Od lat dyskusje o tym, komu należy się dzika karta na zawody Grand Prix, emocjonują kibiców. Jako pierwsi jasne zasady jej przyznawania wprowadzili Anglicy, teraz czynią to Szwedzi, a ten sam pomysł ma swoich lobbystów również w Niemczech.
Od wielu sezonów dziką kartę na zawody Grand Prix w Cardiff otrzymuje zwycięzca indywidualnych mistrzostw tego kraju. W tym roku tak samo będzie w Szwecji. 27 lipca w Hallstavik odbędzie się finał indywidualnych mistrzostw tego kraju i ich zwycięzca wystąpi podczas turnieju Grand Prix w Malilli, który zaplanowany jest na 17 sierpnia. Co ciekawe, jeśli na dwóch najwyższych stopniach podium staną Antonio Lindbaeck i Fredrik Lindgren, którzy mają zagwarantowany udział w tegorocznym cyklu, z dziką kartą wystąpi trzeci zawodnik mistrzostw.
Najprawdopodobniej w ten sam sposób zostanie przyznana przez federację niemiecką dzika karta na zawody Grand Prix w Teterow.
– Na pewno jest to najbardziej sprawiedliwy sposób i należałoby wprowadzić to również w Niemczech. Wtedy zasady byłyby jasne i przejrzyste, bez niedomówień. Ten, kto wygra finał indywidualnych mistrzostw Niemiec w Abensbergu, powinien startować w Güstrow, a kolejni dwaj zawodnicy powinni być zawodnikami rezerwowymi – mówi Kevin Wölbert na łamach tygodnika Speedweek.
Żużel. Zdrada w Orle Łódź?! Mocne słowa prezesa!
Żużel. Pragnął wrócić do Ekstraligi jak nikt inny. Teraz jest jednym z liderów!
Żużel. Jason Doyle: Szwecja jest nieopłacalna. Chcę gonić za tytułem
Żużel. GKM jedzie do podrażnionej Sparty. Apator potwierdzi formę w Lublinie? (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Niemiec napsuje krwi rywalom w GP? Trener widzi go w półfinałach
Żużel. Drabik znalazł przyczynę gorszego wejścia w sezon? „Przepraszał”