Żużel. Prezes ZOOleszcz GKM-u staje w obronie Pedersena. „Gdy zrobił 18 punktów, to wszyscy nosili go na rękach”

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nicki Pedersen w ubiegłym roku doznał bardzo poważnej kontuzji biodra. Duńczyk był zmuszony zakończyć przedwcześnie sezon, a wielu zastanawiało się, czy zdąży on na inaugurację tegorocznych zmagań. 3-krotny mistrz świata zdążył, lecz im dalej w las, tym jest coraz gorzej. Pedersen uskarża się na brak sił swojego organizmu, przez co nie jest w stanie skutecznie rywalizować na torze.

 

ZOOleszcz GKM Grudziądz ma w tym roku nadwyżkę seniorów. Wiele osób twierdzi, że to rozbiło atmosferę wewnątrz drużyny, ponieważ zawodnicy zamiast na rywalizacji w meczu, skupiają się na wywalczeniu skład na treningach. Prezes Marcin Murawski zdradził, że istniał plan, w którym najsłabsza dwójka seniorów miała udać się na wypożyczenie po otwarciu pierwszego okienka transferowego, jednakże działacze byli zmuszeni zmienić swoje plany. – Nie jest dobrze. Plan był taki, żeby wypożyczyć dwójkę zawodników i zostawić najlepszą piątkę seniorów po pierwszych spotkaniach. Niestety teraz pojawiły się problemy z Nickim i od dwóch spotkań z Glebem Czugunowem. Musimy nad tym pracować, aby doprowadzić to do ładu – tłumaczył Marcin Murawski w magazynie PGE Ekstraligi.

Największy problem pojawił się z Nickim Pedersenem. 46-letni zawodnik bardzo udanie rozpoczął sezon, jednakże od dwóch spotkań nie jest w stanie skutecznie rywalizować na torze. Przede wszystkim jego jazda jest bardzo niebezpieczna i chaotyczna. Działo się tak podczas dwóch wyjazdów w Krośnie i Toruniu. Każdy miał nadzieję, że była to wina tylko krośnieńskiego toru, który do łatwych w tym sezonie nie należy. Sytuacja powtórzyła także na Motoarenie, co burzy całą koncepcję składu grudziądzan.

– Nicki jest naszym filarem i koniem pociągowym od lat. Sytuacja jest ciężka i niekomfortowa. Oczywiście jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Nicki twierdzi, że problem nie jest tylko w rękach, tylko czuje na co dzień brak sił swojego organizmu. Z tego co wiem, w poniedziałek udaje się do lekarza i rozpoczyna serię badań w Danii. Będzie szukał powodu i przyczyn swoich słabości. Widać, że nie jest w stanie utrzymać motocykla w meczach wyjazdowych. Myśleliśmy, że problem zakończy się na ciężkim torze w Krośnie, jednak tutaj w Toruniu każdy radził sobie normalnie, nawet Nicki nie miał wcześniej żadnych zastrzeżeń. Ale już pierwszy wyścig zweryfikował to wszystko i wiedzieliśmy, że mamy bardzo duży problem – mówił prezes ZOOleszcz GKM-u Grudziądz.

Co niektórzy wytykają błędy sternikom klubu z Grudziądza. Ich zdaniem budowanie i opieranie składu na 46-letnim Pedersenie, który przeżył w ubiegłym roku fatalną kontuzję, nie było najmądrzejszym posunięciem. Czy w takim razie prezes zauważył swój błąd i zamierza wyciągnąć wnioski w przyszłym sezonie? – Na ten moment jest to za szybkie stwierdzenie. Na pewno jest to ryzykowne i teraz to widzimy. Jednak po pierwszym meczu, gdy zrobił 18 punktów, to wszyscy nosili go na rękach. Ja szanuję co zrobił dla naszej drużyny przez ostatnie lata, bo nie raz ratował nas z wielkich opresji. Jestem człowiekiem, który pamięta takie rzeczy, więc nie zamierzam się odwracać, czy tak jak niektórzy pluć na mistrza i teraz go krytykować, bo on jest tylko człowiekiem. Bądźmy wszyscy ludźmi, bo to co się dzieje w ostatnim czasie w internecie, to tak naprawdę przekracza wszelkie granice. Dzisiaj nawet miałem taką sytuację, że osoba, która jest największym krytykiem żużla w Grudziądzu, potrafiła się ze mną przywitać, a w internecie jest kimś innym – grzmiał.

– Nie chcemy opierać drużyny tylko na Nickim, stąd ten transfer Maxa Fricke’a i chciałbym tylko dokończyć, że nam naprawdę wszystkim zależy, bo robimy wszystko, żeby klub rozwijał się sportowo. Zimą zbudowaliśmy skład, gdzie 90% kibiców nie tylko w Grudziądzu, ale i w Polsce była zadowolona. Skład był mocno odmłodzony i został tylko ten doświadczony Nicki Pedersen, i robimy, co możemy, żeby ta drużyna jechała. Nie można nas deptać, bo dosłownie jesteśmy deptani, a my chcemy się odbudować, podnieść się z kolan i nie dać się stłamsić – zakończył Murawski.