fot. Radek Kalina / Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W pierwszej części rozmowy zawodnik opowiedział nam m.in. o swoich przygotowaniach do sezonu, relacjach z prezesami Stali, a także kiedy zdecydował o powrocie do ścigania. W tej części wywiadu będzie równie ciekawie, a może nawet jeszcze bardziej? Zapraszam do lektury.

Jakie stawiasz sobie cele indywidualne w nadchodzącym sezonie? Czy planujesz start w eliminacjach do IMŚJ?

To wszystko jest jeszcze do obgadania. Na ten moment będzie to bardzo trudne. Swoim sponsorom na koniec sezonu również powiedziałem jak sytuacja wygląda, oni poodchodzili i na dziś wiadomo, że bez sponsorów jest to wszystko bardzo ciężko ogarnąć. Jeżeli znalazłby się sponsor, który pomógłby mi sfinansować starty w takich zawodach, to pewnie podjąłbym się tego wyzwania. Na ten moment wykluczam taką możliwość, bo samemu nie poradzę sobie.

A co z występami w krajowych zawodach młodzieżowych, takich np. jak Drużynowe Mistrzostwa Polski Juniorów czy Młodzieżowe Mistrzostwa Par Klubowych?

To są, moim zdaniem, zawody dla takich chłopaków, którzy się rozwijają, potrzebują jak najwięcej jazdy, jak najwięcej objeżdżenia, torów do poznania. Będę brał udział w tych zawodach tylko wtedy, jak będę czuł, że potrzebuję dodatkowej jazdy.

Czyli tak naprawdę skupiasz się wyłącznie na występach w PGE Ekstralidze?

Tak, na dzień dzisiejszy skupiam się wyłącznie na lidze. Skupiałbym się jeszcze na kadrze juniorów, ale z powodu swojej decyzji podjętej i ogłoszonej jesienią, sam niejako się z tej kadry wykluczyłem. Wiadomo, nie zostałem powołany, występy w kadrze sam sobie wybiłem z głowy i w tym momencie skupiam się tylko i wyłącznie na lidze.  

Rafał Karczmarz podczas SEC Chorzów 2018
Zdjęcie pochodzi z profilu fejsbukowego Karczmarz Speedway Team Official.

Masz z klubem podpisany do końca wieku juniora kontrakt amatorski. Z rozmowy z prezesem Grzybem wiadomo, że klub zamówił dla Ciebie części i będziesz na starcie sezonu dysponował dwoma kompletnymi jednostkami wyścigowymi. Czy to wystarczy?

To prawda, mam z klubem kontrakt w stu procentach amatorski. Mam zapewnione z klubu dwa kompletne motocykle. Z prezesem jestem umówiony w ten sposób, że jeśli coś nie będzie w tych motocyklach pasować, to klub postara się zorganizować kolejny silnik, zrobić tak, aby wszystko było w porządku i żebym miał jak najlepsze warunki do ścigania.

Czy były również inne czynniki, które miały wpływ na Twoją dyspozycję i postawę na torze?

Kontuzje kontuzjami, ale bardzo duży wpływ na mnie miały problemy z mechanikami. Bardzo mocno mnie to dołowało. Tak naprawdę na końcu zostałem na lodzie, praktycznie sam ze wszystkim.  

Masz tu na myśli z pewnością sytuację z Markiem Hućko, który przed sezonem 2019 po prostu uciekł do Nickiego Pedersena?

Tak, tak. Szczerze to mogę powiedzieć, że oszukał mnie. Dostał 15 tysięcy, wziął pieniądze i sobie poszedł. Ot tak, uciekł, a ja żadnej umowy z nim nie podpisywałem. Miał zapłacone za styczeń, luty, marzec, za trzy miesiące (płatności pochodziły od sponsorów zawodnika – dop. autora) i na koniec miesiąca sobie uciekł, nie odbierał telefonów.

I zostałeś sam z mechanikami klubowymi?

Nie, potem jeszcze zatrudniłem takiego chłopaka z Rzeszowa, którego poznałem sezon wcześniej podczas diamentowego turnieju w Rzeszowie (ostatnia runda Speedway Diamond Cup, jednego z turniejów w cyklu, organizowanego przez byłego prezesa rzeszowskiego klubu Ireneusza Nawrockiego, gdzie nagrodą dla najlepszych zawodników były diamenty z certyfikatem – dop. autora). Popracowaliśmy ze sobą kilka miesięcy, po których stwierdziłem, że on się do tego jednak nie nadaje i się rozstaliśmy. Później pomagał mi Łukasz Kaczmarek (były wychowanek i żużlowiec Stali Gorzów – dop. autora) i praktycznie zostałem do końca sezonu z nim sam. On mnie rozumiał i chciał mi pomóc jako mechanik. Poza tym mnie motywował, abym dojechał sezon do końca.  

Rafał Karczmarz z teamem.

Powiedziałeś, że ogłaszając zakończenie swojej kariery, odeszli od Ciebie sponsorzy. Jak natomiast wygląda sprawa z panią menedżer, która reprezentowała Cię na co dzień. Współpracujecie jeszcze ze sobą czy też się rozstaliście?

Do końca się nie rozstaliśmy. Wiadomo, było ogłoszenie przeze mnie końca kariery, ale doszedłem do wniosku, że wolę na ten moment sam działać, sam załatwiać swoje sprawy. Poza tym wiadomo, menedżerka zawodnika ma trochę ciężko w żużlu. Myślę, że gdyby to mężczyzna był menedżerem, całkiem inaczej by to też wyglądało.

W pewnym momencie, po zakończeniu sezonu, wśród kibiców pojawiły się głosy, że postanowiłeś zakończyć karierę, ponieważ zamierzasz porzucić żużel na rzecz jazdy tirami w firmie prowadzonej przez swojego brata. W tym celu miałeś nawet zrobić prawo jazdy upoważniające Cię do kierowania takimi pojazdami. Możesz się do tego w tej chwili odnieść? Potwierdzasz czy dementujesz?

Wiem, ja to czytałem. Jest to dla mnie śmieszne. Po pierwsze, kiedyś miałem możliwość zrobić sobie prawo jazdy na tira, tak po prostu, aby było, ale zdecydowałem, że to jeszcze nie jest ten okres, aby jeździć na tirach. A po drugie, mój brat nie zajmuje się transportem i nie posiada żadnych tirów. Nie wiem skąd się u kogoś pojawiły takie pomysły. Brat zajmuje się teraz czymś innym, więc trudno mi jest się nawet do tego jakoś specjalnie odnieść.

Czyli dementujesz to w stu procentach?

Tak, oczywiście.

Dziękuję Ci Rafał za szczerą rozmowę. Życzę Ci powodzenia w nadchodzącym sezonie, żebyś spełnił z klubem swoje marzenie, o którym wcześniej podczas rozmowy ze mną wspominał prezes Grzyb (złoto DMP). Życzę Ci przede wszystkim zdrowia oraz bezkolizyjnej i bezkontuzyjnej jazdy przez cały rok, a także tego, żeby podjęta decyzja odnośnie powrotu do jazdy na żużlu okazała się tą właściwą.

Również dziękuję.

Rozmawiał ŁUKASZ KOŹLIŃSKI

CZYTAJ TAKŻE: