Dawid Stachyra ma ambitne plany/ FOT. Facebook Rzeszowskie Towarszystwo Żużlowe
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Na początku listopada Rzeszowskie Towarzystwo Żużlowe wprawiło w radość kibiców z województwa podkarpackiego. Najpierw ogłoszono, że drużyna przystąpi do rozgrywek ligowych, potem poinformowano o naborze do szkółki dla młodych adeptów czarnego sportu, a następnie przedstawiono skład na sezon 2020. Jednym z nowych zawodników RzTŻ-u okazał się Dawid Stachyra. Dla 34-latka jest to powrót do ścigania.

Licencję zdobył przed laty w barwach TŻ-u Lublin, a ostatnio miał dłuższą przerwę od zawodów żużlowych. W sezonie 2017 reprezentował barwy drugoligowego Kolejarza Opole, ale wystartował w zaledwie szesnastu wyścigach i wykręcił średnią 1,125 punktu na bieg. W czasie przerwy od ścigania Stachyra odwiedzał stadiony jako ekspert stacji nsport+. Jak się okazuje, żużlowiec stęsknił się jazdą na motocyklu i to skłoniło go do odnowienia licencji.

– Być na zawodach, a jechać w nich to coś całkowicie innego. Za tym drugim tęsknię bardzo. Szesnaście lat jazdy robi swoje i nie ma co ukrywać, że ten głód jazdy i chęć powrotu na tor są ogromne. Teraz mogę się przyznać, że czekałem na rozwój wydarzeń w Rzeszowie. Bardzo się cieszę, że żużel wraca na Hetmańską. Nie wyobrażałem sobie mojego miasta, w którym się urodziłem i wychowałem bez dyscypliny, która, odkąd pamiętam, ciągnęła sportowo miasto za uszy do góry. Cieszę się, że definitywnie dopięliśmy temat mojego kontraktu. Ze spokojem mogę ruszać z przygotowaniami. Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę robił wszystko, co w mojej mocy, aby godnie wrócić i godnie reprezentować klub oraz miasto – powiedział zawodnik w rozmowie z rztz.pl.

Nowy klub Stachyry jest prawdziwą zagadką. Rzeszowianie zatrudnili wielu zawodników, ale trudno wyrokować, jak ci żużlowcy będą się spisywać na tle innych drugoligowych ekip. Zawodnik również wstrzymał się przed pochopną oceną swojej drużyny.

– Chłopaków znam wszystkich, jednych lepiej, innych słabiej, ale z każdym z nich miałem okazje spotkać się na żużlowych stadionach. Co do siły składu, dzisiaj trudno jest dywagować na temat nazwisk, bo wszyscy wiemy, że większość corocznych zimowych dyskusji nie ma przełożenia na wiosnę. Były drużyny, które przed sezonem miały spadać z ligi, a potem wybroniły się nawet przed barażami. Żużel jest taką dyscypliną, w odróżnieniu od innych sportów zespołowych, że tutaj nie ma miejsca na pomyłki i każdy jadąc dla drużyny jedzie też dla samego siebie – tłumaczył.

Stachyrę czekają teraz spore żużlowe zakupy. 34-latek musi odnowić swoje zaplecze sprzętowe, z którego po przerwie od jazdy zostało niewiele. – Sprzętowo chcę być przygotowany do sezonu na 110 procent, a więc planuję zaopatrzyć się w całkowicie nowy asortyment. Kwestia ram jest jeszcze do uzgodnienia, bo faktycznie jakiś sprzęt mam w garażu. Priorytetem są jednak zakupy. Planuję nabyć nowe silniki, gaźniki i sprzęgła. Serce motoru, a więc to, co najważniejsze, musi być bez skazy – zakończył nowy nabytek Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego.

BARTOSZ RABENDA