Żużel. Patryk Dudek: Stabilizacja przekonała mnie do dłuższej umowy w Toruniu. Ciepło wspominam powrót na W69 (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Patryk Dudek w nadchodzącym sezonie ponownie ma być kluczową postacią w ekipie For Nature Solutions KS Apatora Toruń. W pierwszych tegorocznych zmaganiach nie zachwycał on jednak swoją dyspozycją. O gorszych wynikach w turniejach przedsezonowych, podpisaniu dłuższej umowy z toruńskim klubem, nowej lokalizacji w cyklu Grand Prix i odczuciach po niedawnym powrocie na obiekt Falubazu Zielona Góra rozmawiamy w poniższym wywiadzie.

 

Można powiedzieć, że jesteś Polakiem najbardziej wyczekującym ciepłych temperatur?

Chyba wszyscy na to czekamy. Na spotkaniu medialnym dla cyklu Grand Prix przywitał nas śnieg i trudno się w tym odnaleźć. Jest zimno jak się jeździ, ale każdy musi się z tym mierzyć. Czy to jestem ja, czy inny zawodnik, nie ma to znaczenia.

Zapytałem Cię o to na początek, bo po PGE IMME powiedziałeś takie zdanie, że jak przyjdzie ciepło, to będzie lepiej. W ubiegłym roku podczas chłodniejszych rund Grand Prix też spisywałeś się słabiej, a podczas gorącego wieczoru w Teterow nie było na Ciebie mocnych. Preferujesz ściganie, gdy mamy upał za oknem?

Tak wyszło w tym poprzednim roku. To wszystko się wtedy powiązało i wyszedł nam taki scenariusz. Historia lubi się powtarzać, więc w tym roku na razie wygląda to podobnie i stworzyła się o mnie taka opinia o tych temperaturach. Teraz ode nie zależy jak to będzie dalej wyglądało. Jak potwierdzę, że tak jest i będę mówił, że czekam na ciepło, to będzie się to dalej ciągnęło. Coś trzeba mówić. Taki jest ten żużlowy show business. Jak to lubię mówić, kłamać nie będę, prawdy nie powiem.

Czyli to nie jest tak, że jak na dworze nagle będzie 27 stopni, to Patryk Dudek od razu pojedzie kapitalnie i odwrotnie przy niskich temperaturach?

Ja też zdaję sobie sprawę z tego, że te pierwsze turnieje nie wyszły mi najlepiej. W ubiegłym roku byłem w czołówce Kryterium Asów, a teraz to miejsce było odległe. Jeździliśmy w podobnym terminie, więc trzeba przyznać, że ten początek jest gorszy. Rzeszowski tor na MPPK też mi nie pomógł, męczyłem się strasznie. Nie układa to mi się tak, jakbym chciał, ale tak już jest i tego nie zmienię. Pracujemy nad tym wraz z chłopakami z teamu, abym znów cieszył swoją jazdą kibiców, klub, sponsorów i szczególnie samego siebie.

Zaczęła się lekka panika w mediach przez ten brak formy. Można przeczytać, że niekoniecznie musisz być mocnym punktem toruńskiej drużyny w tym roku. Ty jesteś o tę dyspozycję na start sezonu spokojny?

Jeżdżę już kilkanaście lat i wiem, że takie sytuacje się zdarzają. Tak wydarzyło się w tym roku. Na razie nie czuję się zbyt komfortowo na motocyklu, pomimo, że tych jazd w Toruniu było sporo. Na ten moment to nie jestem ja na motocyklu. Mam nadzieję, że to jak najszybciej wróci. Przegrywać nie lubię i dążę do tego by robić 15 punktów w każdym meczu. Póki co to nie wychodzi, ale pracujemy.

Pod kątem klubowym tej zimy nie było u Ciebie rewolucji. Podpisałeś umowę w Toruniu i to aż dwuletnią. Czym Państwo Termińscy przekonali Cię do dłuższego kontraktu?

Na pewno tym, że właściwie cała drużyna na kolejny rok była podpisana już w połowie sezonu. Ja, Paweł, Robert i Emil przez dwa lata będziemy trzonem tej drużyny. Zobaczymy jak pojedzie w tym roku Wiktor Lampart, ale jak się sprawdzi, to na pewno z nami zostaje. To daje taką pewność i stabilizację. To mnie przekonało do tego kontraktu. Długo się nie zastanawiałem, bo wiedziałem co będzie w przyszłości. Znam plan działania toruńskiego klubu i dlatego się zgodziłem.

Czyli ta stabilizacja też jest ważnym aspektem. Nie chodzi tylko o te słynne cyferki na kontrakcie?

Dobrze jest jeździć w mocnej drużynie. Dla mnie jest to ważne. Na treningach w takim gronie można coś więcej sprawdzić. Ma się kontakt z najlepszymi zawodnikami i to napędza. Każdy z nas chce być najlepszy i to pomaga. W Toruniu tak jest i to doceniam.

Przez to wiemy, że do zielonogórskiego Falubazu póki co nie wrócisz. Miałeś jednak okazję niedawno wrócić na stadion przy Wrocławskiej 69 przy okazji Mistrzostw Piotra Protasiewicza. Był taki moment tych zawodów, gdy wyprzedzałeś Bartka Zmarzlika, że na trybunach zrobiło się naprawdę głośno. Trochę wspomnień wróciło?

Trochę to przeżywałem, ale na pewno było to inne uczucie niż jakby się zdarzył mecz ligowy. To z pewnością byłoby inne doznanie. Byłem związany z zielonogórskim klubem od początku kariery, więc w sercu i myślami ciężko byłoby mi jechać przeciwko Zielonej Górze. W szczególności przeciwko kibicom, którzy oklaskiwali mnie tyle lat. Jestem jednak sportowcem i jeżdżę w drużynie z Torunia, sentymenty trzeba rozdzielić. W głębi duszy po tym ostatnim biegu odczuwałem duże emocje. Jak kiwałem do kibiców, to myślałem, że trochę lat tutaj spędziłem, trochę się pokiereszowałem i trochę zdobyliśmy medali. Może łza się nie pojawiła, ale w środku bardzo ciepło to wspominam.

Przejdźmy do samego cyklu Grand Prix. Pamiętam naszą rozmowę przed startem poprzedniego sezonu. Jasno powiedziałeś wtedy, że chciałbyś wrócić i od razu sięgnąć po medal. Dużo do niego nie brakowało. Końcówka była jednak niezbyt udana…

Ogólnie cała końcówka sezonu była dla mnie nieudana. Trzy medale poszły wtedy w niepamięć. Blisko był medal  z Toruniem w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Była szansa na medal w SEC, ale minął mnie Mikkel Michelsen. Ostatnią rundą Grand Prix w Toruniu pogrzebałem też swoje szanse na powrót na podium Mistrzostw Świata. Gdyby nie dzika karta, to odpadłbym z cyklu. Dobry ten koniec nie był.

W tym roku w Grand Prix dużo się nie zmieniło. Dochodzi jedna nowa runda w Rydze. Masz jakieś wspomnienia z tego obiektu?

Nie miałem okazji tam się ścigać. Oglądałem zawody z udziałem naszych młodzieżowców. Pamiętam, że warunki były dość trudne. Chciałbym powiedzieć, że na Grand Prix będzie lepiej, ale patrząc na poprzedni rok… może być różnie. Trudno powiedzieć czego się tam spodziewać. Pewnie przed rundą w Rydze odpalę YouTube’a, będę oglądał i doszukiwał się czego można się tam spodziewać. Jak oglądałem zawody, to był raczej start i bez większej walki na trasie. Obyśmy teraz fajnie się tam pościgali.

W co celujesz zatem w tym roku w Grand Prix. Znów powiesz, że w medal czy teraz nie zapeszamy?

Zawsze mówię o tym, żeby cało i zdrowo przejechać sezon. Tym bardziej, że pod koniec roku wyjąłem blachę z ręki, która była połamana cztery lata temu. Cieszę się, że jestem w stu procentach przygotowany do sezonu. Nie mam żadnych dodatków. Sezon pokaże nam te cele. W październiku będzie wszystko wiadomo. Ja wiem co potrafię, więc walczę o najwyższe cele w zawodach drużynowych i indywidualnych.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Piotr Baron: Najważniejsza jest wygrana w niedzielę. Juniora na wypożyczenie już wybraliśmy – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Popis Doyle’a i Sajfutdinowa na Wyspach! Świetny mecz Musielaka! (RELACJA) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)