Grzegorz Zengota. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fogo Unię Leszno w tym sezonie prześladuje ogromny pech. Aż trzech zawodników w ciągu kilku tygodni doznało kontuzji, a mocno poobijany jest też Janusz Kołodziej. W gronie doświadczonych urazami jest także Grzegorz Zengota, który ponad dwa tygodnie temu złamał prawy obojczyk. Wiemy, kiedy zapadnie decyzja odnośnie powrotu 34-latka na tor.

 

Grzegorz Zengota powrócił w tym sezonie do rozgrywek PGE Ekstraligi, a zarazem do Fogo Unii Leszno. W pierwszej fazie sezonu odnotował średnią biegową 1,735, co powinno być zadowalającym wynikiem. Przypomnijmy, że cztery lata temu doznał fatalnego urazu nogi, po którym do ścigania wrócił dopiero po ponad roku przerwy. Jak więc zawodnik leszczyńskich Byków podsumuje swoje tegoroczne występy.

– Nie było źle, ale też może być lepiej. Pewne wnioski wyciągnęliśmy, bo jeszcze można wiele zrobić, aby ta moja dyspozycja pod względem sprzętowym była w jeszcze lepszym wydaniu – powiedział w rozmowie z naszym portalem.

Niestety ponad dwa tygodnie temu zanotował nieprzyjemny upadek w meczu ligowym na torze w Gorzowie. Szybko okazało się, że zawodnik doznał złamania prawego obojczyka. W najbliższy weekend leszczyński zespół czeka domowe spotkanie z Platinum Motorem Lublin. Następnie w sobotę odbędzie się pierwsza runda cyklu SEC o miano mistrza Europy, którego Zengota jest stałym uczestnikiem. Spytaliśmy, kiedy kibice mogą oczekiwać jego powrotu na tor.

– Wszystko idzie w dobrą stronę, lecz jest jeszcze za wcześnie, by mówić o wyjeździe na tor. Decyzja najpewniej zapadnie w tym tygodniu. Wyjadę wtedy, kiedy będę czuł się zdolny do wygrywania wyścigów – przekazał nam 34-latek.

Oprócz „Zengiego” kontuzję leczą także Chris Holder i Nazar Parnicki. Mocno poobijany po domowym spotkaniu z ebut.pl Stalą Gorzów jest też Janusz Kołodziej. Pomimo tego zespół złożony głównie z młodzieżowców walczył ze wszystkich sił. Najpierw z gorzowską Stalą, a potem na częstochowskim owalu.

– Zespół dzielnie walczył i stawiał opór, mimo że jechaliśmy na torze silnego rywala. Koledzy zrobili co mogli, żeby tanio skóry nie sprzedać. Jestem z nich dumny i cieszę się, że jestem częścią tego zespołu – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE