Autor tekstu.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bogusław Nowak, były zawodnik Stali Gorzów i Unii Tarnów, szkoleniowiec, uważany za ojca minispeedwaya w naszym kraju. Nie wszyscy pewnie wiedzą, że to on był pierwszym trenerem aktualnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika, który zaczynał przygodę ze sportem na minitorze w Wawrowie.

Nowak, co oczywiste, oglądał zawody Grand Prix w Toruniu z trybun Motoareny. –  Jak chyba wszyscy, bardzo mocno mu kibicowałem, bo dzięki wcześniejszym udanym startom w tym roku nadarzyła się wyjątkowa okazja, aby zdobył tytuł. Ale też ciśnienie i presja były ogromne, stąd może wzięły się drobne błędy i straty  punktowe. W pewnym momencie, przyznam, to marzenie o jego wygranej troszkę się u mnie zachwiało. Ale wytrzymał presję i po półfinale byłem ogromnie szczęśliwy, bo marzenie się spełniło – mówi Nowak.

W jaki sposób rozpoczęła się kariera przyszłego mistrza świata? -Prowadziłem szkółkę miniżużla w podgorzowskim Wawrowie. Jeździłem z chłopakami na festyny, dożynki do różnych miejscowości, robiliśmy pokazy, prezentowaliśmy motocykle. To była taka reklama naszej szkółki i jednocześnie sposób na pozyskiwanie kolejnych adeptów speedwaya. I kiedyś pojechaliśmy do Barwinka. Te wyścigi obserwował mały chłopiec, widziałem, że oczy robiły mu się wielkie, jak obserwował jeżdżących chłopaków i ich motocykle. Podszedł i zapytał, czy on także mógłby spróbować. Po dwóch dniach, we wtorek, zjawił się na zajęciach. Z całą rodziną: mamą, tatą, starszym bratem Pawłem, potem także przecież zawodnikiem. Wtedy jeszcze, z tego co pamiętam, nie pojeździli, nie mieli żadnego sprzętu. Ale udało się szybko sprowadzić dwa motocykle do miniżużla z Danii. I tak się zaczęła przygoda ze sportem przyszłego mistrza świata. Bartek miał wtedy 6 lat i przez następne siedem trenował i startował w mojej szkółce, a kiedy osiągnął odpowiedni wiek, oddałem go do Stali Gorzów. Bartek to było takie sreberko, wszystko go interesowało. Chłopcy w tym wieku dzielą się generalnie na dwie kategorie. Na takich, którzy słuchają, co się do nich mówi i starają się to realizować oraz takich, którzy nie słuchają i robią wszystko po swojemu. Bartek należał do tej pierwszej grupy. Słuchał z uwagą. Pracował nad sylwetką na motocyklu. Pracowaliśmy nad nią także „na sucho”. Wiązałem jeden koniec sznurka do słupa, a drugi do motocykla i zawodnik w ten sposób ćwiczył łamanie motocykla na łuku. Dobrze mu to wychodziło. Miał także fajne poczucie równowagi. Kiedyś sprowadziłem taki cyrkowy rower na jednym kółku. Bartek bardzo szybko załapał jak na nim jeździć. Poza tym, co ważne, bez problemu godził treningi z nauką w szkole. Na koniec sezonu zawsze organizowałem konkurs świadectw, najlepsi uczniowie stawali na podium, otrzymywali nagrody. Bartek przeważnie łapał się na to podium. Naprawdę widać było już wtedy, że „ma papiery” i jeżeli będzie mocno pracował i oczywiście dopisze mu szczęście, może zajść bardzo wysoko. Bardzo się cieszę, że tak się stało i Bartek został indywidualnym mistrzem świata kończy swoje refleksje Bogusław Nowak.

ROBERT NOGA