FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużlowe środowisko jest „w szoku”. Na czele z działaczami forBET Włókniarza Częstochowa. Bo oto różni zawodnicy przyjeżdżający pod Jasną Górę zgłaszają silniki o tych samych numerach. Ale numer…

Ludzie z branży świetnie wiedzą, że powtarzalność identycznych numerów jednostek napędowych to w speedwayu chleb powszedni. Nie może być inaczej, skoro do dyspozycji mamy tylko trzycyfrowe kombinacje. W zeszły piątek ten sam kod zgłosili w Lesznie Krzysztof Buczkowski i Marcin Turowski, a w środę w Rawiczu Dominik Kubera i Jarosław Hampel. Co zresztą potwierdził mechanik tego ostatniego, Michał Przybylski. Dodając przy okazji, że Jarek dysponuje też silnikiem oznaczonym numerami, które można znaleźć w boksie Patryka Dudka.

A gdyby nawet zawodnicy pożyczali sobie sprzęt? Bo zdarza się. Nie widzę w tym nic zdrożnego. Ba! Wręcz przeciwnie, to postawa godna pochwały. Przejaw najwyższego profesjonalizmu. Nie idzie mi, nie jestem zadowolony ze swoich silników. Więc szukam rozwiązania. Inwestuję, by zadowolić prezesa, trenera, kibiców, wszystkich naokoło i siebie samego. Gdzie tu zbrodnia? Speedway stał się w pierwszej kolejności zawodem, dopiero później jest sportem. Niestety, zresztą. A zawodnicy to firmy zewnętrzne na usługach klubu. Decydując się na tego typu ruchy, chcą uszczęśliwić pracodawcę. I zarobić. Co niekiedy wymaga dodatkowych inwestycji.  

Czy to rzeczywiście sterowanie ligą? Przecież ktoś jeszcze musi za tę kierownicę chwycić i umiejętnie ją poprowadzić. Nawinąć gaz. Wybrać tor jazdy. Trzymać dietę. Trenować przez rok cały i mieć głowę na karku. A czasem też psychologa. Wreszcie ten pożyczony sprzęt musi też dopasować do swoich preferencji, co nie zawsze się udaje. Przecież w programach zawodów, pod numerami 1-8 oraz 9-16, wciąż wpisujemy nazwiska żużlowców, nie numery silników, prawda? Podając wyniki też używamy nazwisk, nie numerów. I nie piszemy jeszcze, posługując się nomenklaturą zapożyczoną ze sportów konnych, że wygrał Kowalski pod Woffindenem, Graversen pod Miesiącem czy Holloway pod Dudkiem.  

Poza wszystkim, żużel jest zajęciem jedynym w swoim rodzaju. A dzisiejsi rywale jutro są już kolegami. W Szwecji, Danii lub Czechach. Tu każdy chce jechać z przodu i zrobi wszystko, by dopomóc szczęściu. A jeśli ktoś inny też chce przy tym dorobić, to jego sprawa. I jego prawo, jeśli tylko ma do takiego biznesu dryg oraz charakter. Sprzęt jest do jeżdżenia, nie leżenia. A co, jeśli to mechanik pożyczy komuś silnik swojego nieczynnego chwilowo, bo np. kontuzjowanego pracodawcy? To wtedy jest nieuczciwy, lecz tylko w jednym wypadku! Gdy uczyni to bez wiedzy i zgody szefa. Przytulając na boku nieco grosza…

WOJCIECH KOERBER

P.S. Nie mam też nic przeciwko tzw. dodatkom motywacyjnym, często oferowanym jednym sportowcom przez drugich sportowców. By pokonali trzecich sportowców. Bo ten zawieszony niby na wyciągnięcie ręki dodatek może się stać motywacją, ale też kulą u nogi. Dobry sportowiec podoła zadaniu. Słaby się obsra.