Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W końcu doczekaliśmy się podziału medali we wszystkich klasach rozgrywkowych w Polsce. Mieliśmy ligowy „last dance” (to popularne ostatnio określenie ze względu na serial o Chicago Bulls). I nie tylko ligowy.

 

Motor Lublin pokazał, że jak się chce, to można wszystko. W parę lat przeszedł drogę z drugoligowego sportowego niebytu do miana najlepszej drużyny w kraju. Wielkie gratulacje. Przyznam, że z dużym niesmakiem odbieram ataki części kibiców na Motor, którzy  wytykają im budżet czy też sympatyzowanie z taką, a nie inną opcją polityczną. Dla mnie nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Okazali się najlepsi i koniec, kropka. Nikt mi też nie powie, że te wypełnione po brzegi trybuny to inwestycja wyborcza. Nie sadzę bowiem, aby wszyscy kibice poszli tak, a nie inaczej głosować. Lublin jest w sezonie 2022 zespołem zdecydowanie najlepszym, udowodnił to na torze i wszelkie próby deprecjonowania ich sukcesu dla mnie mijają się z celem.

Stal Gorzów również narzekać nie może. Po sezonie pełnym perturbacji chłopcy ze Stali „wyjechali” srebro i to też rozpatrywałbym w kategorii sukcesu. Apetyty były większe,bo  z tego, co mi doniesiono, prezes klubu z Gorzowa wiózł do Lublina aż dwie marynarki. Przewaga faktycznie była spora, ale pomimo roszad w składzie czynionych przez Stanisława Chomskiego, który dla mnie trenerem jest doskonałym, złota wywieźć się jednak nie dało. Swoją drogą, trochę mi coś zaczyna nie pasować w tych przepisach o zastępstwie zawodnika i innych regulaminach. Okazuje się bowiem, że w finale jak równy z równym można walczyć tak naprawdę dwoma zawodnikami. Może więc wystarczą mistrzostwa parowe, aby wyłonić Drużynowego Mistrza Polski? W tej słusznej radości ze srebrnego medalu zabrakło mi jednej rzeczy. Choćby małej wzmianki o Marku Grzybie, który przez parę lat też ten zespół budował. Rozumiem jednak, że w obecnej sytuacji nazwisko Grzyb w Stali Gorzów „parzy”, ale mamy coś takiego w prawie, jak domniemanie niewinności. 

Przeskoczę od razu do drugiej ligi. Tu Poznań postawił upragnioną kropkę nad i i pokonał Opole. Miałem okazję być na tym spotkaniu, aby osobiście przyjrzeć się wychodzeniu jednej z drużyn z drugoligowego niebytu. Finalnie – Poznań w chwale, Opole jako przegrany i to drugi rok z rzędu. Smutne, aczkolwiek należy jak najszybciej wyciągnąć wnioski i zrozumieć, że w tych czasach tylko profesjonalny klub na każdej płaszczyźnie czy to sportowej czy organizacyjnej ma szansę na sukcesy. Bez właściwej organizacji można o nich tylko pomarzyć. Ja w przeciwieństwie do działaczy z Opola bym się nie poddawał i powalczył o mistrzostwo drugiej ligi po raz trzeci, wszak w życiu do trzech razy sztuka. Żal tylko Zygmunta Dziemby, który sporo serca w to wszystko wkłada. Plan na odbudowę? Bardzo prosty. Zygmunt Dziemba prezesem honorowym, główni sponsorzy w cień, wszak sponsor to sponsor, a nie decydent a klubowe stery dla wywodzącej się z Opola  dziennikarki Joanny Cedrych. Do tego fachowcy z marketingu i nad tym żużlowym Opolem pojawi się jeszcze słońce. Tam potrzeba po prostu kompletnie nowego rozdania. Pewna formuła się wyczerpała.

Jeszcze jedna rzecz mnie podczas pobytu w Opolu zaciekawiła. Skoro w art 761b regulaminu żużlowego mamy napisane, iż zawodnik, który wystartował w jakichkolwiek zawodach w sezonie 2022 nie może mieć statusu zawodnika zastępowanego, to z jakiej racji zastępstwo zawodnika stosowane było za Andrieja Kudriaszowa, który w Rosji w maju zawody odjechał? Nie wiem, ale na pewno na przepis jest jeszcze inny przepis, którego nie odnalazłem. Albo inna aktualizacja. Pewnie się nie znam. 

Na deser Krosno. Tu podobnie jak Lublin – żywy przykład doskonałej organizacji i zrobienia z „trupa” doskonałego „biegacza”, który na torze legendarnego Falubazu zapewnił sobie awans. Najbardziej żal w tym spotkaniu było mi osobiście Piotra Protasiewicza, który z pewnością nie tak wyobrażał sobie zakończenia swojej wspaniałej, ponad trzydziestoletniej kariery. Pomimo, że bywały między nami i nie najlepsze czasy – w sensie relacji, nazwijmy to osobistych – Panie Piotrze, za to co Pan zrobił dla żużla pod względem sportowym oraz szeroko pojętego profesjonalizmu czapka z głowy i najlepszego na dalszej – już nie tej torowej – ścieżce. 

Już prawie na koniec. Henryk Grzonka. Doskonały dziennikarz nie tylko prasowy. Nie ukrywam, że zawsze był dla mnie takim dziennikarskim guru. Pasjonat żużlowej historii, która zawsze leżała i leży  mu na sercu. Napisał na swoim fanpage parę własnych przemyśleń na temat czapki Kadyrowa, a właściwie jej braku. Mam nadzieję, iż pogłoski o tym, że w zamian za ten wpis ma być mniej widoczny w transmisjach telewizyjnych realizowanych przez SabmarTV to jakiś żart i jeszcze niejednokrotnie będziemy słyszeć komentarz właśnie Henryka Grzonki oraz Wojciecha Dróżdża. Są bowiem w swoim fachu doskonali. 

Niedługo miną cztery lata od momentu kiedy powstało Po Bandzie. Mamy systematycznie rosnące grono Czytelników, nie odwracają od nas głowy w parkingu działacze czy zawodnicy i to bardzo nas cieszy. Udowadnia tylko, że można było ciężką pracą wbić się w żużlowy rynek portali. Myślę, że to bardzo właściwa też pora, aby sobie od tego żużlowego cyrku nieco odpocząć i nie angażować się już w niego tak mocno pod kątem dziennikarski, jak do tej pory. Siedząc bowiem od wewnątrz w tej polskiej żużlowej szopce pojawia się bowiem tzw.  zmęczenie materiału. Rolę wiodącą w dalszym budowaniu portalu należy przekazać młodym, zdolniejszym. Tym, którzy znosili przez cztery lata moje felietony czy wywiady, serdecznie dziękuje. Tych ostatnich pewnie dalej nie zabraknie.

Osobnedziękuje” dla wszystkich pracowników, którzy się w stronę angażowali i angażują, w tym również dla Petera Nowaka z firmy HN, na którego wsparcie w każdym trudnym momencie możemy liczyć.

ŁUKASZ MALAKA

One Thought on Żużel. Widziane zza Odry. „Ostatni taniec” – jednym radość, innym smutek (FELIETON)
    obserwator
    30 Sep 2022
     11:36pm

    Jak zwykle cenne uwagi i przemyślenia zawarł Pan w artykule. Szczególnie co do rozgrywek drużynowych.
    Panie Łukaszu, mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie będę miał okazję zapoznać się z Pana spostrzeżeniami z wydarzeń około żużlowych. Wyważone, merytoryczne dziennikarstwo w Pana wykonaniu jest dziś niezwykle rzadko spotykane u innych, wypowiadających się publicznie.
    Życzę zdrowia i powodzenia.

Skomentuj

One Thought on Żużel. Widziane zza Odry. „Ostatni taniec” – jednym radość, innym smutek (FELIETON)
    obserwator
    30 Sep 2022
     11:36pm

    Jak zwykle cenne uwagi i przemyślenia zawarł Pan w artykule. Szczególnie co do rozgrywek drużynowych.
    Panie Łukaszu, mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie będę miał okazję zapoznać się z Pana spostrzeżeniami z wydarzeń około żużlowych. Wyważone, merytoryczne dziennikarstwo w Pana wykonaniu jest dziś niezwykle rzadko spotykane u innych, wypowiadających się publicznie.
    Życzę zdrowia i powodzenia.

Skomentuj