37-letni Andrij Karpov od blisko dwudziestu lat startuje w polskiej lidze. Wychowanek i mieszkaniec Czerwonogradu w 2005 roku reprezentował Ukrainę Równe, która ścigała się w polskiej II lidze. Potem jeździł dla klubów Rzeszowa, Gdańska, Gniezna, Rybnika, Grudziądza, Krakowa, Zielonej Góry, Krosna. Potem niestety, zniknął na wiele lat…
W 2021 roku miał startować w barwach rzeszowskiego klubu. 27 kwietnia 2021 roku podczas treningu w Grudziądzu zaliczył bardzo groźny wypadek. Po upadku był przytomny, ale doznał poważnych obrażeń. Miał złamanych dziewięć żeber i pęknięte płuco. W ciężkim stanie trafił na oddział intensywnej terapii. Po zabiegu operacyjnym został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Nie wystartował w tamtym sezonie… Wydawało się, że powrót na tor w roli zawodnika będzie niemożliwy. – Na żużlu są dwa rodzaje zawodników. Jedni mają duże „jaja”, drudzy – małe… Chciałem wrócić na tor i to zrobiłem. O tamtym wypadku nie myślę – przyznał Andrij Karpov.
Nie pojechał też w kolejnych latach, bo na Ukrainie od 2022 trwa wojna z rosyjskim agresorem. – Żużel to moja wielka miłość. Cieszę się, że mogłem wrócić. Jazda na motocyklu to dla mnie niesamowite uczucie, szczególnie po tak długiej przerwie. Wiadomo jaka jest sytuacja u nas w ojczyźnie. Dzięki pomocy niektórych ludzi mogłem wystartować – powiedział podczas turnieju Drużynowych Mistrzostw Europy rozgrywanych w Gdańsku.
Karpov znalazł się w reprezentacji, choć nie miał zbyt wielu okazji do przygotowań. – Od momentu wypadku odbyłem pięć treningów, ani razu nie startowałem spod taśmy. Można powiedzieć, że bez przygotowania przyjechałem do Gdańska, bronić barw naszego kraju. Jak mogę trenuję, pomagam też chłopakom w klubie. Jazdy może nie mam za sobą zbyt wiele, ale wcale nie uważam, że stoję na straconej pozycji. Może nie zdobyłem zbyt wielu punktów, nie najlepiej byłem dopasowany, ale jechałem w kontakcie. Nie zapomniałem jak się jeździ – stwierdził Karpov, który dla swojej drużyny zdobył trzy punkty.
Ukraina była gospodarzem turnieju Drużynowych Mistrzostw Europy w Gdańsku. W przeszłości Karpov miał okazję zdobywać punkty dla gdańskiego klubu. – Jestem bardzo szczęśliwy z przyjazdu do Gdańska. Czuję się jak w domu. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze zostawiałem serce na torze. Bez względu na klub i poziom rozgrywek… Zawsze jechałem na sto procent – zapewnił.
Po zawodach boks Andrija Karpova był oblegany przez kibiców, którzy przynieśli na spotkanie ze swoim ulubieńcem różne pamiątki: zdjęcia, koszulkę teamową czy figurki żużlowców. Wspólne zdjęcia robili sobie także mieszkający w Gdańsku Ukraincy, którzy wypełnili trybuny stadionu Wybrzeża. – To był dla mnie bardzo miłe. Usłyszeć i zobaczyć, że fani mnie pamiętają i doceniają to, co robiłem w klubach ekstraligi, pierwszej czy drugiej ligi – powiedział.
Przed zawodami podczas prezentacji odegrano hymn Ukrainy. Reprezentanci Ukrainy trzymali dłonie na sercu, mieli łzy oczach… W trudnych czasach wojny odegranie hymnu stanowiło dla nich nie lada przeżycie. Pytany o sytuację Karpov nie potrafi ukryć wzruszenia. – Nie potrafię o tym rozmawiać… Przepraszam… – stwierdził ukraiński żużlowiec.
TOMASZ ROSOCHACKI
Żużel. Żużlowa kolekcja na sprzedaż. Jest warta… ponad milion! (ZDJĘCIA)
Żużel. Zmaga się z urazem, ale potrafi przywieźć czysty komplet! „Zbieramy punkty”
Żużel. Mistrz potwierdzi dominację? Znane składy na hit w Częstochowie
Żużel. Duże zmiany w Falubazie. Miasto już nie będzie rządzić klubem?
Żużel. Kapitan Wilków nagrodzony. Sprawi niespodziankę?
Żużel. Znamy składy na derby! Zmiany w szeregach Falubazu