Stanisław Chomski FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ekipa truly.work Stali Gorzów, myśląc o bezpiecznej, szóstej pozycji w PGE Ekstralidze, ostatni mecz fazy zasadniczej musiała wygrać za trzy punkty i czekać na porażkę Speed Car Motoru Lublin w Grudziądzu. Tak jednak się nie stało. Żółto–Niebiescy zremisowali  z częstochowskimi Lwami 45:45 i o ekstraligowy byt powalczą w barażach.

W drużynie prowadzonej przez Stanisława Chomskiego poniżej oczekiwań pojechali juniorzy, którzy łącznie zdobyli zaledwie punkt. – Trudno wygrać, kiedy w juniorach jest 1:10 – przyznaje szkoleniowiec gorzowian. – To jest przepaść i tu można gdzieś upatrywać przyczyn porażki. O ile Pytlewskiego można rozgrzeszyć, to po meczu z Lesznem każdy więcej spodziewał się po Rafale. Zawody juniorskie, które były w przeddzień, uniemożliwiły trening u nas i być może tego właśnie zabrakło. Zawodnicy błądzili, ta pogoda była troszeczkę inna, było dużo cieplej niż podczas meczu z Lesznem i być może zostały jakieś ustawienia, chociaż Bartek odrobił dobrze lekcję, Szymon praktycznie też. Problemy miał Krzychu i dopiero w końcówce się połapał – dodaje Chomski.

Do zespołu z Gorzowa po dłuższej przerwie wrócił Anders Thomsen. – U Thomsena widać, że ta przerwa dużo dała – mówi Stanisław Chomski. – Wydawało się, iż w tym pierwszym wyścigu, który wygrał, chciał jechać, ale może trzeba było dokonać zmiany. Każdy sądził, że ta szybka zmiana będzie za Kildemanda, a on w pierwszym wyścigu przyjechał z kolegą na 5:1. Później też prowadził 5:1, ale lekki błąd, trochę za dużo wody było nalane, postawiło go i stracił punkty, więc trudno było go zmieniać. Dużo jest teraz pytań, które można sobie zadawać i rozbierać na czynniki pierwsze. Teraz, po fakcie, może ktoś być mądrzejszy ode mnie, ale to wszystko dzieje się tak szybko, że trzeba reagować. Trudno, musimy przełknąć gorycz porażki. Efekt, który dzisiaj jest, to nie jest efekt tylko meczu z Włókniarzem. Punkty bonusowe stracone z Toruniem, Lublinem, czy z Grudziądzem to jest to, co nas najbardziej zabolało, bo teraz trudno kogoś obwiniać. To nie jest czas na szukanie winnych. Musimy wziąć się do kupy, przed nami są jeszcze dwa mecze barażowe, które musimy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Czas oczekiwania, ta niepewność na pewno nie pomaga. Musimy usiąść, ochłonąć i na spokojnie wszystko poukładać – przyznaje.

Szkoleniowiec nadwarciańskiej drużyny podkreśla, że obecna sytuacja Stali Gorzów to m.in. efekt kontuzji, które nie oszczędzały zawodników. – Na tyle nas chyba było stać – wyjaśnia. – Aczkolwiek kontuzje, które nas prześladowały też miały wpływ na to, w którym miejscu jesteśmy dziś. Dyspozycja Thomsena, gdyby nie kontuzja, podejrzewam, że byłaby lepsza. Możemy teraz tylko gdybać. Każdy musi spojrzeć na siebie krytycznie i ocenić swoją postawę. Jeżeli chce zaistnieć się dalej w swojej karierze, to trzeba uderzyć się w pierś i szukać recepty na poprawę swojego wyniku. Cały sezon pracowaliśmy na ten wynik, który na pewno nas, ani kibiców nie zadowala. Należy tylko kibiców przeprosić za to. Potencjał jakiś był, dawał nadzieje na lepszy wynik, ale życie jest życiem i trzeba pogodzić się z porażką – zakończył trener wicemistrzów Polski.

DOROTA WALDMANN

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: