Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sebastianowi Szymańskiemu, który kiedyś grał w Białej Podlaskiej, a ostatnio zbierał rzęsiste oklaski w Holandii w barwach Feyenoordu Rotterdam, posłużyły przenosiny z Królestwa Niderlandów do Turcji. W ostatnim meczu ligowym w ciągu czterech minut zdobył gola i zaliczył dwie asysty. W tym sezonie zdobył 9 bramek i – choć jest pomocnikiem, to zajmuje 4 miejsce w klasyfikacji strzelców w lidze nad Bosforem. Cóż, przyszły takie czasy, że bardziej cieszymy się z doniesień z… Turcji niż z Hiszpanii (!), gdzie najlepszy strzelec w historii polskiej reprezentacji Robert Lewandowski, zdobył właśnie decydującego gola w Pucharze Króla w meczu z klubem z… czwartej ligi.

 

O Szymańskim napisałem, bo wciąż, jak to prawdziwy kibic, który wierzy do końca- cały czas ufam, że za dwa miesiące nasi futboliści pokonają najpierw estońską, a potem fińską lub walijską przeszkodę na drodze do EURO 2024.

Sebastian Szymański ma raptem 24 lata i jest o 5 lat starszy od Eryka Goczała, który za chwilę może wygrać Rajd Dakar (niegdyś Paryż-Dakar). Cóż, do znanego sprzed prawie półwiecza powiedzenia: „Polak potrafi”, można teraz chyba dodać „(Młody) Polak potrafi”. 

A teraz tenisowe Post Scriptum. Miałem 12 lat, chodziłem do szóstej klasy szkoły podstawowej (poszedłem do szkoły rok wcześniej),gdy oglądałem w telewizji -i pamiętam do dziś, mimo że upłynęło niemal pół wieku ! -finał turnieju Masters z udziałem Wojciecha Fibaka i Hiszpana Manuela Orantesa. Polak prowadził, mógł wygrać, ale w końcu przegrał.

Ponoć dlatego, że zupełnie zdekoncentrowała go usłyszana ze znajdującego się tuż przy korcie (!) studia telewizyjnego, wypowiedź komentatora, że „Fibak ma wygrany mecz”. Ale ja nie o tym. W czasie tego finału nasz rodak uderzył piłką w siatkę, na co niezapomniany Bogdan Tomaszewski, jeden z najwybitniejszych sportowych sprawozdawców telewizyjnych i radiowych w historii, przede wszystkim specjalista od lekkoatletyki i tenisa właśnie, wykrzyczał wtedy słowa, które zapamiętałem do dziś: „Taśma! To boli!”. Zatem nic nie będę pisał o finale United Cup, gdzie po tie-breaku w trzecim secie Polska (Iga Świątek i Hubert Hurkacz) ulegli Niemcom 1:2. Porażka boli, a porażka z Niemcami – boli podwójnie…