Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bayern Monachium bez Roberta Lewandowskiego dostał w Lidze Mistrzów straszliwy łomot z Manchesterem City – klubem należącym do szejków z Półwyspu Arabskiego. Oczywiście można mówić, że Bawarczycy z Lewandowskim w składzie rok temu LM nie zawojowali, ale to nie likwiduje „gdybania”, czyli rozważań „co by było, gdyby Lewy grał dalej w Monachium”…

 

Nawet argument, że Barcelona odpadła wcześniej, już jesienią, też tego gdybania nie unieważni. Strata Lewandowskiego jest po prostu dotkliwa i szlus.

Kto by się spodziewał przed sezonem, że na etapie ćwierćfinałów Ligi Mistrzów oczy piłkarskiej Polski będą skupione nie na „Lewym” i Barčy, tylko na Piotrze Zielińskim i Napoli. Pomocnik klubu z południa Włoch, którego kibice reprezentacji Polski lubią krytykować, rozgrywa ze swoim klubem sezon życia. Po tytuł mistrza Italii Neapolitańczycy idą jak walec, po raz pierwszy w historii weszli do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Prawdę mówiąc, jest to wyjątkowy sezon nie tylko dla klubu z Neapolu, ale dla całej włoskiej piłki, bo drużyny z kraju będącego aktualnym mistrzem Europy (który wszak sensacyjnie nie pojechał na Mundial do Kataru!) weszły do „ósemki” LM w imponującej liczbie aż trzech!
Ostatni raz tak było przed… 17 laty(!), gdy grały w niej Juventus oraz dwa kluby z Mediolanu: Milan i Inter. Z tej trójki zabrakło teraz klubu Wojciech Szczęsnego, czyli Juve, za to jest inny klub z polską podporą w składzie, czyli SSC Napoli z „Zielem”.

W ćwierćfinale Napoli zagra z Milanem, który ostatni raz grał na tym szczeblu rozgrywek aż 11 lat temu, a w półfinale przed… 16 laty!

Ponieważ mam zasadę, że zawsze kibicuję klubom z polskimi zawodnikami dlatego, choć lubię AC Milan, trzymam kciuki za Piotra Zielińskiego i Napoli…