Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziewięć punktów – taką przewagę ma Artiom Łaguta w klasyfikacji Grand Prix nad drugim Bartoszem Zmarzlikiem. Z jednej strony – patrząc na dotychczasowe przetasowania obu żużlowców w tym roku – przewaga ogromna, z drugiej zaś taka, którą można odrobić. Co musiałoby się stać, żeby Bartosz Zmarzlik znów cieszył się ze złota?

 

Przede wszystkim – Bartosz Zmarzlik musiałby zamknąć Artioma Łagutę w szatni i wówczas spokojnie odrabiać stratę. Ale nawet wtedy bezwzględnie musiałby awansować do półfinałów. Nawet gdyby nieprawdopodobnie szybki Rosjanin zajął siedemnaste miejsce i nie otrzymał żadnych punktów do klasyfikacji, to najwyższe „nie-półfinałowe” miejsce daje osiem punktów. Czyli za mało. Najbardziej realny scenariusz to ten, w którym Bartosz Zmarzlik zwycięża, a Artiom Łaguta nie awansuje do półfinałów, bądź na półfinałach kończy rywalizację. Jednak czy możemy powiedzieć o tej wersji „realna”, jeśli Rosjanin na dziesięć tegorocznych turniejów aż dziewięciokrotnie meldował się w finale?

Historia zna przypadki takiego odrabiania strat. W 1996 roku mistrzem został Billy Hamill, który przed ostatnim turniejem tracił właśnie dziewięć „oczek” do Hansa Nielsena i w jednych zawodach odrobił aż jedenaście punktów i został mistrzem. Z tą jednak różnicą, że 25 lat temu za zwycięstwo przyznawano trochę więcej punktów, bo 25, zatem taką stratę teoretycznie było łatwiej odrobić.

Czy Zmarzlik dogoni Łagutę? W tle walki o mistrzostwo mamy jeszcze nie mniej emocjonującą rozgrywkę o brąz (Emil Sajfutdinow ma również dziewięć „oczek” przewagi nad czwartym Fredrikiem Lindgrenem) i prawie rozstrzygniętą rywalizację o szóstkę – matematyczne szanse ma jeszcze Leon Madsen, który może wyprzedzić Taia Woffindena lub Macieja Janowskiego. Czy faworyci dopełnią formalności czy może sypnie niespodziankami?

Początek zawodów o godzinie 19. Transmisja w Canal+ Premium.