fot. Sebastian Daukszewicz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Metalika Recycling Kolejarz Rawicz w pewnym stylu zwyciężył inauguracyjne spotkanie z Optibet Lokomotivem Daugavpils. Jednym z liderów Niedźwiadków był Damian Dróżdż. Kapitan gospodarzy zdobył dwanaście punktów z bonusem, co z pewnością ucieszyło rawickich fanów. Zawodnik w zeszłym sezonie zanotował najgorszy sezon od lat, a świetny występ w pierwszym spotkaniu napawa optymizmem przed dalszą częścią sezonu.

 

Rawickie Niedźwiadki fenomenalnie rozpoczęły tegoroczny sezon. Kolejarz od pierwszego biegu rozdawał karty, gdy za sprawą pary Douglas-Dróżdż, prowadził już 5:1. W kolejnych wyścigach gospodarze tylko powiększali swoje prowadzenie, a końcowy wynik wyniósł 56:33. Jednym z liderów Metaliki Recycling Kolejarza był kapitan drużyny – Damian Dróżdż, który przywiózł dwanaście „oczek” i jeden bonus.

– Fajnie, że dość wysoko wygraliśmy. Cieszę się, że moja forma wraca do normy, bo w zeszłym sezonie był dramat. Dzisiaj ta zdobycz punktowa mnie mega cieszy, bo rok czekałem na to, żeby wreszcie coś ruszyło do przodu. Mądrze przepracowaliśmy zimę, przemyśleliśmy co było nie tak i teraz idzie wszystko w dobrą stronę – mówił nam po sobotnim meczu.

Podczas gdy aura w Polsce nas nie rozpieszczała i niektóre ośrodki miały problem z odpowiednim przygotowaniem nawierzchni, wówczas do Rawicza zjeżdżały się gwiazdy PGE Ekstraligi, aby móc potrenować. Tor w Rawiczu od samego początku jest znakomicie przygotowany, co potwierdził nam również pierwszy mecz.

– Pomimo tego deszczu, to tor był taki, jaki sobie życzyliśmy. Był dość przyczepny, ale to nam w pełni pasowało. Mamy świetnego toromistrza, także trzeba podziękować prezesowi i toromistrzowi, że udało się ten tor tak uszykować – powiedział.

26-latek zanotował w spotkaniu tylko jedną wpadkę. W trzeciej serii startów stanął na pierwszym polu, z którego dojechał na trzeciej pozycji. Zawodnik przegrał podwójnie z Gustavem Grahnem i Nickiem Morrisem. Damian twierdzi, że mimo wszystko wysokie zwycięstwo, nie było wcale takie łatwe, co potwierdza na swoim przykładzie.

– Ja uważam, że żaden mecz żużlowy nie jest łatwy. I to widać nawet na moim przykładzie, gdzie tam w jednym biegu miałem trudne pole i już ciężko było cokolwiek więcej przywieźć, niż jedynkę. Także pomimo wysokiego zwycięstwa, nie było ono wcale takie proste – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE