Zawodnicy podczas swoich karier doświadczają rozmaitych przygód. Zarówno tych, które później budzą uśmiech na twarzy, jak i tych, które pokazują, jak bardzo sprzyjało im szczęście. Swoje dwa – dalekie od zabawnych – życiowe epizody opowiedział Tomaszowi Lorkowi, były lider Stali Gorzów, Piotr Świst.
– Szczęście miałem na pewno w 1990 roku w Wiener Neustadt. Wcale nie chciałem tam jechać. Jakiś wewnętrzny głos mówił mi: „nie jedź”. Jestem katolikiem, ale nie do tego stopnia, aby startować z różańcem. Tam jeździliśmy w sześciu. W jednym z biegów próbowałem nie uderzyć Ryszarda Dołomisiewicza. Jednak nie udało się, zahaczyłem go i poleciałem przez bandę. Do dziś, jak oglądam ten wypadek, słyszę głos człowieka, który wołał karetkę. To był doktor, który tak naprawdę w karetce uratował mi wtedy życie. Powiedział mi później, że przeżyłem tylko dlatego, że miałem bardzo mocne serce. Być może dlatego, że mama urodziła mnie naturalnie – opowiada Piotr Świst o kulisach najgroźniejszego upadku w swojej karierze.
Drugi raz Piotrowi Świstowi szczęście sprzyjało podczas pobytu w Rumunii.
– To był chyba 1986 rok. Pojechaliśmy do Braili na Puchar Pokoju i Przyjaźni. W pokoju byłem ze Sławkiem Drabikiem. Przez okna widzieliśmy, jak z centrum miasta uciekały psy i koty. W nocy przysnęliśmy. W pewnym momencie usłyszałem hałas i wkrótce zobaczyłem jak pęka ściana w naszym pokoju. Z dołu ktoś zaczął krzyczeć, abyśmy uciekali. To był, jak się później okazało, nasz trener Marian Spychała. Pamiętam, że szybko uciekaliśmy z pierwszego piętra. Darek Baliński się tak wystraszył, że wyskoczył z okna wprost na… drzewo. Na pewno gorzej mieli Rosjanie, którzy w innym hotelu mieszkali na czternastym piętrze. Pamiętam, że całą noc spędziliśmy na jakimś skwerze, ponieważ budynki uległy zniszczeniu – wspomina Piotr Świst.
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)
Żużel. Fajfer przyznaje, że popełnił sporo błędów. Teraz zadebiutuje w lubuskich derbach
Żużel. Madsen zły po remisie. „Powinniśmy to kur** wygrać”