Maciej Janowski. Foto: Marcin Kubiak, Unia Leszno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Betard Sparta Wrocław niespodziewanie pokonała RM Solar Falubaz Zielona Góra 49:41 w 11. kolejce PGE Ekstraligi. Niespodziewanie, bo zespół znajdował się w małym dołku po remisie z Eltrox Włókniarzem Częstochowa (45:45) i porażką w Gorzowie Wielkopolskim (35:55). Wydawało się, że faza play-off wrocławianom „odjechała”, ale dzięki tej wygranej jeszcze wszystko jest możliwe. – Nie było żadnych specjalnych przygotowań do meczu. Jechaliśmy do Zielonej Góry z różnymi nastrojami, ale zmotywowani – mówił po spotkaniu kapitan Betard Sparty, Maciej Janowski.

– Może nasza drużyna potrzebowała zimnego prysznica, który nas trochę obudził. Szczerze mówiąc, jechaliśmy do Zielonej Góry z różnymi nastrojami, ale niewątpliwie zmotywowani. Było widać, że każdy jest skupiony. Po próbie toru chłopaki dobrze się czuli i cieszę się, że to tak się potoczyło, bo te punkty były nam potrzebne – mówił w rozmowie z nSport+ po spotkaniu z Falubazem kapitan Betard Sparty.

Czy były jakieś specjalne przygotowania do tego meczu? – Dzisiaj całą drużyną poszliśmy do katedry na mszę – zażartował Janowski. – Normalnie, spotkaliśmy się na piątkowym treningu, Max Fricke przyjechał prosto z Gorican, z GP Challenge. Wszystko odbywało się normalnie – zaznaczył.

– Sami startujemy na przyczepnej nawierzchni, więc na pewno ucieszyliśmy się, jak zobaczyliśmy start w Zielonej Górze. Tor był znakomicie przygotowany, równiutki, fajny do jazdy. Było na obchodzie zadowolenie, bo wiedzieliśmy, że będzie się dzisiaj bardzo przyjemnie jeździć – podkreślił Maciej Janowski.

Kolejny mecz WTS-u w najbliższą niedzielę (30 sierpnia) – wrocławianie będą walczyć o punkty w Grudziądzu z miejscowym MrGarden GKM-em.