Jakub Jamróg po rocznej przygodzie we Wrocławiu przeniósł się do Speed Car Motoru Lublin. Zawodnik, który będzie w tym roku reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej, bardzo mile wspomina pobyt w drużynie z Dolnego Śląska i nie pali za sobą mostów, nie wykluczając współpracy w przyszłości. Teraz jednak ma inne cele, które sobie postawił.

Wychowanek tarnowskiej Unii wykręcił średnią biegową 1,492 i wydawało się, że przedłuży kontrakt w drużynie Dariusza Śledzia. Tak się jednak nie stało. – Myślałem, że mój pobyt we Wrocławiu będzie trwał dłużej niż rok, ale pewne sprawy tak się poukładały, że postanowiłem zmienić barwy i w tym sezonie będę reprezentował Speed Car Motor Lublin – powiedział w programie Przemysława Sierakowskiego pt. „Speedway Magnata Rozmowy” 35. zawodnik ubiegłorocznego rankingu PGE Ekstraligi.

Zawodnik, który na co dzień jest też strażakiem, z wielką sympatią wspomina pobyt we Wrocławiu. – To była bardzo dobra decyzja. Nie żałuję jej i świetnie mi się jeździło z kolegami bardziej utytułowanymi. Nie wykluczam współpracy w przyszłości. Chcę powiedzieć, że to nie Wrocław zrezygnował ze mnie, tylko bardziej ja z Wrocławia – mówił dalej zdobywca złotego medalu DMP z 2012 roku.

Przenosiny do drużyny Jacka Ziółkowskiego mogą się wiązać z dużo większą presją, bowiem Koziołki nie będą już kopciuszkiem rozgrywek. Przez wielu obserwatorów sceny żużlowej drużyna stawiana jest w roli jednego z uczestników fazy play-off.

– Z presją już miałem do czynienia jak jechałem w finale ekstraligi czy I ligi. Wiem, jak sobie z nią poradzić. Presja jest jednym z elementów życia sportowca i trzeba z tym żyć. W Lublinie zbudowano fajny skład. Panuje tam doskonała atmosfera, wszyscy się uśmiechają i traktują to na luzie. Inaczej ciężko sobie poradzić – kończy Jamróg.