Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielę 13 grudnia w Tomaszowie Mazowieckim odbędą się Indywidualne Mistrzostwa Europy w wyścigach na lodzie. Jednym z uczestników jest doskonale znany w tej dyscyplinie Austriak, Frank Zorn który mistrzostwo Europy zdobył w 2008 roku. 

  • Obecnie trenuję jeszcze w Szwecji aby jak najlepiej być przygotowanym do sezonu. Stąd pojadę do Tomaszowa na zawody. Powiem szczerze że nie mogę się tych zawodów doczekać. Ponownie wraca ściganie a ja zamierzam walczyć o zwycięstwo – mówi Zorn. 

Okazuje się że Zorn zaczął ścigać się na lodzie za sprawą swojego dziadka. To on po raz pierwszy  zabrał wnuka na zawody

Mieszkaliśmy w jednym domu. Dziadek sam próbował sił w wyścigach na lodzie . Raz zabrał mnie ze sobą. Po pierwszej próbie wszyscy się ze mnie śmiali. Nie poddałem się. Po roku jeździłem jak równy z równym. Postanowiłem kupić dobry sprzęt i po paru latach mogłem wygrywać z najlepszymi , wspomina Austriak.

Okazuje się że w wyścigach na lodzie jak i w innych dziedzinach najważniejsza jest jedna rzecz. Praca, praca i jeszcze raz praca. To ona jest początkiem sukcesu. 

Talent do jazdy na motorze jest ważny ale moim zdaniem nie aż tak. Tu jest kwestia pracy i jeszcze ważniejsza doświadczenia. Na lodzie to ma ogromne znaczenie. Bez nabycia odpowiedniego doświadczenia nie dojdziesz daleko. Trzeba pamiętać że to jest bardzo niebezpieczny sport. Uważam bardziej niebezpieczny aniżeli żużel. Ci ci go uprawiają to twardzi i odważni ludzie. Za każdym razem jadąc na lodzie jadą na granicy bezpieczeństwa. To jest lód, kolce na kołach i zawrotna prędkość. 

Zorn niejednokrotnie doświadczył sam jak niebezpieczny jest to sport. Jak wspomina najgroźniejszy wypadek zaliczył na torze w Ufie. 

Startowałem tam w mistrzostwach świata. Zderzyłem się z ówczesnym mistrzem świata. On miał szczęście i poleciał do przodu. Mnie odrzuciło do tyłu uderzyłem ciałem z dużą  prędkością w ścianę zmrożonego śniegu. Zawody nie wiem jak ale odjechałem do końca z ogromnym bólem. Po nich okazało się że uszkodziłem poważnie kręgi szyjne i piersiowe – kontynuuje Zorn. 

Pomimo pięćdziesięciu lat i wielu upadków utytułowany Zorn nie zamierza mówić pas wyścigom na  lodzie. 

– To jest całe moje życie. To najlepsza rzecz w życiu jaką mogę robić. Jedziesz z dużą prędkością położony tak że Twoja noga praktycznie „czyści” lód To nie do opisania. Zamierzam jeździć ile się jeszcze da i wygrywać. Później będzie czas na narty które są moją drugą miłością – kończy uczestnik niedzielnych Mistrzostw Europy w Tomaszowie.