Niedawno relacjonowaliśmy dla Was kulisy Grand Prix w niemieckim Teterow. Nie może więc zabraknąć relacji z wycieczki do położonego nieopodal Gustrow, które w sobotę gościło na swoim torze zawodników walczących o tegoroczne indywidualne mistrzostwo Europy.
Tym razem do Niemiec wybraliśmy się w mocno okrojonym redakcyjnym składzie i oczywiście, jak to mamy w zwyczaju, nie pojechaliśmy prosto na żużlowy stadion. Przed wizytą w Gustrow postanowiliśmy odwiedzić bowiem położone na północny wschód miasto Wismar, aby zobaczyć co takiego kryje ono w sobie, iż jego starówka została wpisana na światową listę dziedzictwa UNESCO. Po krótkim spacerze po wspomnianej starówce oraz porcie z czystym sumieniem polecamy kibicom, którzy będą wybierali się kiedyś do Gustrow czy Teterow, „nadłożenie” paru kilometrów, bo naprawdę warto.
Starówka z zabytkową studnią robi wrażenie, podobnie jak i zbombardowany w połowie kościół mariacki. O zaletach spaceru po zabytkowym porcie z charakterystycznym byłym skarbcem położonym nad uwaga… rzeką również należy wspomnieć. Tym z kolei, którzy często bywają głodni polecamy charakterystyczne nad niemieckim morzem bułki z pieczoną rybą. W porcie Wismar kupuje się je bezpośrednio z zacumowanych tam niewielkich rozmiarów statków.
Na zwiedzanie jednak za wiele czasu nie było. Po niecałej godzinie jazdy zameldowaliśmy się na stadionie w Gustrow, a raczej na okalającej go łące, która – co warte podkreślenia – służyła za darmowy parking. Z każdą minutą parkujących samochodów przybywało i jak się okazało, same zawody oglądało w granicach pięciu tysięcy kibiców. Jak na warunki niemieckie, frekwencja całkiem przyzwoita. – Fajne, że przyszło tyle ludzi i na frekwencję narzekać nie możemy. Klub w Gustrow po raz kolejny podołał zadaniu i były to fajne zawody, podczas których na brak mijanek narzekać nie mogliśmy – mówił nam po zawodach Karol Lejman z One Sport. Co ciekawe, w Gustrow zostało dosypane nieco nowej nawierzchni i członek temat triumfatora, Janusza Kołodzieja, przyznawał, że miał w związku z tym lekkie obawy. – Różnie ostatnio wygląda to dosypywanie nawierzchni, ale jak widać w Gustrow w stu procentach się to udało i kibice mogli oglądać fajny żużel – dzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami Krzysztof Cegielski.
Na kogo stawiali niemieccy fani żużla? Oczywiście na swoich, czyli startującego z „dziką kartą” Michaela Haertela oraz gwiazdę niemieckiego żużla, Kaia Huckenbecka. O ile ten pierwszy pokazał się z dobrej strony, o tyle występ drugiego nieco kibiców rozczarował, choć fani, jak to fani, zawsze swojego ulubieńca usprawiedliwią. – Prawda jest taka, że gdyby nie wykluczenie naszego Hucke w biegu z Berntzonem, to powietrze by z niego nie zeszło i na pewno jechałby w biegu barażowym – mówił nam jeden z niemieckich kibiców, który na zawody przybył z Hamburga.
Ile należało mieć ze sobą w portfelu, aby spędzić godnie żużlowe popołudnie? Bilety były na pewno tańsze, aniżeli w Teterow podczas Grand Prix. Kto chciał obejrzeć sobotnie zawody, musiał liczyć się z wydatkiem powyżej trzydziestu euro. Piwo wyceniono na cztery euro, z kolei popularny niemiecki bratwurst, czyli pieczona kiełbaska w bułce kosztowała trzy i pół euro. Dużym zainteresowaniem cieszyła się okazjonalna koszulka zawodów, którą można było nabyć za dziesięć euro.
Czy coś nas w Gustrow zaskoczyło? Przyznamy, że tak. Z dużym zdziwieniem przyglądaliśmy się bowiem kibicom, którzy opierali się o barierki bezpieczeństwa, aby móc swoimi telefonami upamiętnić zawody. W Polsce coś takiego jest nie do pomyślenia, w Niemczech jak widać na porządku dziennym. Pytanie tylko, co by się wydarzyło, gdyby nie daj Boże jeden z motocykli przez bandę pofrunął…
– Motocykl przeleci przez ogrodzenie? Chyba Pan żartuje. Ja czegoś takiego na żużlu nie wiedziałem, a tu widać najlepiej, no i można dosłownie poczuć żużel w ustach i we włosach – mówił nam jeden z kibiców trzymający… na rękach małe dziecko. Pomimo betonowej trybuny głównej, nasi sąsiedzi z zachodu w dalszym ciągu kochają plażowe krzesełka, które z dumą rozkładali na najładniejszej trybunie stadionu. Nie zabrakło również w sobotę miejsc dla VIPów. Tymi ostatnimi byli tym razem goście zaproszeni przez jednego ze sponsorów zawodów. Dla nich poza stadionem został postawiony specjalny namiot z cateringiem i pomiędzy nim, a specjalnie przygotowanymi miejscami na trybunie krążyli goście specjalni.
Jak można podsumować sobotnie zawody? Najlepiej podsumował je zaprzyjaźniony niemiecki dziennikarz. – No i co, jak widać u nas może być fajny żużel. Tańszy dla kibica od zawodów w Teterow i co najważniejsze, bardziej emocjonujący dla oka kibica. Czekam na kolejne rundy SEC na naszym stadionie – mówił nam kolega po „fachu”. Nic dodać, nic ująć.
Żużel. Pragnął wrócić do Ekstraligi jak nikt inny. Teraz jest jednym z liderów!
Żużel. Jason Doyle: Szwecja jest nieopłacalna. Chcę gonić za tytułem
Żużel. GKM jedzie do podrażnionej Sparty. Apator potwierdzi formę w Lublinie? (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Niemiec napsuje krwi rywalom w GP? Trener widzi go w półfinałach
Żużel. Drabik znalazł przyczynę gorszego wejścia w sezon? „Przepraszał”
Żużel. Przyjemski ocenia start sezonu. „Chcę być najlepszym juniorem PGE Ekstraligi” (WYWIAD)