Żużel. Damian Ratajczak: Dwa lata prosiłem rodziców, by zapisali mnie do szkółki. Kadra to szczególne wyróżnienie (WYWIAD)

FOT. JAROSLAW PABIJAN / 400mm.pl
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Damian Ratajczak przez wielu ekspertów i kibiców wskazywany jest jako ten zawodnik, który odpowiednio zastąpi Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę w formacji juniorskiej leszczyńskich Byków. Zawodnik z Krzycka Wielkiego, mimo nieskończonych 16 lat, już w poprzednim sezonie niejednokrotnie pokazywał się ze znakomitej strony w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów i wygrywał ze znacznie bardziej doświadczonymi kolegami. Wychowanek Fogo Unii w obszernym wywiadzie mówi nam o tym, jak trafił do świata czarnego sportu, dzieli się informacjami na temat tego, co robi poza żużlem, zdradza, na których zawodnikach się wzoruje, a także opowiada o swoich celach na nadchodzący sezon.

Damian, za Tobą kolejny intensywny rok, sporo startów w zawodach młodzieżowych, zdana licencja w klasie 500cc. Wszystko, co sobie założyłeś przed początkiem sezonu 2020 zostało zrealizowane?

Myślę, że wszystkie cele jak najbardziej udało się zrealizować. Właściwie, to mogę powiedzieć, że udało się zrobić w tamtym sezonie nieco więcej niż zakładałem. Takim osiągnięciem, którego się nie spodziewałem jest na pewno powołanie do kadry. Pamiętam, że dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia oglądałem transmisję na żywo z ogłaszania składu reprezentacji Polski i usłyszałem jak Rafał Dobrucki czyta moje nazwisko. To było szczególne wyróżnienie.

To powołanie jest z pewnością nagrodą za to, jak prezentowałeś się w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów. Podczas turniejów wygrywałeś chociażby ze świetnie dysponowanymi w poprzednim sezonie Norbertem Krakowiakiem czy Mateuszem Tonderem. Takie zwycięstwa to dla Ciebie dodatkowa motywacja?

Zdecydowanie tak. Wiadomo, że chce się wygrywać z każdym, ale takie zwycięstwa z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami dają pozytywny zastrzyk. Zawsze staram się wysoko zawieszać sobie poprzeczkę i chłopaków też chciałem pokonać. Robiłem kolejne kroki, w niektórych wyścigach jechałem z nimi w kontakcie, aż w końcu przyszło to zwycięstwo.

Po Twoich występach pojawiło się sporo opinii, że preferujesz agresywny styl jazdy. Faktycznie możesz określić się mianem takiego torowego walczaka, który chce się wszędzie wcisnąć?

Z tym wciskaniem się, to bym nie przesadzał, bo staram się zachowywać rozsądek. Z żadnym z kolegów nie zdarzyło mi się pojechać po chamsku i myślę, że takie sytuacje nie będą miały miejsca z mojej strony. Ze względu na to, że mam przed sobą jeszcze bardzo dużo pracy przy startach, to faktycznie zyskuję sporo pozycji na trasie. Jest to jednak walka fair, do wypadków nie doprowadzam.

Trudno nie docenić również Twojej sylwetki. Mimo młodego wieku, prezentujesz się na motocyklu bardzo dobrze. To element żużlowego rzemiosła, na który szczególnie zwracasz uwagę na treningach?

Zgadza się. To jest też cecha, na którą bardzo mocno zwraca uwagę Piotr Baron. Gdy tylko przychodzi na treningi, to zawsze mówi o tym, że bardzo ważne jest, aby na tym motocyklu prawidłowo się utrzymywać. Podobnie też jest z trenerem Romanem Jankowskim. Trener mocno się temu przygląda. Czasem mówi nawet, żeby minimalnie przesunąć rękę na kierownicy w daną stronę. To są niuanse, ale bardzo ważne niuanse. Jestem w takim wieku, że trzeba się do tego bardzo przykładać. W przyszłości powinno to zaprocentować. Co do sylwetki, to myślę, że sporo dał mi też motocross. Startowałem w tej dyscyplinie pięć lat i sporo się nauczyłem.

W ostatnim czasie coraz częściej słyszy się, że zawodnicy przesiadają się z motocykla motocrossowego na żużlowy. Chociażby Wiktor Jasiński jeszcze niedawno zdobywał medale w zawodach motocrossowych, a teraz jest juniorem Stali Gorzów. Doświadczenia z tej dyscypliny mocno Wam pomagają?

Myślę, że na pewno nie przeszkadzają. Ja na crossie jeździłem trochę krócej niż Wiktor. Miałem też mniejsze sukcesy, bo on zdobywał medale na mistrzostwach Polski, ale myślę, że mi również to się przydało. Przede wszystkim pomaga to w kontrolowaniu motocykla.

23 maja w tym roku będzie dla Ciebie szczególny. Nie tylko ze względu na 16. urodziny, ale również przez to, że będziesz już mógł wystartować w PGE Ekstralidze. Czekasz na ten dzień?

Na pewno będzie to wyjątkowy dzień, bo faktycznie daje mi prawo uczestnictwa w meczach PGE Ekstraligi. Czekam na ten dzień, ale nie nastawiam się, że już zaraz po urodzinach wskoczę do składu Unii Leszno. Na to trzeba zapracować treningami i dobrymi występami. Wszystko zweryfikuje tor i zobaczymy, kiedy uda mi się zadebiutować. Poza startami w Lesznie bardzo ważne będą też dla mnie występy w Rawiczu. W 2. Lidze też mogę zebrać bardzo cenne doświadczenie.

Damian Ratajczak fot. Jarosław Pabijan

A jak reagujesz na coraz częściej pojawiające się głosy, że to właśnie Ty będziesz następcą Bartosza Smektały i Dominika Kubery w formacji juniorskiej Unii Leszno?

Staram się nie czytać takich porównań i nimi nie przejmować, ale wiadomo, że kilka razy słyszałem już takie opinie. Bardzo mi miło, że niektórzy ludzie tak uważają, ale przede mną jeszcze dużo pracy. Nie wywieram na siebie zbędnej presji, ale takim uznanym zawodnikiem jak Bartek czy Dominik na pewno fajnie byłoby zostać.

Porozmawiajmy trochę o tym, jak trafiłeś do czarnego sportu. Żużlem zainteresowałeś się sam, czy może tę pasję zaszczepił ktoś z rodziców?

Właściwie to żużel był ze mną od najmłodszych lat. Mieszkam w Krzycku Wielkim, niedaleko Leszna, więc w sumie byłem na ten żużel skazany. Wszyscy moi znajomi się interesowali tym sportem i podobnie stało się ze mną. Zdecydowanie swoje dołożył także mój tata, który od najmłodszych lat mnie zabierał na mecze.

Nie było żadnych problemów z zapisaniem się na treningi? Często mamy zawodników dość długo wzbraniają się przed puszczeniem swoich synów na motocykl…

Powiem szczerze, że ja dwa lata prosiłem rodziców, żeby mnie zapisali do szkółki. Zacząłem tak naciskać jak miałem 10-11 lat. Rodzice nigdy nie mówili: „Nie”, ale, że jest jeszcze za wcześnie. Przed sezonem 2018 zapisałem się na treningi do Marcina Giernasa i rodzice wtedy zobaczyli, że naprawdę bardzo chcę zostać tym żużlowcem. W końcu, 15 kwietnia 2018 roku, trafiłem na trening do szkółki i tak już zostałem.

Na pewno masz też swoje żużlowe wzory do naśladowania. Był taki żużlowiec, którego jak zobaczyłeś to pomyślałeś, że chciałbyś być taki jak on?

Jak byłem młodszy i chodziłem na żużel, to takim żużlowcem na pewno był Damian Baliński. To zawodnik z naszych okolic, więc ja, podobnie, jak wielu innych chłopaków, byłem wpatrzonych w jego jazdę.

A teraz, którzy żużlowcy są takimi wzorami dla Ciebie?

Teraz tych żużlowców jest więcej, ale na pewno takim zawodnikiem numer jeden jest dla mnie Piotr Pawlicki. To świetny kolega zarówno na torze, jak i poza nim. Oczywiście podpatruję także innych bardzo dobrych żużlowców. Nie mógłbym nie wymienić chociażby Bartka Zmarzlika, od którego można się bardzo dużo nauczyć.

FOT. JAROSLAW PABIJAN / 400mm.pl

Żużel jest dla Ciebie ważny, ale przecież nie tylko nim człowiek żyje. Co robisz poza kolejnymi treningami?

Oczywiście dalej się uczę. Chodzę do technikum samochodowego w Lesznie. Wygląda to teraz tak, że zazwyczaj od godz. 8 do 14 mam lekcje, a potem uczęszczam na treningi.

W przypadku żużlowca nauczanie zdalne to pewnie coś idealnego. Z pewnością Twoją frekwencja na zajęciach teraz się zwiększyła…

Zgadza się. Pod tym względem to na pewno plus dla żużlowców czy innych młodych sportowców, bo częściej na tych zajęciach możemy być. Ja jednak zawsze starałem się robić wszystko tak, aby szkoły nie zaniedbywać. Nie ukrywam, że chciałbym, aby wszystko wróciło już do normalności. Szkoła, w której można spotkać się ze znajomymi w klasie to coś zdecydowanie lepszego niż siedzenie przed komputerem.

Sezon zbliża się wielkimi krokami. Jak się do niego przygotowujesz?

Przygotowuję się razem z klubem. Skupiamy się na przygotowaniu ogólnym, aby ta forma w sezonie była jak najlepsza. Oczywiście do tego trenuję indywidualnie. Nigdy nie byłem wielkim fanem chodzenia na siłownię i budowania wielkiej masy mięśniowej. Ja preferuję bieganie, czy treningi na kolażówce, gdy jest lepsza pogoda. Kulturystą nigdy raczej zostać nie chciałem. (śmiech)

Jak na swój wiek, jesteś już dość mocno objeżdżony po polskich i europejskich torach. Jakbyś miał wskazać te, które należą do Twoich ulubionych, to które by to były?

Oczywiście tym torem numer jeden jest dla mnie ten w Lesznie. Na nim spędziłem najwięcej czasu i to on mi najbardziej pasuje. Idąc dalej torami ekstraligowymi, to lubię też jeździć w Lublinie i Zielonej Górze. To też jest tak, że ten ulubiony tor to ten, na którym osiąga się najlepsze wyniki. Zazwyczaj właśnie z dobrych punktów się te tory dobrze zapamiętuje.

A któryś z torów wybitnie Ci nie leży?

Takiego toru nie mam. Staram się robić tak, aby elementy toru, które mi nie odpowiadają zamienić w atuty. Takie podejście jest chyba najlepsze, bo inaczej może się okazać tak, że będę przyjeżdżał na dany tor ze złym nastawieniem i będzie to wpływać na moje wyniki.

Jak już skończysz te 16 lat, to o skład w barwach Byków będziesz rywalizował z Kacprem Pludrą, Krzysztofem Sadurskim i Hubertem Ścibakiem. Jakie są Twoje relacje z tymi chłopakami?

Bardzo dobre. My podchodzimy do tej sytuacji normalnie. Na pewno żaden z nas nie będzie robił drugiemu na złość, bo to i tak nie wpłynie na wybory trenera. Kto będzie lepszy, ten pojedzie w meczach i tyle. Jesteśmy sportowcami i będziemy zdrowo rywalizować.

O którymś ze starszych kolegów z Unii możesz powiedzieć, że z nim masz najlepszy kontakt?

Świetny kontakt udało nam się złapać z Szymonem Szlauderbachem podczas zeszłorocznego obozu. On też bardzo lubi jeździć na rowerze i właśnie przez to złapaliśmy taką dobrą relację. Dobrze dogaduje się też z Piotrem Pawlickim i Jaimonem Lidseyem. Zresztą z pozostałymi zawodnikami jest podobnie. Nie znam się tylko z Jasonem Doylem, ale pewnie niebawem to nadrobimy.

FOT. JAROSLAW PABIJAN / 400mm.pl

Jak już ustaliliśmy, przed Tobą bardzo ważny rok. Jak uda nam się porozmawiać za rok, to jakie osiągnięcia chciałbyś mieć zapisane wtedy na swoim koncie?

Myślę, że na pewno chciałbym mieć na swoim koncie debiut w Unii Leszno w PGE Ekstralidze. Oprócz tego chciałbym oczywiście pokazywać się z dobrej strony w każdych zawodach, niezależnie od rangi. Trzeci cel to zostanie w tej kadrze na dłużej. Mam nadzieję, że pojadę w biało-czerwonych barwach w jakichś zawodach i pokażę, że moje miejsce w reprezentacji zdobyłem zasłużenie.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA