Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp
Max Fricke, Gleb Czugunow i Mateusz Szczepeniak – to zawodnicy, którzy w listopadowym okienku transferowym zasilili GKM Grudziądz. Nowe nabytki mają pomóc „Gołębiom” nie tylko w walce o utrzymanie, ale także w wywalczeniu sobie miejsca w fazie play-off.
Z klubem pożegnali się Przemysław Pawlicki oraz Krzysztof Kasprzak. I o ile z odejściem tego pierwszego liczono się w Grudziądzu, o tyle z 38-latkiem zarząd wiązał nadzieję na nowy sezon. Kasprzak został jednak skuszony ofertą przyszłorocznego beniaminka, Wilków Krosno, w związku z czym działacze musieli uruchomić plan B. Przy prezentacji drużyny z Hallera 4 nie obyło się bez wbicia szpileczki indywidualnemu wicemistrzowi świata z 2014 roku. Prezes GKM-u, Marcin Murawski, zakpił z zawodnika przebierając go w strój… hot doga, w symulatorze The Sims. Działacze wyszli jednak z całej sytuacji obronną ręką, kontraktując w jego miejsce Gleba Czugunowa oraz Mateusza Szczepaniaka. Dodatkowo drużynę zasilił Max Fricke, czyli stały uczestnik cyklu Grand Prix.
– GKM bardzo aktywnie działał na rynku transferowym. Nie udało im się co prawda zakontraktować zawodnika ze światowej czołówki, ale do drużyny dołączyli niewątpliwie silni żużlowcy. Na dzień dzisiejszy nie za bardzo możemy przewidzieć, na ile punktów w meczu będzie ich stać i czy ci zawodnicy będą w stanie pomóc GKM-owi w walce o pierwszą czwórkę. Wiadomo, że Gleb Czugunow borykał się ze swoimi problemami w Sparcie Wrocław, a z kolei Max Fricke cały sezon spędził w pierwszej lidze. PGE Ekstraliga już nieraz pokazała, że potrafi weryfikować zawodników z niższych lig w sposób brutalny. Podsumowując, są to niewątpliwie wzmocnienia, natomiast sezon nam pokaże, na co chłopaków naprawdę stać – mówi Kamil Cieślar, były zawodnik Włókniarza Częstochowa.
Zdaniem naszego eksperta GKM będzie groźny dla wszystkich drużyn, zwłaszcza na własnym torze. – Grudziądzanie są w o tyle dobrej sytuacji, że mają w swojej drużynie lidera ze światowego topu. Pamiętajmy, że Nicki Pedersen to wciąż jest ścisła czołówka, co pokazał zresztą na początku tegorocznych rozgrywek. Miejmy nadzieję, że Duńczyk wróci do pełni sił i znów będzie zachwycał wszystkich swoją jazdą, bo na torze cały czas udowadnia, że im jest starszy, tym lepszy. Zdecydowanie bardzo dużo zależeć będzie właśnie od jego dyspozycji. Na pewno jednak grudziądzanie zwłaszcza na swoim torze będą mocni i każda drużyna będzie się musiała z nimi liczyć – tłumaczy były żużlowiec.
Wygląda na to, że w przyszłym sezonie grudziądzanie stoczą bój zarówno o utrzymanie, jak i o miejsce w fazie play-off z Unią Leszno oraz Wilkami Krosno. Czy na ten moment drużyna GKM-u prezentuje się na papierze lepiej, niż chociażby przyszłoroczny beniaminek?
– Wydaje mi się, że akcje GKM-u stoją na ten moment nieznacznie wyżej, niż Wilków Krosno, jeśli chodzi o walkę o utrzymanie w lidze. Mają bowiem zawodników nieco bardziej doświadczonych „ekstraligowo”. Z drugiej strony, w Krośnie jest Jason Doyle i Krzysztof Kasprzak, a więc zawodnicy wciąż klasowi, których nadal stać na dobre punktowanie w PGE Ekstralidze. Z pewnością obie te drużyny będą mocne zwłaszcza u siebie i trudno będzie przyjezdnym zespołom powalczyć o wygraną – wyjaśnia.
Zarząd nauczony tegorocznym sezonem, gdy zespół prześladowały kontuzje, postanowił poszerzyć kadrę. Zawodnicy będą musieli więc wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie. Wygląda na to, że jeden z dwójki Szczepaniak – Czugunow zacznie sezon na ławce rezerwowych.
– Zarówno Gleb, jak i Mateusz są na porównywalnym poziomie. Ich dyspozycję zweryfikują zapewne przedsezonowe treningi i wówczas trener podejmie decyzje, kto rozpocznie sezon w podstawowym składzie. Może się jednak okazać również tak, że w pierwszym meczu któryś z nich zrobi same zera i wtedy ten drugi zawodnik dostanie szansę. Gleba nigdy nie miałem okazji poznać tak dobrze osobiście, natomiast z Mateuszem miałem okazję jeździć we Włókniarzu i jest to tytan pracy, więc tak łatwo miejsca w składzie nie odpuści. GKM prawdopodobnie mając na uwadze wydarzenia z tegorocznych rozgrywek, zabezpieczył się na wypadek kontuzji dodatkowym zawodnikiem – tłumaczy Cieślar.
Kto w takim razie według naszego rozmówcy będzie musiał pożegnać się po sezonie 2023 z PGE Ekstraligą? – W tegorocznych rozgrywkach spadkowicza PGE Ekstraligi poznaliśmy tak naprawdę już przed sezonem. Z całym szacunkiem do Ostrovii, ale te transfery nie dawały żadnych wielkich nadziei. Niestety, tak to wygląda w dzisiejszym żużlu – jeżeli nie przebudujesz kadry awansując do ekstraligi, to twoje szanse na utrzymanie nie mogą być zbyt duże. Drużyna z Ostrowa zakontraktowała Chrisa Holdera, który już w Toruniu średnio sobie radził. Jeśli chodzi natomiast o sezon 2023, to tutaj sprawa jest otwarta. Nie jestem w stanie na ten moment wskazać stuprocentowego spadkowicza, ponieważ wszystkie te drużyny, nazwijmy to, z dolnej półki, dysponują podobnym potencjałem. Może się okazać, że do ostatniej kolejki nie będziemy znali spadkowicza – kończy były żużlowiec.