W czasie martwego sezonu żużlowcy chętnie dzielą się na swoich profilach odczuciami, przedstawiają jak wygląda sytuacja w miejscu, gdzie aktualnie przebywają, szukają sposobów na nudę, a wolny czas wykorzystują na trening domowy, ponieważ tylko w takiej formie mogą przygotowywać się do sezonu, który nie wiadomo czy i kiedy się rozpocznie. Jaimon Lidsey, przebywający na terenie Wielkiej Brytanii, wierzy, że oczekiwanie na start rozgrywek wkrótce dobiegnie końca.
– W wyniku pandemii, która ogarnęła praktycznie cały świat, żużel na Wyspach, jak i w całej Europie stanął w miejscu. Podobnie rzecz ma się w przypadku innych dyscyplin sportu, wszyscy czekamy. Na ten moment znajdujemy się w trybie czasowego wstrzymania do końca kwietnia. Wtedy nastąpi przegląd sytuacji i zostaną podjęte decyzje. Albo pojedziemy, albo nadal będziemy czekać. Ja chociaż miałem to szczęście, że na początku miesiąca, jeszcze przed całym tym cyrkiem, udało mi się trochę potrenować w Polsce i na Wyspach podczas Belle Vue press and practice – pisze na swoim profilu Jaimon Lidsey.
– Sam zdecydowałem się na razie pozostać na Wyspach z nadzieją, że sezon jednak niebawem ruszy, a ja będę mógł wyjechać na tor. Mam ogromne szczęście, że mocno wspiera mnie tutaj mój klub Belle Vue, a zwłaszcza Mark Lemon oraz jego żona Emma Owen. Pomimo braku jazdy, czuję i trzymam się świetnie – puentuje Australijczyk.
Żużel. Dobrucki zdecydował! Jest dzika karta na eliminacje Grand Prix
Żużel. Pojechał słabe GP, a potem potrącił go samochód. Bewley liczy na poprawę w Warszawie
Czarnecki o czarnym sporcie i siatkówce. Igrzyska: Nadzieje i obawy (FELIETON)
Żużel. Trener gdańszczan nie gryzie się w język. „Byliśmy słabi”
Żużel. Rywalizacja o złoto w GP popsuje atmosferę w Motorze? Zmarzlik odpowiada
Żużel. Wrócił do Torunia i Apator znów jest mocny! Baron: Chcę, żeby było fajnie (WYWIAD)