Żużel. Andrzej Lebiediew: Każdy trening to było Grand Prix Rybnika. Jak na żużlowca mam sporo szczęścia (WYWIAD)

Andrzej Lebiediew. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Andrzej Lebiediew nie będzie miło wspominał sezonu 2020. Łotysz już w 2. kolejce PGE Ekstraligi doznał poważnej kontuzji nogi i stracił znaczną część rozgrywek. Po powrocie na tor wystąpił w zaledwie jednym starciu Rekinów i próbował swoich sił m.in. w szwedzkiej Bauhaus-Ligan. W szczerej rozmowie z naszym portalem 26-latek mówi o pechowych wydarzeniach z początku sezonu, szczerze opowiada o presji, która panowała w PGG ROW-ie Rybnik, a także zdradza co przekonało go do podpisania umowy z ekipą Wilków Krosno.

Do sezonu 2020 przystępowałeś ze sporymi nadziejami, bo wracałeś do PGE Ekstraligi. Szybko jednak złapałeś poważną kontuzję nogi i ostatecznie odjechałeś w lidze 10 biegów. To był dla Ciebie najgorszy rok w karierze?

To chyba złe określenie, że to był mój najgorszy rok w karierze. To był raczej ten, w którym miałem największego pecha. Tak się stało i już się z tym pogodziłem. Miałem już w karierze bardzo wiele sezonów bez kontuzji. Właściwie to, jak na żużlowca, mam i tak dużo szczęścia. W tym sezonie przytrafiło mi się coś takiego. Żałuję tego, ale pewnych rzeczy się nie wykluczy z tego sportu.

Co pomyślałeś wtedy, gdy dowiedziałeś się, że masz złamaną nogę? To był przecież sezon do którego przygotowywaliście się najdłużej w życiu…

Nie musiałem słuchać diagnozy lekarza, bo od razu jak upadłem to czułem, co się stało. Wiedziałem, że noga jest złamana, bo wcześniej doznałem podobnej kontuzji. Bardziej czekałem na te kolejne informacje dotyczące tego, kiedy będę mógł wrócić. Najpierw mówiono o tym, że miesiąc i wrócę, ale potem okazało się, że zerwałem też więzadła i wszystko przedłużyło się do 2.5 miesiąca. Trzeba było się z tą myślą oswoić, ale ja nie jestem z tych co się podłamują. Walczyłem o to, by pojawić się na torze i pokazać się jeszcze w tym 2020 roku z dobrej strony.

Andrzej Lebiediew na prowadzeniu w kasku białym. Fot. Łukasz Trzeszczkowski / PGE Ekstraliga

Jak w tej sytuacji zachowali się działacze PGG ROW-u Rybnik? Pomogli Ci przejść przez ten trudny okres?

Było okay. Miałem załatwiony ten szpital w Piekarach Śląskich i tam się mną zajmowali. Dziękuję, że klub zrobił tyle, ile mógł.

Dla Twojego zespołu ten sezon ułożył się bardzo źle. PGG ROW wygrał tylko jeden mecz. Ty z perspektywy obserwatora czułeś, że z Tobą w drużynie mogło się to potoczyć inaczej?

Czułem, że na pewno mógłbym pomóc zespołowi. Może ten pierwszy mecz mi nie wyszedł, bo podszedłem do niego z trochę złym nastawieniem i nie poradziłem sobie sprzętowo, ale już to drugie spotkanie w Grudziądzu, poza kontuzją, było dla mnie całkiem udane. Wyszedłem wtedy na ten mecz ze spokojem, bez takiej presji jak w tym meczu u siebie. Uważam, że tamten mecz pojechałem bardzo dobrze. Później oprócz meczu w Lesznie nie byłem wybierany do składu i ścigałem się w innych rozgrywkach.

A jaki był Twoim zdaniem największy problem tej drużyny?

Słuchałem ostatniej konferencji klubu z Rybnika i z wieloma rzeczami się zgadzam. Prezes przyznał, że tych zawodników było w Rybniku trochę za dużo. Mieliśmy za dużą ławkę i była za duża presja. Nie dało się wyluzować przed meczami, złapać stabilizacji. Ciągle mieliśmy takie napięcie psychiczne i zastanawialiśmy się czy pojedziemy w meczu. Każdy trening to było właściwie Grand Prix Rybnika…

Z węższym składem byłoby łatwiej o dobre wyniki?

Na pewno nie mówię, że byłoby łatwiej, ani, że byśmy się wtedy na sto procent utrzymali. Ten zespół był zbudowany z zawodników, którzy mieli się odbudować i to nie wypaliło. Jakby jednak wszyscy mieli spokojniejsze głowy to może jeździłoby nam się lepiej i pewniej i tych dobrych wyników byłoby więcej.

Bardzo szybko poinformowałeś kibiców o tym, że odchodzisz z Rybnika. W PGG ROW-ie nie widzieli dla Ciebie miejsca na kolejny rok?

Tego nie wiem, bo to była moja decyzja. Już w środku sezonu zdecydowałem, że chcę odejść i zmienić otoczenie. Postanowiłem, że przyda mi się zupełnie nowe środowisko. W nowym otoczeniu być może będę mógł złapać wiatr w żagle. Z klubem z Rybnika jestem w normalnych relacjach, ale po prostu postanowiłem, że takie rozwiązanie będzie najlepsze.

Ostatecznie trafiłeś do beniaminka eWinner 1. Ligi – Wilków Krosno. Co sprawiło, że wybrałeś właśnie ten klub?

Przede wszystkim zdecydowane ruchy. Od początku rozmów wiedziałem, że klub z Krosna mnie chce. To były bardzo miłe negocjacje. Pan Grzegorz Leśniak okazał się bardzo konkretnym człowiekiem. U niego jest albo „tak” albo „nie”. Nie chciałem też bawić się w podbijanie stawek. Gdy usłyszałem, że Wilki mogą spełnić moje oczekiwania, to dograliśmy umowę.

Andrzej Lebiediew. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz

Sporo było tych innych ofert?

Jakoś pięć by wyszło. W innych klubach jednak albo nie byli w stanie mi zagwarantować takich warunków, jakich oczekiwałem albo zgłaszano się do mnie po tym, jak ktoś inny im odmówił. Nie chciałem być więc taką opcją zastępczą.

Myślisz, że ta ilość ofert była spowodowana tym, że naprawdę nieźle spisałeś się w ostatnich zawodach sezonu?

To mogło mieć wpływ, bo ja w tych wielu imprezach na koniec sezonu pojechałem dobrze. W Szwecji przywoziłem dużo punktów, tak samo w zawodach w Rosji i Mistrzostwach Europy Par. Bardzo mi zależało na tym, żeby przed tym oknem transferowym przekazać wszystkim: „Ahoj, ja jestem” i żeby o mnie nie zapominali.

Jak już wspominałeś, poznałeś prezesa Grzegorza Leśniaka. Jakie wobec tego klub ma oczekiwania wobec Ciebie oraz jakie cele Ty sobie stawiasz na przyszłoroczne rozgrywki?

Mi zarząd nie musi mówić, że mam być liderem, bo ja sam tego od siebie oczekuję. Będę pracował, aby te wyniki klubu były jak najlepsze. Po rozmowach z zarządem obie strony wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Mam nadzieję, że przejedziemy razem dobre rozgrywki.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

One Thought on Żużel. Andrzej Lebiediew: Każdy trening to było Grand Prix Rybnika. Jak na żużlowca mam sporo szczęścia (WYWIAD)
    stonowany
    22 Nov 2020
     10:44am

    Szkoda Andrzej, że razem z Mateuszem odeszliście z Rybnika. W pełni was rozumiem i popieram. Szkoda, bo wartościowi z was ludzie i zawodnicy. Z serca życzę wam obu udanego sezonu i dwucyfrówek w meczach z Rybnikiem. Na takich jak wy można budować zespół i dobrą atmosferę w nim. Pozdrawiam. Chciałbym żebyście kiedyś obaj wrócili do Rybnika i pomogli stworzyć prawdziwy zespół współpracująch ludzi. Powodzenia chłopaki

Skomentuj

One Thought on Żużel. Andrzej Lebiediew: Każdy trening to było Grand Prix Rybnika. Jak na żużlowca mam sporo szczęścia (WYWIAD)
    stonowany
    22 Nov 2020
     10:44am

    Szkoda Andrzej, że razem z Mateuszem odeszliście z Rybnika. W pełni was rozumiem i popieram. Szkoda, bo wartościowi z was ludzie i zawodnicy. Z serca życzę wam obu udanego sezonu i dwucyfrówek w meczach z Rybnikiem. Na takich jak wy można budować zespół i dobrą atmosferę w nim. Pozdrawiam. Chciałbym żebyście kiedyś obaj wrócili do Rybnika i pomogli stworzyć prawdziwy zespół współpracująch ludzi. Powodzenia chłopaki

Skomentuj