Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od paru lat zawodnicy mają swoje ulubione numery, z którymi występują choćby w cyklu Grand Prix. Ciekawostką jest fakt, że wiele lat temu historię z jedną z liczb miał nie kto inny, jak były indywidualny mistrz świata, doskonale w Polsce znany, Sam Ermolenko.

 

Amerykanin swój pierwszy indywidualny medal mistrzostw świata wywalczył na torze w Bradford w 1985 roku. Zajął tam trzecie miejsce po biegu barażowym o złoty medal, który przegrał z Erikiem Gundersenem oraz Hansem Nielsenem.

– Kiedy zaczynałem ścigać się w Kalifornii, to mogłem na początku wybrać tylko trzycyfrowy numer. Był nim więc 257. Kiedy w klasyfikacjach szedłeś do góry, była możliwość numeru dwucyfrowego. Gdy mogłem już wybrać taki numer, jedynym dostępnym była 13. Nikt po prostu go nie chciał. Mówię sobie: „kurczę, nie jestem przesądny, więc wezmę tę trzynastkę” – zaczyna swoją opowieść dla Talk Speedway były zawodnik bydgoskiej Polonii.

Żużel. 63. urodziny Sama Ermolenki. Miłośnik motoryzacji z sentymentem do Bydgoszczy – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

– Teraz mamy taki bieg wypadków. Przed pierwszym finałem światowym jeździłem z trzynastką. W finale światowym startowałem z numerem 13. Będąc przed finałem w Bradford nocowaliśmy w hotelu, w którym pokój miał numer 13. Rano schodzę na śniadanie, jest jedyny wolny stolik – ma numer k**** 13. W finale zdobywam ile punktów? 13, meldując się w biegu o wszystko na trzecim miejscu. Jak tu nie mówić, że trzynastka nie jest szczęśliwa, skoro w pierwszym finale wyjechałem brąz – opisuje ze śmiechem Ermolenko.

Po groźnej kontuzji odniesionej na torze w Herxheim w 1989 roku, Ermolenko ponowie był w doskonałej formie. Na wrocławski finał z sezonu 1992 jechał z nadziejami na medal.

– W tamtym finale tak naprawdę mielibyśmy szansę, ale jakoś wszystko sprzysięgło się przeciwko nam. Wiadomo jaka była ulewa nad stadionem. Padał deszcz, a mimo tego kazali wyjechać na tor, bo inaczej nas wykluczą. Nie ukrywam, że decyzjami FIM byłem sfrustrowany. Miałem jeszcze trzecie pole, a we Wrocławiu ciężko jest z niego dobrze wyjść ze startu. Silniki z kolei były ustawione na pogodę bezdeszczową – dodaje były zawodnik.

Swoją mistrzowską klasę Amerykanin ostatecznie potwierdził już rok później, kiedy po raz pierwszy i ostatni wywalczył indywidualnie złoty medal na torze w Pocking. W 15. biegu doszło do kolizji z Hansem Nielsenem. Duńczyk został wykluczony, a to zdaniem kibiców było największą kontrowersją od 1982 roku, kiedy to w Los Angeles Kenny Carter został wykluczony po kolizji z Brucem Penhallem. Ermolenko następnie wygrał czwarty bieg z rzędu i tytuł mistrza świata miał w „kieszeni”.

Żużel. Sajfutdinow mówi o pierwszych treningach, pracy z Baronem i tunerach na sezon 2024 – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Świetne wieści dla rybniczan! W planach nowy stadion! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

– W finale, a tym bardziej jednodniowym, trzeba mieć trochę szczęścia. W życiu, jak mówią, sprzyja ono lepszym. Z finałem w Pocking też jest ciekawa historia. Po treningu pojechaliśmy na zawody oldboyów do Landshut. W pewnym momencie jednak uznałem, że mamy za mocne motocykle. Trzeba było sobie jakoś błyskawicznie radzić. Skontaktowaliśmy się z Otto Latenhammerem, który zgodził się nam pomóc w kwestii paru części. Zabraliśmy je od niego i udaliśmy się w drogę powrotną. Po drodze zatrzymaliśmy się pod przypadkowym domem i zapytaliśmy gospodarza czy możemy na jego podwórku trochę „popracować” nad motocyklami. W nocy przed finałem spadł deszcz. W dniu finału tor był totalnie mokry, „zbronowano” go ostatecznie tak, że chodząc po torze patrzyliśmy na siebie nawzajem i myśleliśmy jedno: „teraz mamy za słabe motocykle”. Miałem tego dnia nienajgorsze starty. Po kolizji z Hansem w piętnastym biegu zauważyłem, że silnik stracił kompresję. Mechanicy pracowali w pocie czoła i wyjeżdżając do powtórki w kolejnym już wiedziałem, że coś z łańcuchem nie gra tak, jak powinno. Wtedy doszło do kolejnej kolizji z Billym Hamillem. Wróciłem do parkingu, zmieniłem motocykl na następny i ten najważniejszy bieg wygrałem. Miałem trochę szczęścia jak widać, ale aby je mieć trzeba być też lepszym – wspomina ze śmiechem swój największy triumf Ermolenko.

Masz temat, który powinniśmy poruszyć na PoBandzie? Napisz do autora: [email protected]