fot. Instagram Charles Leclerc
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od początku swoich występów Charles Leclerc miał pecha do domowego wyścigu. Pierwszy raz do mety Grand Prix Monako dojechał dopiero rok temu, jednak również nie mógł nazwać tego sukcesem. W tym roku zły los przeniósł się także na jego młodszego brata – Arthura.

 

Charles Leclerc w Monako nigdy nie miał szczęścia do Grand Prix odbywającego się na ulicach, na których sam się wychowywał. Pech zaczął się już w seriach juniorskich. Podczas debiutu w Monte Carlo w trakcie swojego mistrzowskiego sezonu w F2 nie ukończył aż dwóch wyścigów. Po zmianie opon odrabiał po ponad 4 sekundy, ale musiał wycofać się z wyścigu ze względu na awarię zawieszenia.

Po przenosinach do Formuły 1 los wciąż nie chciał się uśmiechnąć do zeszłorocznego wicemistrza. Podczas pierwszego sezonu, za kierownicą bolidu Alfy Romeo Leclercowi wysiadły hamulce, przez co praktycznie z pełnym impetem uderzył w tył Toro Rosso Brendona Hartleya, eliminując z wyścigu również Nowozelandczyka.

Następny rok, już w barwach Ferrari, nie był odmienny. Przez pomyłkę zespołu i nie wypuszczenie samochodu na drugi przejazd Monakijczyk odpadł w Q1. Start z odległej 16. pozycji zmusił go do agresywnego przebijania się przez stawkę. Początkowo 25 latek zniewalał pięknymi i agresywnymi atakami, jednak gdy próbował wyprzedzić Nico Hulkenberga, zahaczył o bandę uszkadzając oponę, która następnie zniszczyła podłogę bolidu Scuderii i ponownie musiał wycofać się z wyścigu.

W 2020 roku Grand Prix zostało odwołane ze względu na Covid-19. Rok później Charles Leclerc był bardzo blisko przełamania złej passy. Zdobył pole position, jednak podczas ostatniego przejazdu uderzył w ścianę. Wydawało się, że bolid udało się naprawić, jednak mechanicy Ferrari nie sprawdzili stanu skrzyni biegów. Ze względu na jej awarie, która ukazała się dopiero podczas okrążenia wyjazdowego wyścig odbył się bez udziału kierowcy teamu z Maranello.

Dopiero w swoim piątym sezonie w F1 Leclerc zdołał dojechać do mety Grand Prix Monako. Po ponownym zdobyciu pole position był bardzo blisko wygranej. Jednak ze względu na błędy strategiczne Ferrari, przy zmianie opon podczas zawirowań pogodowych ostatecznie dojechał dopiero na czwartym miejscu. W tym roku w kwalifikacjach Monakijczyk uplasował się na trzecim miejscu z nadziejami na podium, mimo słabego sezonu Scuderii. Jednak kara za blokowanie Lando Norrisa spuściła go aż na P6, gdzie również ukończył wyścig.

W ten weekend okazało się również, że klątwa ta jest rodzinna. Młodszy brat Charlesa – Arthur, tegoroczny debiutant w Formule 2, pierwszy raz ścigał się na ich domowym torze. Podczas piątkowych kwalifikacji uderzył w ścianę co skutkowało startem z odległej 20. pozycji do obu wyścigów. Podczas tego głównego w niedzielę przytrafiła mu się identyczna awaria co starszemu bratu w 2018 roku. 22 latek miał szczęście, że nie jechał przed nim żaden z bolidów, jednak i tak musiał zakończyć rywalizację zjeżdżając do boksu.

Podsumowując, Charles Leclerc w ciągu swoich domowych 7 wyścigów do mety dojechał dwa razy zdobywając zaledwie 20 punktów. Podobnie podczas swego debiutu pokazał się jego brat Arthur Leclerc, ten jednak dojechał do mety chociaż sprinterskiego wyścigu F2, jednak również nie zdobył w nim punktów. Miejmy nadzieję, że w Hiszpanii bracia pokażą się lepiej, zwłaszcza Charles, który w zeszłym roku po awarii silnika musiał wycofać się z wyścigu tracąc przy tym pewne prowadzenie, a także pozycję lidera klasyfikacji kierowców.