Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przedwczoraj swoje 64. urodziny obchodził Michael Lee. Anglik w finałach indywidualnych mistrzostw świata wystąpił sześciokrotnie. Raz stanął na najwyższym stopniu podium. Dwukrotnie wywalczył brązowy medal.

 

Najszczęśliwszy dla urodzonego w Cambridge zawodnika był rok 1980. To właśnie wtedy, na stadionie w szwedzkim Goeteborgu, Lee wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata. Wyprzedził świetnie dysponowanych Dave’a Jessupa oraz Billy’ego Sandersa. 

– Michael to był na torze niesamowity zawodnik. Ja oraz wielu innych zawodników sięgaliśmy po sukcesy po tym jak włożyliśmy w żużel wiele pracy. On jej wkładać nie musiał. On miał wielki talent od Boga. Po raz pierwszy widziałem go w Anglii jak miał chyba szesnaście albo siedemnaście lat i zaczynał swoją karierę. Pamiętam, że na zawody przyjechał czymś a la motorynką, a miejscowi zawodnicy ostrzegali mnie przed tym blondynkiem. Ja się wtedy śmiałem, ale jak się spotkaliśmy na torze, to już i mi i bardziej utytułowanym kolegom do śmiechu nie było. Doskonały startowiec, nie bez powodu nazywano go mistrzem pierwszego łuku. On je rozgrywał po prostu doskonale – wspomina mistrz świata z Norden, Egon Muller. 

Michael Lee to również pierwszy Anglik, który zdobył mistrzostwo świata na długim torze. W tej dziedzinie żużla także, jak się okazuje, był utalentowany. – Na długim torze Lee radził sobie świetnie. Potwierdzeniem był oczywiście tytuł w 1981 roku na torze Radgonie. Drugi był wtedy inny Niemiec – Christoph Betzl – dodaje Muller. 

Do dziś Michael Lee, pomimo tytułu indywidualnego mistrza świata, uważany jest za jeden z najbardziej niespełnionych talentów w żużlu. Kariera mogła być jeszcze bardziej okazała gdyby nie kontrowersyjne zawieszenia czy, nazwijmy to, nie zawsze sportowy tryb życia. Również po zakończeniu kariery zdarzały mu się niezbyt chwalebne historie. W 2007 roku został skazany za uprawę marihuany, parą lat później za posiadanie twardych narkotyków. W 2014 roku został oczyszczony z zarzutów o przestępstwa na tle seksualnym. 

– Nie każdy jest w stanie się oprzeć żużlowej popularności. Wedle mnie, to właśnie ten niezbyt sportowy tryb życia przyczynił się do tego, że Lee miał tylko jeden tytuł mistrza świata w klasyku. Były kobiety, był alkohol czy inne rzeczy. Chyba nie mógł się pokusom oprzeć. Dla mnie Michael to poziom jakościowy Briggsa, Olsena czy innych największych. Niestety on należał do ,tych którzy nie wykorzystali całego swojego potencjału – podsumowuje Muller