Jerzy Kanclerz fot. Jakub Soboczyński
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Gdyby nie było koronawirusa, zespół bydgoskiej Polonii szykowałby się do pojedynku z Ostrovią. Obecnie prezes Jerzy Kanclerz, zamiast szykować się do ligi, stara się, aby klub normalnie funkcjonował. 

– Ja od 16 marca staram się normalnie pracować. Andrzej Matkowski czy pani Andżelika pracują zdalnie. Musimy czekać cierpliwie, co się wydarzy. Jestem po konsultacjach z Piotrem Szymańskim i wkrótce pewnie GKSŻ wyda jakiś komunikat. Powiem, że osobiście coraz mniej wierzę, że pojedziemy w maju. Jak wrócimy do żużla w czerwcu, to będę szczęśliwy – mówi prezes bydgoskiej Polonii. 

Jedną z rozpatrywanych opcji na start pierwszej ligi jest odjechanie spotkań z ograniczoną liczbą widzów do tysiąca. Jerzy Kanclerz nie wydaje się być zwolennikiem takiej opcji.

– Trzeba będzie szukać różnych rozwiązań. O tym pomyśle też słyszałem. Powstaje tylko pytanie, jak wtedy usatysfakcjonować kibiców. Mamy wybierać tysiąc i rozsadzać na stadionie czy kto pierwszy na stadionie, ten lepszy? Nie mam po prostu pojęcia i nie wiem, co o tym myśleć. Sytuacja jest trudna i tyle. Dla mnie najważniejsze osobiście jest to, aby jak najmniej ludzi ucierpiało zdrowotnie. Żużel nie jest w tym momencie najważniejszy – podsumowuje