betard Spartą Wrocław. Mimo 21 punktów zdobytych przez nowych liderów Stelmet Falubazu, lepsi w niedzielnym meczu okazali się wrocławianie. Po zawodach Słowak podzielił się z nami spostrzeżeniami na temat samego spotkania, postawy Taia Woffindena, a także kibiców klubu spod znaku Myszki Miki.

Zielonogórscy kibice mogli poczuć się jak na karuzeli, gdy oglądali ostatni mecz 2. kolejki PGE Ekstraligi. Falubaz źle wszedł w mecz i po czterech biegach przegrywał aż 8:16. Później goście znaleźli dobre ustawienia na tor na Stadionie Olimpijskim i odrobili część strat. Końcowy rezultat wskazał jednak znów ośmiopunktową różnicę między zespołami.

– Przegraliśmy to spotkanie, ale nie jechaliśmy z byle kim, bo drużyna z Wrocławia jest bardzo mocna, szczególnie na swoim torze. Ten tor jest bardzo trudny do odczytania i znalezienia odpowiednich ustawień. Oprócz tego gospodarze mają świetnie opanowane ścieżki i wiedzą gdzie jechać. Było to widać szczególnie w biegu piętnastym, gdy Tai w sumie pokazał mi, jak tu się jeździ – powiedział chwilę po spotkaniu Martin Vaculik.

Postawą wspomnianego Woffindena zachwycało się 13 tysięcy kibiców zgromadzonych na Stadionie Olimpijskim. Zdaniem żużlowca z Żarnovicy, Brytyjczyka dało się jednak wyprzedzić w niedzielny wieczór. – Myślę, że gdybym nie popełnił tego błędu w piętnastym wyścigu, to mógłbym wygrać z Woffindenem. To jest już gdybanie, bo równie dobrze Tai mógłby mnie wyprzedzić na innym łuku czy innej prostej. Moja pomyłka na pewno mu jednak pomogła – skomentował Słowak.

Mimo kilku błędów, trzykrotny zwycięzca turniejów Grand Prix mógł być zadowolony z kolejnego ligowego występu. Co ciekawe, reprezentant Słowacji w swoim ostatnim występie w PGE Ekstralidze na Stadionie Olimpijskim (w meczu półfinałowym sezonu 2017) również uzbierał 10 punktów i bonus.

– Nawet nie pamiętam, ile wtedy zrobiłem punktów. Dwa lata temu ten tor był trochę inny. Podczas całego meczu staraliśmy się wyciągać wnioski. Zmieniłem motocykl i okazało się to dobrym rozwiązaniem. Szkoda mojego drugiego i trzeciego biegu, kiedy mogłem lepiej pojechać, gdybym zmienił ten motocykl wcześniej. Będziemy analizować ten mecz i postaramy się szybciej reagować w kolejnych zawodach – wyjawił lider drużyny Adama Skórnickiego.

Vaculik coraz bardziej imponuje kibicom jako zawodnik, który potrafi nie tylko świetnie wystrzelić ze startu czy radzić sobie z rywalami na trasie, ale także jest w stanie pomóc koledze z pary. W pierwszych spotkaniach szczególnie dobrze wyglądała jego współpraca z Piotrem Protasiewiczem.

– Piotrek jest świetnym zawodnikiem. To klasa sama w sobie. Ja jeszcze czasem mógłbym pojechać lepiej parowo, ale ciągle się tego uczę. Dzisiaj współpraca z Piotrem i z Michaelem Jepsenem Jensenem wyglądała bardzo dobrze. Chcę być postrzegany jako zawodnik, który jeździ parą i przez to być mocniejszym punktem drużyny – wyjaśnił żużlowiec Stelmet Falubazu.

– Czasem jednak jest bardzo trudno jeździć parą w PGE Ekstralidze, bo są tutaj po prostu najlepsi zawodnicy. Każdy chce być z przodu, jednak gdy nadarzy się okazja, to sobie pomagamy – dodał uczestnik cyklu Grand Prix 2019.

29-latek był także zachwycony postawą zielonogórskich kibiców. Sektor gości został kolejny raz wypełniony przez sympatyków Falubazu po brzegi, a ich doping słychać było nawet po drugiej stronie stadionu. – Świetnie spisali się nasi kibice, którzy wypełnili cały sektor gości. My naprawdę dokładnie słyszymy to wszystko, co oni śpiewają i dodaje to super energii – zakończył Vaculik.

BARTOSZ RABENDA