Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nicki Pedersen wrócił na żużlowe tory po straszliwej kontuzji. Podczas meczu z Unią Leszno upadł feralnie, łamiąc przy tym miednicę oraz panewkę kości biodrowej. Zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz po wielu miesiącach absencji wrócił do ścigania podczas Kryterium Asów. Wypadł bardzo dobrze, gdyż zdobył 11 punktów. W rozmowie z speedwayekstraliga.pl opowiedział o wrażeniach z powrotu na tor.

 

Nicki Pedersen znany jest ze swojego trudnego charakteru, ale także duszy wojownika. Na torze, ale także poza jest prawdziwym walczakiem. W swojej karierze miał wiele poważnych kontuzji, lecz zawsze wychodził z opresji. Mimo wielu ciężkich upadków zawsze wracał do ścisłej czołówki. – Czuję się dobrze, rany się zagoiły, mój organizm jest w odpowiednim stanie. Kocham żużel i pragnąłem jeszcze do niego wrócić. Nie chciałem zakończyć mojej kariery w szpitalnym łóżku. Byłaby to dla mnie katastrofa – mówi Duńczyk.

Podczas Kryterium Asów mogliśmy obserwować „Dzika” w akcji. Kamera złapała dość standardowe, ale do dzisiaj przez wielu niezrozumiałe zachowanie żużlowca. Agresja oraz wściekłość kiedy coś w sprzęcie nie gra. Szczególnie gorąco było w połowie zawodów. – W pierwszych dwóch biegach wszystko szło jak należy, ale później mieliśmy problemy z silnikiem. W ostatnim starcie jechałem na nowym silniku. Byłem znów szybki. – stwierdził.

Pod względem zdobyczy punktowej 45-latek znajdował się na drugiej pozycji. Ostatecznie zawody skończył na 5. miejscu, gdyż wycofał się z biegu dodatkowego, którego główną stawką było druga lokata. – To moje pierwsze zawody po powrocie. Muszę być ostrożny. Nie było potrzeby, żebym niepotrzebnie się przeciążał. Czeka mnie jeszcze sporo startów – wyjaśnił trzykrotny indywidualny mistrz świata.