fot.www.gillmanspeedway.com
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fakt odwołania Grand Prix Australii w rozpoczynającym się niebawem sezonie, jak się okazało, wcale nie zraził australijskich działaczy. Przedstawili oni bowiem zamiar organizacji turnieju Grand Prix w sezonie 2020…

– Mimo że Grand Prix nie doszło do skutku, BSI zapowiedziało, że do tematu wrócimy. Czekamy na sygnał od dyrektora cyklu, Torbena Olsena. Wtedy, wraz z firmą PSE (Paul Sergeant Events), zobaczymy, co można zrobić, aby Grand Prix w 2020 odbyło się na torze w Quennsland – mówi na łamach Speedway Star prezydent tamtejszego klubu, Dwayne Rew. 

Jak się okazuje, problemem są, jak to często bywa, finanse, konieczne do wzniesienia niezbędnej, stadionowej infrastruktury.

– Delikatnie mówiąc, PSE nie kipi entuzjazmem, jeśli chodzi o australijskie Grand Prix. Z drugiej strony jednak wiemy, że posiadamy mocne poparcie BSI. Problem stanowią oczywiście pieniądze, które musimy zainwestować w stadion. Potrzebujemy około pół miliona dolarów, będziemy więc musieli poszukać partnera, który pomoże nam to wszystko finansowo poukładać. Niestety, nie możemy zaangażować finansowych środków Quennsland w budowanie nowego stadionu. Będziemy starali się pozyskać solidnego partnera albo wystąpić o grant. Tak zrobił na przykład klub motocyklowy z Cowra, który w zeszłym roku otrzymał wsparcie w wysokości 330 tysięcy dolarów – kontynuuje Rew.

Australijski działacz nie ukrywa, że mimo problemów jest optymistą i wierzy, iż Grand Prix powróci na jego kontynent. 

– W tej chwili najważniejsze jest to, że BSI wciąż chce Australii. Mam swój plan i zrobię wszystko, aby turniej Grand Prix zagościł w przyszłym roku u nas. Przyznam, że byłoby idealnie, gdyby udało nam się rozpocząć lub zakończyć nim sezon. Myślę, że z biegiem czasu będzie wiadomo coraz więcej w tej sprawie. Zapewniam jednak, że na pewno nie poddamy się łatwo w naszych staraniach – kończy Rew.

ŁUKASZ MALAKA