Fot. Jarosław Pabijan.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tegoroczny kwiecień jest dla żużlowców bardzo nietypowy. Zamiast startować w kolejnych zawodach, muszą siedzieć w domu i czekać na kolejne decyzje dotyczące tego, jak będą wyglądały rozgrywki. Wielu zawodników przyznaje, że okres kwarantanny zaczyna być dla nich bardzo uciążliwy.

– Praktycznie mija teraz trzeci tydzień, gdy siedzę 22 i pół godziny w domu każdego dnia – mówi Kacper Gomólski w rozmowie z oficjalnym serwisem GKSŻ. – W sobotę i niedzielę to są 24 godziny, ale w tygodniu mam te półtorej godziny na wyjście. Czasem na szybkie zakupy, ale głównie na trening. W domu ciężko byłoby mi ćwiczyć. Mam takie bezpieczne miejsce, gdzie mogę pojechać i w samotności popracować fizycznie. Przy muzyce – dodaje zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk.

Muzyka nie jest jedynym sposobem gnieźnianina na zabicie nudy. 27-latek stara się w wirtualny sposób spędzać czas ze znajomymi. – Głowa od tego siedzenia w domu jest lekko rozbita. Mam na szczęście grupkę przyjaciół, z którymi się łączę przez net. Czasem pogramy na Playstation, czasem pogadamy. Najważniejsze, że nie jestem sam ze sobą. To jest plus – tłumaczy zawodnik.

Sytuacja spowodowana przez koronawirusa sprawia, że wielu żużlowców znalazło się w bardzo trudnym położeniu. Gomólski, póki co, nie dramatyzuje, ale liczy na to, że rozgrywki niebawem wystartują.

– Dobrze byłoby ruszyć w połowie maja. Trzeba przecież zapłacić mechanikom, tunerom, pokryć koszty leasingu. Do tego potrzebne są przychody z punktówki oraz świadczeń wykonanych dla sponsorów – wyjaśnia żużlowiec.

BARTOSZ RABENDA