Gleb Czugunow przed Matejem Zagarem i Nielsem Kristianem Iversenem podczas Grand Prix we Wrocławiu. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szybko przyszło, szybko poszło. 26. edycja cyklu Speedway Grand Prix za nami. Mistrzowski tytuł sprzed roku obronił – jako pierwszy od dwunastu lat i wyczynu Nickiego Pedersena – Bartosz Zmarzlik, a na podium znalazło się również miejsce dla Taia Woffindena i Fredrika Lindgrena. Należy jednak pamiętać, że Grand Prix to nie tylko trzech najlepszych żużlowców na świecie, ale też dwunastu pozostałych stałych uczestników zmagań i dzikie karty. Postanowiliśmy przyjrzeć się poczynaniom każdego z tego grona i zastanowić się, jaka przyszłość rysuje się przed nimi. Na pierwszy ogień trafia „grandpriksowy” narybek – dzikie karty.

Gleb Czugunow, Anders Thomsen, Vaclav Milik i Jack Holder – to czterej zawodnicy, którym przypadł zaszczyt startów z dzikimi kartami na poszczególne rundy, a właściwie poszczególne weekendy wyścigowe. Ich status był inny, na swój sposób wręcz wyjątkowy w porównaniu z poprzednimi latami. Po pierwsze, każdemu z nich przypadła w udziale szansa zaprezentowania się nie w jednych, a w dwóch turniejach, wobec czego startując w sobotę mieli już pewne doświadczenia z piątku. Lekcje te były o tyle istotne, że właściwie dla każdego z nich – poza etatowym praskim „dzikusem” Milikiem – były to dziewicze przygody z Indywidualnymi Mistrzostwami Świata. Do tego grona pozwolę sobie zaliczyć także Andersa Thomsena, który co prawda raz już wystartował w turnieju Grand Prix, ale w 2016 roku w Horsens był tym samym, lecz na pewno nie takim samym żużlowcem.

Po drugie zaś, niepisaną zasadą jak dotąd było to, że nominacje na poszczególne rundy dostają zawodnicy z państwa będącego gospodarzem. Tymczasem w tym roku, mimo że na polskich torach odbyło się rekordowe sześć rund, zobaczyliśmy jednego Polaka (i to z dosyć krótkim stażem…) w postaci Gleba Czugunowa. Żużlowiec urodzony w Federacji Rosyjskiej był najlepszą z dzikich kart, jako jedyny docierając do półfinałowej ósemki. Pozostałym żużlowcom ta sztuka nie powiodła się ani razu. Mało tego, w sumie w czterdziestu wyścigach dzikie karty zdobyły 39 punktów (0,975 pkt/bieg), a wygrały… raz. Sztuki tej dokonał Anders Thomsen, pokonując w trzeciej serii sobotniej gorzowskiej rywalizacji Maksa Fricke’a, Patryka Dudka i Antonia Lindbaecka – odpowiednio dziesiątego, dwunastego i piętnastego zawodnika cyklu. Krótko rzecz ujmując, grono niezbyt ekskluzywne. W swoich pozostałych dziewięciu podejściach Thomsen siedmiokrotnie był trzeci i dwukrotnie czwarty.

Z kolei sumując zdobycze Czugunowa, Thomsena, Milika i Holdera, uzyskamy do klasyfikacji generalnej 39 punktów – dorobek równy zgromadzonemu przez dwunastego w tym sezonie Patryka Dudka, a zarazem o zaledwie punkt większy od zdobyczy Macieja Janowskiego… po tylko i wyłącznie wrocławskich turniejach. Pamiętajmy też, że mówimy o żużlowcach młodych, względnie bardzo młodych (najstarszy z nich, Milik, ma za sobą 27 wiosen na tym łez padole, a najmłodszy, Czugunow, powoli kończy wiek juniorski), w których część obserwatorów upatruje główne zaplecze cyklu. Ich tegoroczne dokonania stawiają jednak pod znakiem zapytania kwestię gotowości do dołączenia do elitarnego grona piętnastu najlepszych żużlowców globu.

Anders Thomsen (kask biały).

Biorąc ich w obronę można by twierdzić, że startowali zaledwie po dwa razy, gdy Michelsen i Fricke tych szans mieli aż osiem, lecz z drugiej, Thomsen, Czugunow i Holder jechali na swoich domowych obiektach, które znali lepiej od zdecydowanej większości konkurentów stale uczestniczących w Grand Prix. Zwłaszcza w kontekście Duńczyka, który w niedzielę otrzymał od BSI karnet na przyszłoroczną edycję zmagań, ta negatywna weryfikacja daje wiele do myślenia. Na ten moment wiele wskazuje na to, że Thomsen może podzielić los swojego rówieśnika i rodaka w jednym, Mikkela Michelsena, który zakończone w sobotę zmagania pod względem sportowym może spisać na straty. A mowa przecież o zawodniku, który w przeciwieństwie do żużlowca Moje Bermudy miał za sobą kilka sezonów w siostrzanym Speedway Euro Championship, zwieńczonych złotem w poprzednim roku.

Wracając do wątku narodowości żużlowców startujących z numerem szesnastym. Owszem, od czasów dzikich kart dla Darcy’ego Warda na zawody w Toruniu i w Gorzowie Wielkopolskim (cóż za zbieżność lokalizacji…) przez dziewięć lat na rundy organizowane w Polsce zgłaszani byli krajowi żużlowcy. Pytanie jednak, jaki interes w nominowaniu polskich zawodników mieliby włodarze Moje Bermudy Stali i eWinner Apatora? Czy w momencie dokonywania zgłoszeń Szymon Woźniak, Krzysztof Kasprzak lub Rafał Karczmarz dawali przesłanki do nominowania ich kosztem Thomsena? A może większe zasługi od Holdera mieli Miedziński z Musielakiem? Tuż przed ubiegłotygodniowymi zawodami trenera toruńskiego klubu, Tomasza Bajerskiego, zapytał Przemysław Sierakowski. – Ciężko odpowiedzieć. Nie wiem jak to jest dokładnie. Kto decyduje, a kto ulega sugestiom. Wcześniej startowali w Toruniu z dziką kartą Polacy. Jeden nawet wygrał. W tym roku mieliśmy dwie opcje. W jednym turnieju Jack a w drugim Kułakow. BSI jednak się nie zgodziła i wybrała Holdera. Każdy promuje swoich – tłumaczył Bajerski.

Podsumowując, dzikie karty okazały się… słabymi kartami. Postawę Milika najlepiej podsumowuje fakt, że w pierwszym praskim turnieju został sklasyfikowany nawet za pierwszym rezerwowym zawodów, Eduardem Krcmarem. Thomsen z Holderem, z którymi wiązano największe nadzieje, wyróżniali się co najwyżej trzecimi miejscami w większości wyścigów, nie przypominając zadziornych filarów gorzowskiej Stali wyciągających klub z otchłani tabeli do finału PGE Ekstraligi, a najlepszy z nich wszystkich Gleb Czugunow był po prostu solidny, nie pokazując błysku prezentowanego w meczach ligowych Betard Sparty. Trzymając się karcianej terminologii, organizatorzy rund w Pradze rozdali nam dziewiątkę pik, z Gorzowa i z Torunia doszły nam dwa walety, a od wrocławian przyszła połówka do meldunku sześćdziesiątki. Szału nie było…

JAKUB WYSOCKI

3 komentarze on Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1)
    Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) | PoBandzie
    6 Oct 2020
     9:30am

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) […]

    Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand Prix (cz. 3) | PoBandzie
    7 Oct 2020
     9:24am

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) […]

    Pech Janowskiego, (nie)szczęście Lindgrena i kluczowy finał w Pradze. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 4) | PoBandzie
    8 Oct 2020
     6:43pm

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand Prix (cz. 3) […]

Skomentuj

3 komentarze on Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1)
    Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) | PoBandzie
    6 Oct 2020
     9:30am

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) […]

    Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand Prix (cz. 3) | PoBandzie
    7 Oct 2020
     9:24am

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) […]

    Pech Janowskiego, (nie)szczęście Lindgrena i kluczowy finał w Pradze. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 4) | PoBandzie
    8 Oct 2020
     6:43pm

    […] Dzikie karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2) Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand Prix (cz. 3) […]

Skomentuj