Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątkowy wieczór gorzowscy kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia. Ich największy idol, czyli Bartosz Zmarzlik do swojego bardzo bogatego wachlarzu żużlowych umiejętności dorzucił kolejny aspekt, czyli jazdę parą. Raz kapitan gorzowian tak bardzo starał się pomóc koledze z drużyny, że dostał upomnienie.

 

Od pierwszego pojawienia się na torze w meczu z Motorem Lublin Zmarzlik wyraźnie wspierał kolegów podczas wyścigów. W trzeciej gonitwie oglądał się za nowym nabytkiem żółto-niebieskich – Patrickiem Hansenem i wskazywał mu drogę. W biegu szóstym nie był w stanie pomóc Mateuszowi Bartkowiakowi, ale dwa starcia później po dobrym starcie juniora przypilnował rywali za plecami i dowiózł podwójną wygraną.

Po piątkowym pojedynku najwięcej mówi się jednak o sytuacji z trzynastego starcia. Mikkel Michelsen uciekł wszystkim rywalom, a za nim jechał dwukrotny mistrz świata. Zmarzlik, zdając sobie sprawę z faktu, że nie dogoni Duńczyka tak utrudniał jazdę Jarosławowi Hampelowi, że ten w wielu miejscach musiał zwolnić. Takie działanie miało pomóc Andersowi Thomsenowi w przedostaniu się na trzecią pozycję. W pewnym momencie można było mieć obawy, że Hampel nadzieje się na koło 27-latka, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Sędzia Krzysztof Meyze uznał ostatecznie, że taka jazda zasługuje na upomnienie. Hampel faktycznie mógł mieć pretensje do zawodnika gospodarzy, bo sytuacja była niebezpieczna.

Mecz z Motorem pokazał jednak, że Zmarzlik ciągle dąży do rozwoju jako zawodnik. Brak jazdy parą zarzucano mu już od kilku sezonów. Takie opinie nasiliły się po finale Speedway of Nations, gdy doszło do nieporozumienia między nim a Maciejem Janowskim.