Robert Lambert fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed rokiem do toruńskiej drużyny dołączył Robert Lambert. Włodarze Apatora śmiało mogą powiedzieć, że warto było na niego postawić, bo Brytyjczyk momentalnie stał się głównym motorem napędowym zespołu. Wydaje się, że to jeden z najlepszych transferów w najnowszej historii ekipy z Grodu Kopernika. Ze strony klubu płynie wiele pochwał dla zawodnika za jego pracowitość oraz profesjonalne podejście do sportu. – Talent może zaprowadzić cię całkiem daleko, ale na sam szczyt dojdziesz tylko wtedy, jeśli dorzucisz do tego ciężką pracę. Właśnie na tym najbardziej skupiam się każdego dnia. Chcę mieć pewność, że wszystko jest na swoim miejscu, aby zapewnić mi sukces – słyszymy od żużlowca.

 

Urodzony w 1998 roku Robert Lambert od lat uznawany jest za niezwykle perspektywicznego żużlowca ze sporym potencjałem. Widać po nim, że konsekwentnie stawia kolejne kroki naprzód i stopniowo się rozwija. Przed sezonem 2021 Brytyjczyk został ściągnięty do Torunia, co wynikało w głównej mierze z wprowadzenia nowego przepisu, który nakazywał wystawianie w formacji seniorskiej składu meczowego zawodnika do 24. roku życia. Torunianie nie mieli w swojej kadrze odpowiedniego kandydata na tę pozycję, więc konieczne stało się sprowadzenie kogoś z zewnątrz. Osoby zarządzające klubem początkowo nie były raczej zachwycone wspomnianą nowinką regulaminową, ponieważ przez nią musiały zmienić koncepcję składu, ale w rzeczywistości nie wyszły na tym najgorzej. Okazuje się, że dzięki temu udało się pozyskać wartościowego zawodnika, z którym można wiązać nadzieje na przyszłość.

Ostatnio mieliśmy okazję porozmawiać z Lambertem, który opowiedział nam o swojej sportowej postawie, tajnikach uprawiania żużla i wrażeniach związanych z jazdą w toruńskim klubie. Przy okazji Brytyjczyk podzielił się także wieloma ciekawymi spostrzeżeniami dotyczącymi polskiej ligi.

W Toruniu wszyscy liczyli, że wniesiesz wiele do drużyny i na razie nikt nie powinien czuć się rozczarowany. Już w swoim debiutanckim sezonie z aniołem na piersi pokazałeś się z dobrej strony. Być może miewałeś słabsze chwile i momentami przeplatałeś lepsze występy z gorszymi, ale przeważnie punktowałeś na wysokim poziomie i stanowiłeś duże wsparcie dla Apatora.

Kiedy wygrałem toruńską rundę SEC w 2020 roku, poczułem, że ten tor i to miejsce mogą mi służyć. Potem tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że przenosiny do Torunia były dla mnie dobrym ruchem. Cieszyłem się, że zostałem częścią tego zespołu. Rok temu wszyscy dobrze ze sobą współpracowaliśmy i chociaż nasz wynik drużynowy na koniec rozgrywek nie był porywający, to nie brakowało nam ducha zespołu. Dla mnie najlepszym wspomnieniem z poprzedniego sezonu pozostanie mecz w Grudziądzu, przy okazji którego zdobyłem swój pierwszy czysty komplet w ekstralidze.

W minionym roku ostatecznie wykręciłeś średnią 2,083 punktu na bieg i mimo tego, że byłeś najmłodszym seniorem w kadrze, to okazałeś się najskuteczniejszym zawodnikiem Apatora. Jak wielkie to miało dla Ciebie znaczenie?

Zawsze miło jest być liderem zespołu, ale raczej nie zakładam, że muszę być numerem jeden. To po prostu wychodzi w praniu i wtedy można potraktować to jako przyjemny bonus.

Przychodząc do Torunia, podpisałeś z klubem dwuletni kontrakt, więc wiadomo było, że zostaniesz w Apatorze także na sezon 2022. Spoglądając w statystyki można zauważyć, że w tegorocznych rozgrywkach nie tylko utrzymujesz wysoką formę, ale zaliczasz też widoczny progres. W tym roku stałeś się dużo bardziej stabilny i regularnie dowozisz pokaźne zdobycze punktowe. Wystarczy wspomnieć, że jesteś jedynym seniorem toruńskiej drużyny, który w każdym dotychczasowym meczu notował dwucyfrową liczbę punktów.

Na ten moment sezon układa się dla mnie całkiem dobrze. Zaliczyłem wiele udanych meczów, ale mimo tego ciągle chcę stawać się jeszcze lepszy i zdobywać więcej punktów. Nawet jeśli w danym spotkaniu niewiele brakuje mi do maksymalnej zdobyczy, to staram się nie tracić czujności. To jest bardzo ważne, żeby nie zaprzestawać ciężkiej pracy i starać się dopieszczać wszystkie najdrobniejsze detale.

Masz jakieś założenia indywidualne na ten sezon w polskiej lidze? 

Moim celem jest znalezienie się w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników ekstraligi. Myślę, że to jest możliwe, a jeśli uda się zrobić coś więcej, to tylko będę się z tego cieszył. Lubię wyznaczać sobie cele, które znajdują się w moim zasięgu, ale jednocześnie zawsze staram się naciskać, żeby wydobyć z siebie jeszcze więcej.

Swoją skuteczną jazdą zapewne podbijasz serca coraz większej liczby toruńskich kibiców. 

Przez ostatnie półtora roku miałem okazję przekonać się, że toruńscy kibice są bardzo lojalni wobec zawodników. Zawsze czuję się miło przez nich witany, więc na torze staram się odwdzięczać jak najlepszym wynikiem. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń w stosunku do naszych fanów, ponieważ oni zawsze są wobec mnie w porządku. Jestem szczęśliwy, że mogę występować przed taką publiką, która bardzo nas wspiera. 

Rok temu w Toruniu nie było przesadnie silnego składu, więc trudno było Wam walczyć o czołowe lokaty. Przed tym sezonem dokonano jednak konkretnych wzmocnień, żebyście mogli rywalizować o coś więcej. Od początku rozgrywek musicie jednak radzić sobie bez Emila Sajfutdinowa, który został zawieszony po wybuchu wojny w Ukrainie, co znacząco komplikuje Wam zadanie. 

Wiadomo, że odczuwamy brak Emila i bez niego jest nam znacznie trudniej. Pozostała część składu seniorskiego wydaje się jednak wystarczająco mocna, żeby dobrze wykorzystywać zastępstwo zawodnika, które mamy do dyspozycji w zaistniałych okolicznościach. Być może w biegach, które w normalnych warunkach przysługiwałyby Emilowi, nie zawsze punktujemy tak dobrze, jak byśmy sobie życzyli, ale mimo wszystko jako drużyna raczej radzimy sobie całkiem nieźle w tej niełatwej sytuacji. 

Tegoroczna postawa drużyny chyba nie może jednak w pełni zadowalać. Co prawda mieliście momenty, kiedy pokazywaliście się z dobrej strony i potrafiliście pozytywnie zaskoczyć, ale w niektórych meczach nie brakowało też rozczarowań. Wiadomo, że pod nieobecność Emila macie utrudnione zadanie, ale mimo tego dysponujecie sporym potencjałem i na pewno można mieć wobec Was konkretne oczekiwania. 

Wiele naszych dotychczasowych wyników rzeczywiście trudno uznawać za wymarzone, ale czuję, że jesteśmy na dobrej drodze do fazy play-off i stopniowo powinniśmy nabierać coraz większego rozpędu. Najważniejsze, żebyśmy spokojnie utrzymali się w czołowej szóstce, która zagwarantuje nam wspomniane play-offy, a następnie przystąpili do tych kluczowych meczów ze świeżą głową i właśnie tam zaprezentowali naszą prawdziwą siłę. 

Myślisz, że jesteście zdolni do walki o wysoką lokatę? Patrząc na niektóre mecze chyba można mieć pewne wątpliwości… 

Jesteśmy naprawdę mocnym zespołem, ale wszyscy musimy mieć dobry dzień, żeby to w pełni pokazać. Momentami miewamy pewne problemy, ale staramy się sprawić, żeby każdy był w stanie prezentować pełnię swoich możliwości, ponieważ w tym tkwi nasz klucz do sukcesu. Wiadomo, że próbujemy sobie wzajemnie pomagać, ale trzeba pamiętać, że każdy ma inne potrzeby odnośnie ustawień motocykli, więc w głównej mierze samodzielnie trzeba dochodzić do tego, co zapewni komfort na danym torze. Czuję jednak, że jeżeli w dalszej części rozgrywek wszystko zagra, jak należy, to na koniec sezonu możemy zrobić coś naprawdę wielkiego.

Pod nieobecność Emila jesteście zmuszeni do odjeżdżania sześciu biegów w każdym meczu. Czy z Twojej perspektywy to duże wyzwanie? 

Dla mnie to nie jest wielki problem, zwłaszcza jeśli te biegi są rozłożone w czasie i mam chwilę przerwy między kolejnymi wyjazdami na tor. Gorzej, gdy dochodzi do sytuacji, że muszę jechać bieg po biegu, bo to nie jest zbyt dobre dla sprzętu i może przyczynić się do chwilowego obniżenia wydajności. Na szczęście sztab szkoleniowy robi co może, żebyśmy za często nie mieli z czymś takim do czynienia. 

Wiadomo, że teraz spada na Was znacznie większa odpowiedzialność i zmniejsza się Wam margines błędu. To rodzi dodatkową presję? 

Nie patrzę na to w taki sposób. Wychodzę z założenia, że jeżeli razem z resztą zespołu połączymy nasze siły, to nadal wszystko może działać bardzo dobrze. Nie ukrywam, że to jest piekielnie trudne zadanie, ale staramy się jak możemy. Jedynym sposobem na radzenie sobie z tą sytuacją jest wykonywanie swojej pracy najlepiej jak się potrafi. Kiedy wiem, że robię wszystko jak trzeba i daję z siebie sto procent, to nie mam powodu, żeby odczuwać dodatkowe ciśnienie. 

Większa liczba startów w każdym meczu wymaga jakichś specjalnych przygotowań? 

Dla mnie to jest po prostu kolejny wyścig, który nie robi mi wielkiej różnicy. Znacznie większe wyzwanie stoi przed moimi mechanikami. Co prawda nie ma żadnej wielkiej różnicy w sztuce przygotowywania sprzętu, ale przeważnie jest znacznie mniej czasu niż zwykle na wprowadzanie jakichś zmian i dopieszczanie motocykli pod każdym względem. W takich warunkach na pewno przydają się dodatkowe urządzenia chłodzące silniki czy sprzęgła, żeby sprzęt cały czas był w możliwie największym stopniu gotowy do pracy na najwyższych obrotach. Warto też mieć nieco większy zapas opon gotowych do użycia. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i musimy być przygotowani na takie sytuacje. Na pewno mogę być zadowolony z pracy mojego teamu. Moi mechanicy są bardzo efektywni w swoich działaniach i sprawiają, że zawsze czuję się gotowy do startu w kolejnych wyścigach. 

Pomiędzy kolejnymi intensywnymi meczami zapewne przydaje się porządna regeneracja. 

Tak naprawdę większość tego czasu poświęcam na podtrzymywanie dobrej kondycji i jak najwyższej sprawności fizycznej, ponieważ to jest bardzo potrzebne do skutecznej rywalizacji na torze. Oczywiście nie brakuje też momentów, kiedy odpoczywam, siedząc i nie robiąc nic konkretnego. Dla relaksu lubię również pojeździć sobie na rowerze, wybrać się na spacer czy wyskoczyć na jakieś dobre jedzenie. To wszystko pozwala mi odsapnąć i czerpać radość z mojej żużlowej podróży, powszechnie zwanej karierą (śmiech).

Jaki klimat panuje w toruńskiej drużynie? Pytam, bo w środowisku żużlowym słychać różne głosy i nie do końca wiadomo, komu wierzyć.

Mogę powiedzieć, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Mam wrażenie, że wszyscy dobrze czujemy się w swoim towarzystwie i potrafimy stworzyć przyjazną atmosferę. Wiadomo, że jestem jednym z dwóch anglojęzycznych zawodników w zespole, gdzie większość mówi po polsku, więc czasami może być mi trochę trudniej, ale nie zauważam, żeby na dłuższą metę wynikały z tego jakieś większe problemy z komunikacją. Na pewno czuję się częścią tej drużyny i widzę, że wszyscy starają się jak najlepiej wykonywać swoją pracę.

Słyszałem, że jeszcze przed przyjściem do Torunia kumplowałeś się z braćmi Holderami, z którymi spotkałeś się w tym zespole. Co prawda Chrisa od tego roku nie ma już w Apatorze, ale nadal startujesz z Jackiem. Możesz powiedzieć coś więcej na temat Waszej relacji? 

Rzeczywiście, znałem się z nimi trochę bardziej niż z innymi zawodnikami. Z Chrisem miałem okazję startować przez jeden sezon w angielskim klubie z Kings Lynn, natomiast Jacka kojarzyłem bardziej z Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Nie powiedziałbym jednak, że wtedy byliśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi, tylko po prostu rywalizowaliśmy ze sobą na torze. Przy okazji ostatniego wspólnego sezonu w Toruniu poznaliśmy się jednak znacznie bardziej i teraz pozostajemy w dobrym kontakcie. 

Jakie wrażenie robi na Tobie nowy seniorski nabytek Waszej drużyny, czyli Patryk Dudek? 

Patryk stał się bardzo ważną częścią naszego zespołu i dobrze mieć go w składzie. Dzięki niemu nasza drużyna zyskała kolejną świetną osobowość. Myślę, że on bardzo dobrze pasuje zarówno do nas, jak i do realizacji naszych ambitnych celów na ten sezon.

Co mógłbyś doradzić toruńskim juniorom, których punktów w tym sezonie znowu wielokrotnie Wam brakuje. 

Juniorom czasami trudno jest zrozumieć, czego dokładnie potrzeba, żeby stać się profesjonalnym żużlowcem, dlatego warto na różne sposoby próbować to odkrywać i uświadamiać sobie, że to wymaga wielu poświęceń. Należy też jak najlepiej wgryźć się w kwestie sprzętowej, żeby wystarczająco dobrze poznać swoje silniki i znaleźć takiego tunera, który przygotuje pasujące nam jednostki. 

Myślisz, że jako nieco starszy i dużo bardziej doświadczony kolega, który coraz mocniej przebija się w żużlowym światku, możesz jakoś pomóc toruńskim młodzieżowcom? 

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że potrzebujemy punktów juniorów, więc w miarę możliwości robię co tylko mogę, żeby ich wesprzeć. Podpowiadam chłopakom jakie linie jazdy warto obierać na torze, czy doradzam w kwestii doboru ustawień motocykla. Wiadomo jednak, że czasami nie jest łatwo pogodzić koncentrowanie się na swoich wyścigach i na tym co muszę zrobić, żeby przywozić jak najwięcej punktów z pomaganiem kolegom. Trzeba umieć odpowiednio to wyważyć, żeby oni na tym skorzystali, a jednocześnie, żebym ja niczego nie zaniedbał.

Ty raczej nie jesteś zawodnikiem, na którego narzekaliby koledzy z zespołu. 

Od zawsze staram się być jednym z tych, którzy próbują pomagać kolegom zarówno na torze, jak i poza torem. Lubię pracę zespołową, więc przychodzi mi to dosyć łatwo. Myślę, że to po prostu wynika z mojego charakteru, a jednocześnie bardzo pasuje do takiego sportu, jakim jest żużel. 

Kiedy patrzy się na Ciebie z boku, można odnieść wrażenie, że jesteś bardzo opanowanym zawodnikiem. Dobrze to odczytuję czy jednak bywasz nerwowy? 

Podczas meczów lubię zachowywać spokój, ponieważ wtedy moja głowa najlepiej pracuje. Całą swoją energię wolę wykorzystywać przy okazji jazdy na torze, a nie w jakikolwiek inny sposób. Mam w sobie sporo luzu i wszystko staram się robić krok po kroku. Raczej nie należę do ludzi, którzy się gotują, niecierpliwią i gorączkują, bo zdaję sobie sprawę, że nie wszystko może przyjść od razu. Wychodzę z założenia, że nawet jeśli w danej chwili coś mi nie pójdzie, to w niedalekiej przyszłości będą kolejne biegi, wyzwania i okazje, żeby odnieść sukces. 

Można zatem wysnuć wniosek, że dobrze sobie radzisz z problematycznymi i stresującymi sytuacjami, które w żużlu są na porządku dziennym? 

Myślę, że tak. Po prostu staram się zostawiać to za sobą i jak najszybciej o tym zapominać. Jeżeli zbyt dużo rozmyślasz o jednej rzeczy, to w pewnym momencie to zacznie zżerać cię od środka i sprawi, że niepotrzebnie gdzieś utkniesz. Najlepsze co można zrobić, to cały czas patrzeć przed siebie i iść naprzód. Za chwilę pojawi się przecież kolejna okazja, którą będzie można wykorzystać do tego, aby się poprawić. 

Jak oceniasz Waszego nowego trenera, Roberta Sawinę, który przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu zastąpił na tym stanowisku Tomasza Bajerskiego? 

To wielki pasjonat, który jest bardzo zaangażowany i chce jak najlepiej dla drużyny. Na początku sezonu trudno było dostosować się do zmiany, bo jednak zdążyliśmy przyzwyczaić się do naszego poprzedniego trenera, który miał trochę inną osobowość, ale stopniowo zaczęliśmy się docierać i teraz wszystko jest w porządku. Trener Robert coraz bardziej nas poznaje i wykonuje dobrą robotę. 

Czego Ty jako zawodnik generalnie oczekujesz od trenera drużyny żużlowej? 

To musi być ktoś, kto podejmuje trafne i szybkie decyzje odnośnie zespołu, a przy tym jest taktowny. Trener musi też znać swoich zawodników na tyle dobrze, żeby wiedzieć, kiedy ich pobudzać, a kiedy dać im chwilę spokoju i samotności. Ważne jest również, by trener jednoczył zespół i wprowadzał poczucie wspólnoty. Myślę, że w Toruniu możemy liczyć na wszystko, o czym tutaj wspomniałem.

Ostatnio wiele mówi się o Waszym domowym torze, dlatego chciałbym zapytać, jak Ty odnajdujesz się na Motoarenie? 

Na pewno czuję się tam dobrze. Wprowadziliśmy pewne zmiany, żeby nawierzchnia bardziej nam pasowała, więc z każdym kolejnym meczem powinniśmy prezentować się coraz lepiej. Mam wrażenie, że zrobiliśmy krok w dobrą stronę w porównaniu do poprzedniego sezonu. 

Trzeba powiedzieć, że od kiedy jesteś w Toruniu ten tor sprawia Wam sporo problemów i chyba nie jest dla Was wielkim sprzymierzeńcem. 

Nie do końca tak bym to ujął. Po prostu nie chcemy, żeby przy okazji każdego kolejnego meczu ten tor tak bardzo różnił się od tego, co było ostatnio. Zależy nam na tym, żeby za każdym razem nawierzchnia była możliwie jak najbardziej podobna. Bez tego trudno spasować się z własnym torem, bo ciągle trzeba szukać nowych ustawień. Wewnątrz zespołu przeprowadziliśmy wiele dyskusji na ten temat i doszliśmy do wniosku, że czas najwyższy wprowadzić pewną stabilizację w tym zakresie. Musimy mieć pewność, że będziemy mogli skupić się na jeździe, a nie na rozmyślaniu, jaka wersja toru będzie tym razem i odkrywaniu, jak w zastanych warunkach będą zachowywać się nasze motocykle. 

W toruńskim klubie wszystko działa jak należy, czy miałbyś jakieś zastrzeżenia? 

Będąc w tym od środka, śmiało mogę powiedzieć, że wszystko przebiega bardzo sprawnie i płynnie. Jeżeli widzimy, że coś nie działa, to trzymamy się razem, żeby temu zaradzić i znaleźć właściwe rozwiązanie. Widać, że klub na każdym kroku chce się poprawiać. Dla mnie to dobry znak, bo wiem, że mogę mu zaufać. Jeżeli coś ma być zrobione, to można mieć pewność, że nikt tego nie zaniedba. W Toruniu zawsze są starania o jak najlepszy wynik i wszyscy ciężko pracują, żeby można było go osiągnąć. Myślę, że właśnie tego należy oczekiwać od klubu, ponieważ to dodaje motywacji i napędza do pokazywania się z coraz lepszej strony. 

Zdążyłeś już polubić Toruń jako miasto? 

Jak najbardziej. Dla mnie to jest świetne miejsce. Kocham spacerować po Toruniu i podziwiać zabytki. Mam też swoje specjalne miejsca, gdzie wiem, że mogę zjeść coś dobrego. To nie jest przesadnie tłoczne miasto, więc przyjemnie się w nim przebywa. Spędzam tu naprawdę sporo czasu, zwłaszcza w trakcie sezonu. W okolicy znajdują się też lasy, więc w wolnej chwili lubię sobie tam wyskoczyć, żeby trochę odsapnąć i oczyścić głowę. 

W kolejnym sezonie nie będziesz już zawodnikiem u24, ale wydaje się, że to raczej niewiele zmieni w Twojej ligowej pozycji. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że przedłużyłeś swój kontrakt z toruńskim klubem i to aż o dwa lata.

Od samego początku było dla mnie bardzo ważne, żeby pokazywać się z dobrej strony i udowodnić, że kończąc jazdę na pozycji u24 mogę być czołowym zawodnikiem swojej drużyny. Myślę, że na razie to mi się udaje i wysyłam jasny sygnał, że warto mi zaufać. W kolejnych sezonach zamierzam nie tylko to utrzymać, ale też próbować wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Najważniejsze, żeby dalej konsekwentnie robić swoje, a przy okazji czerpać jak najwięcej radości z jazdy. 

Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że powoli stajesz się czołowym zawodnikiem w polskiej lidze. 

Faktycznie, coraz bardziej czuję, że tak się dzieje, a to spory prestiż. W ostatnim czasie pokazałem, że potrafię skutecznie rywalizować w tej lidze, która jest uznawana za najlepszą ligę świata, więc wydaje się, że zabezpieczyłem tu swoje miejsce. Mam jednak świadomość, że nawet jeśli teraz sprawy układają się po mojej myśli, to w jednej chwili wszystko może się nagle zawalić. Zdaję sobie sprawę, że w sporcie różne rzeczy potrafią się zdarzyć, więc podchodzę do tego z pokorą i nie zamierzam zadzierać nosa.

Jaki masz sposób na stawanie się coraz lepszym żużlowcem? 

Talent może zaprowadzić cię całkiem daleko, ale na sam szczyt dojdziesz tylko wtedy, jeśli dorzucisz do tego ciężką pracę. Właśnie na tym najbardziej skupiam się każdego dnia. Chcę mieć pewność, że wszystko jest na swoim miejscu, aby zapewnić mi sukces. 

Co w największym stopniu decyduje o korzystnych wynikach w polskiej lidze? To wyłącznie sprzęt czy może coś więcej? 

To kombinacja wielu zróżnicowanych czynników. Na pewno potrzeba dobrego sprzętu, więc bardzo ważne są trafione inwestycje. Do tego dochodzi ciężka praca nad sobą oraz nad motocyklami. Jeżeli wszystko ma odpowiednio działać, to trzeba w pełni poświęcić się temu sportowi. 

Co sądzisz o roli sprzętu w dzisiejszym żużlu? 

W tym momencie jest bardzo cienka granica pomiędzy właściwymi i niewłaściwymi ustawieniami sprzętu. Drobne elementy decydują o tym, czy przyjeżdża się do mety na pierwszym czy na ostatnim miejscu. Margines błędu jest niewielki, więc trzeba szukać, co najlepiej sprawdza się w twoim przypadku. Ważne jest też zrozumienie, jak konkretne zmiany wpływają na zachowanie motocykla w określonych warunkach torowych, żeby wiedzieć co może zrobić różnicę w danej chwili. W tych aspektach trzeba złapać odpowiedni rytm, żeby wszystko działało w możliwie najlepszy sposób. 

Podoba Ci się wszystko, co związane z polską ligą? 

W większości tak. Największe wrażenie robi na mnie profesjonalizm tych rozgrywek. Do tego dochodzi niesamowita atmosfera tworzona przez polskich kibiców. Czuję, że wszędzie jest pełno ludzi, którzy chcą nas wspierać. Jeśli miałbym jednak spojrzeć na to z drugiej strony, to czasami mam wrażenie, że w Polsce wszyscy trochę za bardzo przejmują się warunkami torowymi. Uważam, że niektóre odwołane spotkania w rzeczywistości śmiało można było odjechać. Doceniam jednak, że coraz więcej robi się, aby zabezpieczać nasze mecze przed niekorzystną aurą. Nowe przepisy związane z plandekami czy systemem odwodnienia na pewno są krokiem w dobrą stronę. 

Mimo młodego wieku, posmakowałeś już wielu żużlowych lig. Jak wiele do Twojej kariery wnosi jazda w Polsce? 

Jak wiadomo, swoją przygodę z polską ligą zaczynałem od najniższej klasy rozgrywkowej i stopniowo piąłem się w górę, aż doszedłem do ekstraligi. Moim zdaniem właśnie tak powinno to wyglądać. Dzięki temu poznałem znacznie więcej polskich torów i rozeznałem się w funkcjonowaniu tej ligi, zanim rozpocząłem ściganie na najwyższym poziomie. Polska to świetne miejsce do żużlowego rozwoju. Tutaj w największym stopniu można nauczyć się radzenia sobie z presją, ponieważ w innych krajach nie ma tak wielkiego ciśnienia na wynik. Dobrze jest oswoić się z tym, kiedy jesteś jeszcze bardzo młody. W Polsce są też odmienne, bo znacznie dłuższe tory niż na przykład w Anglii, więc potrzeba tu zupełnie innej techniki jazdy. Startując w polskiej lidze poszerzasz swoje umiejętności, bo musisz odnaleźć się w zupełnie innych warunkach. 

Na koniec może trochę nietypowe pytanie. Powiedz proszę, co ekscytującego żużlowiec może znaleźć dla siebie w zmaganiach ligowych? 

W przypadku polskiej ligi największym plusem jest możliwość regularnego ścigania się z najlepszymi zawodnikami na świecie. Bardzo przyjemne są też momenty, kiedy wygrywasz wyścigi i tłum kibiców twojej drużyny zaczyna skandować twoje nazwisko. To jest jedyne i niepowtarzalne uczucie. Wiadomo, że jako żużlowcy marzymy przede wszystkim o indywidualnych sukcesach, ale w lidze musimy zjednoczyć siły z kilkoma innymi zawodnikami i znaleźć odpowiedni balans między skupianiem się na sobie, a troską o dobro zespołu.

Rozmawiał KAROL ŚLIWIŃSKI

One Thought on Żużel. Robert Lambert: Przenosiny do Torunia były dobrym ruchem (WYWIAD)
    Żużel. Robert Sawina: Kontrakty Patryka i Roberta to wyróżnienie dla klubu. Emil stoi za nami murem (WYWIAD) - PoBandzie - Portal Sportowy
    20 Jul 2022
     7:42am

    […] Żużel. Robert Lambert: Przenosiny do Torunia były dobrym ruchem (WYWIAD) – PoBandzie &#8211… […]

Skomentuj

One Thought on Żużel. Robert Lambert: Przenosiny do Torunia były dobrym ruchem (WYWIAD)
    Żużel. Robert Sawina: Kontrakty Patryka i Roberta to wyróżnienie dla klubu. Emil stoi za nami murem (WYWIAD) - PoBandzie - Portal Sportowy
    20 Jul 2022
     7:42am

    […] Żużel. Robert Lambert: Przenosiny do Torunia były dobrym ruchem (WYWIAD) – PoBandzie &#8211… […]

Skomentuj