Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od dobrych kilku lat kibice nie mogą narzekać na jakość pokazywania PGE Ekstraligi w telewizji. Rozgrywki są bardzo dobrze „opakowane” poprzez stacje posiadające prawa do rozgrywek, a co najważniejsze kibice mogą oglądać wszystkie spotkania. Zdaniem prezesa Piotra Rusieckiego, transmisje przynoszą jednak też negatywne skutki dla klubów. Mowa o frekwencji na stadionach.

 

Liczba widzów przychodzących na stadion im. Alfreda Smoczyka od kilku lat nie jest powalająca. Po sezonach 2018 oraz 2019, gdy Byki gromadziły na trybunach ponad 11 tysięcy kibiców, wyniki sprzedaży wejściówek mocno spadły. Po latach z ograniczeniami na trybunach w związku z pandemią koronawirusa frekwencja nie wróciła do dawnego poziomu.

W 2022 roku domowe Fogo Unii śledziło na żywo średnio 5500 widzów. W minionych rozgrywkach ten rezultat był wyższy, bo leszczynianie wykręcili 8563 kibiców na spotkanie. Do czasów świetności wciąż jest jednak daleko.

W opinii sternika Byków taki stan rzeczy po części jest spowodowany tym, że kibic ma dostępne wszystkie spotkania w telewizji.- Telewizja z jednej strony jest naszym dobrem, bo możemy sobie te mecze oglądać i promować żużel i kluby, ale z drugiej strony, telewizja to jest instytucja odpowiedzialna za bliskie zabójstwo żużla. I jak nie wyrzucimy telewizji, to na pewno kibice nie wrócą na stadiony – mówi Piotr Rusiecki w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym.

Szefa klubu ze Strzeleckiej nie przekonuje też duża suma trafiająca do klubów z kontraktu telewizyjnego. Umowa obowiązująca do 2025 roku sprawia, że do klubów trafia 6 milionów złotych rocznie.

– Mój ty Boże, ale to nie ja nakręciłem tak kontrakty, że tyle trzeba teraz zawodnikom wykładać. Unia Leszno jest solidnym klubem, ale nie jest płatnikiem, który chce płacić jak najwięcej, przebijać innych i dawać zawodnikom jakieś nierealne pieniądze – skwitował Piotr Rusiecki, dodając, że żużel poradziłby sobie bez telewizji.

CAŁĄ ROZMOWĘ Z PIOTREM RUSIECKIM PRZECZYTACIE W NAJNOWSZYM TYGODNIKU ŻUŻLOWYM. MOŻECIE GO ZAKUPIĆ TUTAJ